kontur (2 kB)

Niech wiatr gra pieśń o Łemkowyni:
Beskid Niski - Wschodnia Łemkowszczyzna

Etap 1

18-20 września 2015 roku

Linia
Kierownik wycieczki: Dorota i Marek Szala
Linia lato (3 kB) pytul (76 kB)
znaczek (26 kB)


Hej, las rymanowski za mgłą,
a mnie dzisiaj jechać do Krakowa
czemuż mi to oczy zaszły łzą,
czemuż słońce za chmury się chowa?
Hej, gospodarz myje powóz na drogę,
spakowane koszyska już stoją,
jeno rozpierzchłych myśli sprząc nie mogę
ni w podróżny tobołek związać żałość moją.
Jeden mi się podobał ten las, jako ściana
stał przede mną posępny, dumny, tajemniczy...


W tenże sposób żegnał się z rymanowskimi zdrojami Stanisław Wyspiański – po 114 latach w ostatnią niedzielę lata w tenże sam sposób żegnamy również my to zaciszne miasteczko. Godzina 16.00 – odjazd: Do zobaczenia łemkowska kraino! Niech wiatr gra o tobie opowieść – „Bądźcie zdrowe, przeszłości uroczyste cienie”.

Zacznijmy jednak od początku naszą opowieść. Zaczęła się ona 18 września 2015 roku w cudownie słoneczny dzień, jeden z ostatnich, pożegnalnych dni lata. Przez Nowy i Stary Żmigród, Duklę, Daliową dotarliśmy do Jaślisk na stary trakt zwany traktem węgierskim. Stamtąd tymże traktem w górę doliny Bełczy, jak najbliżej źródlisk potoku spływającego z południowo-zachodnich stoków góry Kamień nad Jaśliskami. Zatrzymujemy się tuż przed drewnianym mostkiem w dawnej wsi łemkowskiej Lipowiec. Dalej już nie pojedziemy, bo mostek nie zniósłby masy trzyosiowego autokaru. Jest godzina 11.40. Wysiadamy.

niski01 (88 kB) dzien1 (12 kB)
Rozdział I - Kamień nad Jaśliskami i dolina Bełczy

Nie ma tutaj już żadnych łemkowskich chyży. Tylko zielone łąki, wśród nich rzędy starych drzew, ograniczone od wschodu i zachodu leśnymi wzniesieniami. Jedyną zabudową w dolinie jest gospodarstwo agroturystyczne „Ostoja” stworzone w 1998 roku przez Józefa Kuśnierza, stworzone z pasji do koni i miłości do Beskidu Niskiego, którego doliny takie jak te poskromione zostały przez przyrodę i leżą dziś jak na końcu świata. Nie zawsze jednak tak tu było, jeszcze nie tak bardzo dawno temu tętniło w niej życie wioski liczącej ponad 500 mieszkańców, założonej na prawie wołoskiej w 1527 roku.

Była to wioska, która leżąc przy handlowym trakcie systematycznie rozwijała się. Położenie to niosło korzyści, ale też było przyczyną zniszczeń i rabunków. Trakt handlowy stanowił bowiem dogodne przejście przez puszczę pokrywającą grzbiet Karpat, co wykorzystywali nie tylko kupcy, ale też wojskowi podczas wojennych zawieruch. Wioska niszczona była nie jeden raz: kilkakrotnie w 1657 roku przez wojska Rakoczego, w 1849 - wojska carskie śpieszące na pomoc Austrii w stłumieniu powstania węgierskiego, podczas I wojny światowej w bitwach o przełęcze została zniszczona 1/3 zabudowy wioski. Z kolei we wrześniu 1944 roku w wyniku toczonych tu ciężkich walk zostało zniszczonych ponad 60 budynków. Po tej kolejnej utracie swoich dóbr mieszkańcy ulegli agitacji Radzieckiej Komisji Przesiedleńczej i opuścili te tereny przenosząc się na tereny ówczesnego Związku Radzieckiego. Reszty dopełniła sotnia „Hrynia” paląc w 1946 roku niemal całkowicie to co we wsi pozostało, pozostawiając jedynie 3 budynki i cerkiew.

niski02 (10 kB)

