kontur (2 kB)
rysianka-beskid-zywiecki (124 kB)

"Szlakiem Trzech Schronisk”

Linia

12 listopad 2022 Beskid Żywiecki
Żabnica Skała – Schronisko na Hali Boraczej – Hala Redykalna – Schronisko na Hali Lipowskiej – Schronisko na Rysiance – Żabnica Kamienna.

Planując co zrobić z tak naprawdę ostatnim przedłużonym weekendem w tym roku skusiła mnie wycieczka Klubu Turystyki Górskiej „Wierch” pod tytułem „Szlakiem Trzech Schronisk” w Beskid Żywiecki.

Zapisałem się u prowadzącego wycieczkę Władka, zapłaciłem i oto jestem kilkanaście minut przed godziną szóstą na parkingu pod „Mechanikiem” na osiedlu Szkolnym i czekam na nasz autobus. Pod szkołą wsiada około dwudziestu osób, ale jak ma się okazać zbierze się ich z poszczególnych przystanków pięćdziesiątka. Około połowy osób znam, a bałem się, że pojadę bez nikogo znajomego bo z oddziałem z Bulwarowej dawno nie byłem na wycieczce górskiej. No, ale na szczęście są Dorotka, Magda, Ania, Danka, Ziutka no i Redżi żeby nie było, że faceci poszkodowani usmieszek (1 kB).

Za oknami jadącego autobusu powoli budzi się dzień. Na polach pomiędzy domami snują się poranne mgły (lub smog). Gdzieś tam słońce rozświetla chmury. Dzień zapowiada się na naprawdę piękny, a droga szybko mijała przy opowieściach snutych przez Władka.

Parę minut po godzinie dziewiątej dojechaliśmy do Żabnicy. Ta przywitała nas pięknie święcącym słońcem i paradoksalnie przenikliwym zimnem w nie nagrzanym lesie. Jeszcze wszyscy zebraliśmy się do wspólnego zdjęcia i ruszyliśmy żeby zdobywać schroniska Beskidu Żywieckiego. Wędrówkę zaczęliśmy szlakiem czarnym początkowo poprowadzonym łagodnie pod górę asfaltowom drogą. Na początku szedłem nie przyspieszając jakoś nadmiernie, ale powoli przesuwałem się do przodu w peletonie. W końcu dotarłem do czołówki w postaci Waldka i Reginalda i zostałem przy nich słuchając opowieści tych dwóch szlakowych Wyg. Po pokonaniu pierwszych podejść już mi zdecydowanie nie było zimno. Polarek miał wrócić do łask za naprawdę kilka dobrych godzin już w Krakowie. Idę z Chłopakami całkiem spory kawałek chłonąc ich opowieści i pewnie zupełnie przez przypadek uczę się nowych rzeczy choćby o raftingu. Gdy na chwilę się zatrzymują ja idę dalej robiąc pierwsze zdjęcia w cudownie roświetlonym słońcem lesie.

zywiecki01 (94 kB)

Już widzę przedemną coraz więcej prześwitującego między drzewami nieba i wiem, że za chwilę trafią się na szlaku pierwsze tego dnia szersze widoki. W końcu staję na grzbiecie na końcu czarnego szlaku i przedemną otwierają się widoki na otaczające nas góry.

zywiecki02 (58 kB) zywiecki03 (69 kB) zywiecki04 (62 kB)

Chwilę się napawam i skręcam w prawą stronę do pierwszego tego dnia schroniska na Hali Boraczej. Jestem tu chyba pierwszy z grupy. Jeszcze bez kolejki nabywam na wpół legendarną jagodzianke i napój chmielowy. Znajduję jeszcze chwilowo wolny stolik i konsumuję gigantyczną drożdżówkę z w sumie skromnym nadzieniem borówkowym, ale to nic bo sama „buła” jest przepyszna, świeżutka. Pod schroniskiem powolutku zbiera się cała grupa i prawie każdy rusza do bufetu żeby zakupić jagodzianki bo każdy o nich słyszał lub już je kiedyś kosztował. Niestety nie starcza ich dla wszystkich.