Spośród łemkowskich wiosek Lipowiec wyróżnia się liczbą cerkwi jakie posiadał w tym samym czasie. Pierwszą unicką cerkiew wzniesiono tutaj w 1640 roku. Jej ślady można znaleźć po północno-wschodniej stronie od drogi. Gdy wysłużyła się po blisko trzech wiekach funkcjonowania mieszkańcy postanowili wznieść nową. Nie spotkało się to jednak z aprobatą przemyskiego biskupstwa grekokatolickiego, oczywiście przekładało się na brak funduszy. Mieszkańcy zbuntowali się przechodząc w tym samym momencie na prawosławie i sami wznieśli niewielki baraczek pełniący funkcję prawosławnej cerkwi. Przy starej wierze pozostała jedynie jedna siedmioosobowa rodzina. Po tych wydarzeniach bardzo szybko biskupstwo grekokatolickie znalazło pieniądze na budowę nowej cerkwi licząc na powrót mieszkańców do starej wiary. Tak się jednak nie stało i odtąd przez pewien czas stały we wsi trzy cerkwie.

niski03 (34 kB)

Przechodzimy przez drewniany mostek nad Bełczą podążając za zielonymi znakami szlaku gminnego przychodzącego tu z Dukli, a prowadzącego na Kamień nad Jaśliskami. Wnet schodzimy z traktu na wschód i przez krótki czas podchodzimy łąką do lasu, w którym dalej spokojnym tempem zdobywamy zbocze wzniesienia. Ścieżka przeciska się początkowo przez mieszany gąszcz. Omijamy powalony konar, mijamy dziwacznie poskręcane drzewo z uczepioną hubą, po czym wkraczamy w piękny bukowy las skropiony promieniami słońca.

niski04 (79 kB) niski05 (34 kB)

Mija godzina marszu gdy szlak prowadzi nas blisko krawędzi wyrobisk po kamieniołomach ogarniętych lasem. Powstały w okresie świetności pobliskich Jaślisk, kiedy mieszkańcy okolicznych wsi mieli obowiązek zwożenia do nich kamienia na budowę i utrzymanie murów miejskich. Znajdujemy się już w obszarze przywierzchołkowym objętym rezerwatem przyrody „Kamień nad Jaśliskami” chroniącym fragmenty typowej rzeźby Beskidu Niskiego wraz z porastającym ją lasem bukowym i bukowo-jodłowym, a także interesujące formy skalne i unikatowe bagniska zwane przez miejscową ludność „berezedniami”. O godzinie 13.00 docieramy do ścieżki odchodzącej od naszego szlaku na szczyt góry.

niski06 (90 kB)

Gminny szlak nie przechodzi przez wierzchołek góry, lecz idzie na granicę państwową. Na szczyt wiedzie wyraźna ścieżka, na którą kieruje nas drogowskaz. Ścieżką tą po kilku minutach dochodzimy do pierwszego niższego wierzchołka góry, a zaraz potem do drugiego, gdzie znajduje się ułożone usypisko kamieni, a na drzewie przyczepiona jest tabliczka szczytowa.

niski07 (127 kB) niski08 (127 kB)

Kilkanaście metrów na zachód znajdujemy krzyż wychodzący ze stożka usypanych kamieni. Pod krzyżem umieszczono tablicę upamiętniającą beatyfikację Jana Pawła II, a poniżej niej drugą z napisem: „Wzgórze ‘Kamień’. Na tym wzgórzu, przed laty, stanęły stopy przyszłego papieża Jana Pawła II. Na pamiątkę tego wydarzenia ten głaz kładziemy, ku pamięci potomnych poprzez wieki i pokolenia. Jaśliska 2005 roku.”

Odpoczywamy około godzinę na szczycie Kamienia nad Jaśliskami (857 m n.p.m.), najwyższym w paśmie granicznym ciągnącym się między Przełęczą Łupkowską na wschodzie i Przełęczą Beskid nad Czeremchą na zachodzie. Granica jest bliziutko. Stoi na niej słowacki słupek z nazwą góry. Granicą przebiega czerwony szlak słowacki i polski niebieski. Kierujemy się w lewo na wschód.