zywiecki05 (60 kB)

Około wpół do jedenastej ruszam w dalszą drogę. Idącymi wspólnie szlakami niebieskim i zielonym docieram do miejsca gdzie te się rozchodzą przy zabytkowej bacówce. Tutaj decyduję się bez szlaku skrócić sobie trochę podejście do czarnego łącznika. Odwracam się i widzę, że idą za mną dwie dziewczyny z grupy. Krzyczę do nich, że idę bez szlaku i, że tu będzie ostrzej pod górę. Okej mam czyste sumienie, ale mimo to obie idą dalej za mną. Przyspieszam żeby złapać trochę samotności bo na samym szlaku zaczęło się robić tłoczno. Przez kilkanaście minut idę sam leśną drogą ciesząc się jesienią i ciszą. Dochodzę do łączącego szlaki odcinka czarnego i już po o wiele łagodniejszym odcinku zmierzam w stronę Hal Beskidu Żywieckiego. Wychodzę na otwartą przestrzeń i szlak czarny mi się kończy, a mój umysł zalicza „zwis” przytłoczony natłokiem pięknych, rozległych widoków. Jestem na szlaku żółtym na Hali Redykalnej i przedemną roztacza się szeroka panorama ograniczona tylko drzewami lasu za moimi plecami.

Doganiają mnie dwie dziewczyny które razem ze mną ruszyły z Hali Boraczej i dowiaduje się, że ruszyły za mną bo stwierdziły, że chyba wiem co robię i gdzie idę. O matko z córką. Na szczęście zaraz moja wiedza została zweryfikowana i czar „doświadczonego turysty” prysł gdy zostałem zapytany o szczyty które widać przed nami. Tu by się przydał któryś ze znanych mi Marków, Janków lub Danieli. Ja tylko wiedziałem, że mniej więcej przedemną mam Góry Choczańskie z prawej Małą Fatrę, a z lewej Niżne Tatry. Na Hali spędziłem więcej czasu niż w schronisku.

zywiecki06 (66 kB)

Gdy cały czas wpatrywałem się w dal czas dla mnie przestał płynąć, ale niestety to samo nie stało się z otaczającym mnie światem i na hale dodarła już cała nasza grupa. Ja z pierwszego stałem się jednym z zamykających. No, ale na dziś już wyczerpałem swoją potrzebę wybiegania się i samotności. Pod rozgałęzieniem szlaków wybrałem kolor żółty i po chwili dołączyłem do Dorotki i Redżiego którzy odbili ze szlaku żeby zdobyć Redykalny Wierch. Po chwili dołączyła do nas Ziutka i zaczęły się wspólne rozmowy, a rozrzut tematów mieliśmy taki, że chej. Góry, koncerty, Gwiezdne Wojny i walka na świetlówki, odpadanie od ściany na ferracie, odznaki turystyczne, albumy z naklejkami z serii IS z czasów PRL – u. Oj, niestety rozmowy przerywały nam widoki które pojawiały się z naszej prawej strony.

zywiecki07 (98 kB)

Teraz to już było widać wszelkie znane mi wysokie góry. Tatry Bielskie z Havraniem, Tatry Wysokie, Zachodnie, Niżne, Fatry, charakterystycznego Wielkiego Chocza wyglądającego stąd jak ułamany kieł. Oj cudo. Po drodze mijamy idących z przeciwnej strony Anie razem z mężem. Oni razem z kilkoma osobami zdecydowali się trasę robić od strony przeciwnej i jako pierwszą zdobyć Rysiankę. Na chwilę się zatrzymujemy i gadamy, a od naszej czwórki odłącza się Redżi.

zywiecki08 (66 kB) zywiecki09 (98 kB)