Podążamy granicą na wschód obniżając nieco swoją wysokość. Po kilku minutach po słowackiej stronie mijamy ogrodzoną drewnianymi żerdziami skromną nekropolię, potem jakiś bezimienny grób ułożony z kamieni, a za nim kolejną ogrodzoną nekropolię, a za jakiś czas mamy jeszcze kolejne. Łącznie sześć po słowackiej stronie.

Na wysokości ostatniej (szóstej z kolei) nekropoli po słowackiej stronie, w pobliżu słupka granicznego nr 134/2 mamy również cmentarz wojenny po polskiej stronie. Kto na nim spoczywa?...

niski09 (87 kB)
Za życia skłóceni
Śmiercią pogodzeni
Razem złożyli tu kości
Nie ważne kim byli
Co dotychczas znaczyli
Lecz że dochowali wierności

Te napotkane leśne nekropolie położone w miejscu zwanym Czereniny od czasu ostatniej wojny długo były zapomniane, mało kto o nich wiedział, mało kto potrafił je odnaleźć. Zarastały przez wiele lat chaszczami i borówczyskami, aż do roku 2003, kiedy zostały uporządkowane przez leśników i turystów. Są miejscem spoczynku żołnierzy armii rosyjskiej i austriackiej, poległych podczas walk zimowych o główny grzbiet Karpat na przełomie lat 1914-1915, podczas tzw. bitw o przełęcze.

Podczas nich na szczycie Kamienia doszło do krwawej walki na bagnety. W toczonych tutaj starciach zginęły setki żołnierzy walczących armii, zaś teren góry stał się rozległym pobojowiskiem. Trudno było ustalić liczbę usypanych wówczas mogił z kamieni. Cmentarz ten nie został objęty akcją budowy cmentarzy przez Wydział Grobów Wojennych (niem. Kriegsgraber Abteilung) utworzonym w 1915 roku w wiedeńskim Ministerstwie Wojny, który na terenie Galicji Zachodniej dokonywał pochówku ofiar I wojny światowej. Nie ma pewności dlaczego tak się stało. Miejscem tym w okresie międzywojennym opiekowała się młodzieżowa organizacja „Sokół”, ale po II wojnie światowej nikło ono w otchłani zapomnienia tak jak wszystko w Beskidzie Niskim.

niski10 (56 kB)

Zaglądamy dzisiaj na teren cmentarza przez drewnianą bramę z sentencją „Każda wojna jest ostatnia. Z nadzieją czekając na stwórcę”. Na pobliskim drzewie wisi dzwon wykonany z oryginalnej łuski armatniej. Jego głuchy dźwięk ledwie niesie leśna głusza:

PODZWOŃ… nam poległym w walce i cierpieniu Na KAMIENIU powstała sława naszego życia i śmierci

Wracamy trzymając się niebieskich znaków polskiego szlaku. Kilka minut przed godziną 14.00 mijamy odejście gminnego szlaku przez górę Kamień nad Jaśliskami. Podążamy dalej granicą państwową za niebieskimi znakami. niski11 (20 kB)Schodzimy zboczem porośniętym młodymi bukami i dorodnym paprociami. Niebawem opuszczamy rezerwat „Kamień nad Jaśliskami”. Pokonujemy niewielki garb, za nieco przerzedzonym od południa fragmentem lasu opuszczamy granicę. Niebieski szlak odchodzi na prawo zostawiając czerwony słowacki, który biegnie dalej granicą na Przełęcz Beskid nad Czeremchą. Schodzimy do doliny, w której rodzi się potok Bełcza. Po niedługim czasie, osiągamy ciąg drogi wyprowadzającej z doliny. Pół godziny później, o godzinie 15.55 docieramy nią na trakt z którego rozpoczynaliśmy tą wędrówkę, lecz znajdujemy się nieco bardziej na południe niż wówczas, na granicy wsi Lipowiec i wyludnionej wsi Czeremcha.

Stoi tu nietypowy drogowskaz szlaków: Barania Góra 76 h, Rabka-Zdrój 53 h, Certizne 1 h, Sátoraljaújhely 69 h, Tokaj 78 h, ul. Starowiślna w Krakowie 64 h, Howerla 128 h, Pop Ivan 136 h, Hnitessa 149 h.

Kierujemy się w stronę wsi Czeremcha. Mijamy tablice drogowe: po prawej z nazwą wsi Czeremcha, zaś po lewej z nazwą rumuńskiego miasta Babadag i odległością do niego 1034 km. Dlaczegóż akurat do tego miasta ktoś podał odległość z Czeremchy? W oryginalnym brzmieniu tureckim Babadağ oznacza „góra ojca”. Nazwa ta pierwszy raz miała pojawić się w pracach arabskiego podróżnika Ibn Battuty i w legendzie jest wiązana z postacią Baba Sary Saltuka, który w XIII wieku sprowadził w jego rejon wielu Turków. Babadag jednak bardziej jest nam znany z twórczości Andrzeja Stasiuka, współczesnego prozaika mieszkającego niedaleko stąd w łemkowskiej wiosce. Napisał on książkę „Jadąc do Babadag” o zapomnianych miejscach Europy Środkowej, uważanych powszechnie za brzydsze i gorsze, opowiadającą także o ich mieszkańcach niesłusznie uznawanych przez zamożniejszą część świata za prymitywnych i zacofanych.

niski12 (21 kB)

Przechodzimy kilka kroków dalej. Oglądamy się za siebie, na tajemniczą tablicę drogową i z jej drugiej strony widzimy inny zaskakujący i zastanawiający napis: Nordkapp 3190 km. Dlaczego na tej starej drodze właśnie Przylądek Północny, ten najdalej wysunięty na północ punkt świata, do którego można dojechać drogą kontynentalną został wyróżniony? Leży w trudno dostępnej Arktyce 2100 km od bieguna północnego, za najdalej na północ wysuniętym miastem świata. niski13 (29 kB)Gdy w 1664 roku po dwuletniej podróży włoski ksiądz Francesco Negri dotarł do niego jako pierwszy człowiek, napisał:

I oto jestem na Przylądku Północnym, na skraju Finnmarku, i ośmielę się stwierdzić, że jednocześnie na końcu świata, jako że nie ma zamieszkanych miejsc dalej na północ. Ten fakt dopełnia moją satysfakcję. Przybyłem tutaj, zobaczyłem i czuję się spełniony i zaspokojony. Tutaj kończy się moja ciekawość.

To odległe miejsce uważane wówczas za niegodne bliższej uwagi opisał również pewien dziennikarz, który towarzyszył księdzu Negri w podróży. Jego artykuł wzbudził spore zainteresowanie, przyciągnął uwagę ku miejscu, za którym ciągnie się tylko bezkresna przestrzeń oceanu, nad którym latem unosi się niezachodzące słońce. Jakaż metafora niosą drogowe informacje na drodze do Czeremchy, niezbyt dobrej dla zwyczajnych samochodów, aczkolwiek wygodnej dla wędrowca.

niski14 (45 kB) niski15 (46 kB)

Idziemy na południe w górę potoku Beskid, który zasila swymi wodami Bełczę. Wędrujemy przez tereny łemkowskiej wioski Czeremcha... ale nie ma w niej domów, nie ma mieszkańców. Czy coś pozostało po dawnych mieszkańcach tej doliny? Jakiś kruszejący krzyż przy drodze, a za nim rozległa i wciąż zielona łąka (widać przez kogoś koszona - nie wiadomo przez kogo). Bardziej spodziewać się można tutaj ducha dawnych mieszkańców niż żywego człowieka. Nieco dalej mijamy kolejny krzyż, a trochę dalej cokół ogołocony ze zwieńczenia. Nad doliną unosi się dziś bezkres spokoju, a przecież idziemy drogą wzdłuż której niegdyś sadowiły się chyże, pasły się krowy, a od czasu do czasu przejeżdżały powozy kupców poruszających się tym starym traktem handlowym do Jaślisk i z powrotem.