W końcu doszliśmy do drugiego tego dnia schroniska na Hali Lipowskiej. Tu razem z Dziewczynami tylko się chwilę pokręciliśmy. Stwierdziliśmy, że kolejka za duża, za dużo ludzi i w ogóle... to idziemy do Rysianki. Po drodze mijamy jeszcze dwójkę idących z naprzeciwka naszych Czesia i Grzegorza. Docieramy do schroniska gdzie tłum, kolejka i w ogóle jest gorzej niż przy poprzednim schronisku.

zywiecki10 (101 kB)

Czare goryczy przelewa to, że w jadłospisie nie mają pierogów. Krótka burza mózgów i decyzja, wracamy. O ile w tą stronę szliśmy jakieś dziesięć minut to w przeciwną robimy to w pięć, a ja się przy tym naprawdę zgrzałem, że przed schroniskiem czuję jak spod czapki zaczynają padać krople potu jednostajnym kap, kap. Po powrocie na Hale Boraczą okazuje się, że tu kolejka i tłum przebija ten na Rysiance. No dobra odwrotu już nie ma. Bohatersko razem z Ziutką spędzamy pół godziny w kolejce bo jak okazuje się Dorotka przyniosła sobie w termosie własną zupkę więc w sumie Ona nie musi kupować nic do jedzenia. Ja w międzyczasie patrząc na czas oczekiwania na różnorakie dania zostaję tylko przy drugim tego dnia napoju chmielowym. No kanapki które tu przytargałem w plecaku też trzeba będzie kiedyś zjeść więc prawdziwy obiad z nimi przegrywa. Tylko Ziuteczka zamawia pierogi z jakimś absurdalnym numerkiem w kolejce do odebrania. Siedzimy przed schroniskiem konsumując co tam mamy. W końcu pojawiają się pierogi Koleżanki i są przepyszne bo pomagamy w ich zjedzeniu.

Sprawdzam ile czasu zajmie nam zejście i wychodzi, że już jesteśmy spóźnieni. Ogarniamy się i ruszamy w pogoni za grupą.

zywiecki11 (88 kB)

... O dobra wodo, o dobra woda... niesie się po stoku prowadzącym do schroniska na Rysiance. Po chwili rozpoznajemy głos Grzegorza i dźwięki gitary. Jednak nie jesteśmy spóźnieni. Nasi jeszcze trzymają pozycje. No, ale skąd Grzesiek wziął gitarę. To po chwili się wyjaśnia. Cyganka Elwira znaczy się Waldek wyczarowali. Tak naprawdę grupa kowbojek i kowboi którzy Rysianke zdobyli konno podzielili się posiadanym instrumentem. My jeszcze mamy czas żeby podziwiać widoki i posłuchać Grześka oraz innych mu wtórujących.

zywiecki12 (49 kB)

Niestety trzeba zacząć zejście do miejsca gdzie czeka autobus. Żegnamy się z widokami i ostatnim dzisiaj schroniskiem.

Z Rysianki aż do parkingu w Żabnicy Skałce będzie nas prowadził szlak zielony. Momentami stromy i zdradliwy. Pełny śliskich kamieni i osypującej się z pod butów drobnicy. Oj wolałbym tędy wychodzić. Jak zapamiętam to dziś będzie cenne doświadczenie w razie repety tej trasy. Ostrożnie schodząc ciągle patrzymy pod nogi i przez to gubimy w końcu szlak. Na szczęście na krótko i dość szybko wracamy na niego. W końcu kończy się katorga dla kolan i wchodzimy na łagodny odcinek poprowadzony już normalną drogą. Jeszcze chwila klepania asfaltu i kilkanaście minut przed szesnastą jesteśmy na niedużym parkingu gdzie już na nas czeka autobus.

Cudowny dzień. Możliwe, że ostatni tak piękny na szlakach w tym roku, a na pewno tej jesieni. Na kolejnych wycieczkach górskich świat już może być czarno biały.

Dziękuję
Andrzej Pieniążek

Linia Powrót
copyright