Wioska została założona w roku 1527. Położenie przy trakcie na Węgry zapewniło jej szybki rozwój i w połowie XVIII mieszkało w niej już prawie 500 Łemków wyznania grekokatolickiego. Głównym zajęciem włościan Czeremchy był wypas bydła. Oprócz domostw, w wiosce stała cerkiew. Nie wiadomo kiedy dokładnie ją wzniesiono, ale w 1761 roku napisano, że „Wystawiono tu cerkiew niezgorszą, przez węgierskiego kapłana i miejscowych chłopów, która od zewnątrz była gontem podbita.” W roku 1883 wzniesiono kolejną świątynię Opieki Matki Bożej (Pokrowy). Dzisiaj nie ma już ani pierwszej, ani drugiej cerkwi. W miejscu gdzie stała druga cerkiew stoi obecnie (od 2011 roku) obelisk z ikoną przedstawiającą Matkę Boską Pokrowy. Odnotowano na nim:

niski16 (50 kB)

Zniszczona cerkiew Przenajświętsze Pokrowy
wsi Czeremcha na zawsze pozostanie w pamięci
wypędzonych z ojczystych stron w 1947 roku
mieszkańców i ich potomków.
Czeremcha, 20.09.2011 r.
   sponsorzy:
   Welykanycz Jan, Anna - Toronto, Kanada
   Lechocki Antoni - Olsztyn, Polska
   Łac Maria - Wolwohampton, Anglia
   Rodzina Łac - Anglia
   Rodzina Welykanycz - Kanada

niski17 (42 kB)

Za obeliskiem, w głębi cerkwiska stoi krzyż. Po drugiej stronie drogi znajdował się cmentarz. Stoi na nim jeszcze kilka starych nagrobków, ale jeden jest z czasów współczesnych. Spoczywa w nim Żaneta Fucziła (Janet Fuchila). W lutym 2008 zmarła w Stanach Zjednoczonych. Urodzona za granicą wieś Czeremchę znała tylko z opowiadań, ale to wystarczyło - jej życzeniem było spocząć na ziemi jej matki. Jej prochy zostały pochowana tutaj latem 2008 roku.

Wracamy do Lipowca. Po kilkunastu minutach marszu mijamy ruiny budynków działającego tu w latach powojennych Państwowego Gospodarstwa Rolnego w Lipowcu (PGR). Zaraz dalej po przeciwległej stronie drogi widzimy tabliczki z nazwami ulic - ustawione przy polnych drogach, wskazują ulicę Babciną i ulicę Dziadkową. Cała ta wędrówka traktem pamiętającym najstarsze czasy życia w dolinie przepełniona jest refleksją nad bytem i przemijaniem. Droga przetrwała, ale zniknęło życie jakie było kiedyś przy niej. Dzisiaj prowadzą po niej znaki żółtego szlaku turystycznego, prowadzą przez wspomnienie tamtych dziejów.

niski18 (50 kB)

„Umarłe wsie, pogrzebani mieszkańcy, martwi żołnierze nieistniejących armii – to wszystko w zasięgu półgodzinnego spaceru. A jednocześnie pustka gór, zieleń, upał, cisza i drapieżne ptaki stojące nieruchomo w rozgrzanym powietrzu nad dolinami. Świat przypomina wtedy wielki, spokojny cmentarz całkowicie pozbawiony grozy śmierci. Wtedy prawie czuć pod stopami kolejne warstwy historii, ruin i kości. Bardzo jednak możliwe, że to specyfika tych stron, tego dziwnego rozdroża między Wschodem, który obcuje ze śmiercią jeszcze intensywniej, a Zachodem, który stara się w śmierć nie wierzyć” – tak pisze Stasiuk w książce „Nie ma ekspresów przy żółtych drogach” podejmując tematykę Beskidu Niskiego, gdzie jest czas by obejrzeć się za siebie, zastanowić się bez pośpiechu nad tym co było i co będzie, zatrzymać się w pędzie współczesnego życia.

niski19 (53 kB)

Po pół godziny marszu z Czeremchy o godzinie 16.45 docieramy do autokaru zaparkowanego pod gospodarstwem agroturystycznym „Ostoja” w Lipowcu. Trakt prowadzi dalej doliną Bełczy do Jaślisk. Podjedziemy nim do tego starego miasteczka...

Rozdział II – Na węgierskim trakcie

Słońce jest już całkiem nisko - wkrótce dotknie wzniesień Beskidu Niskiego. Jaśliska ogarnia senność. To niegdysiejsze miasteczko stanowiące centrum administracyjne i handlowe dla pobliskich siół swoją największą świetność ma już chyba za sobą. Na dawnej Łemkowszczyźnie było polską wyspą rzymskokatolickiej wiary. Rusnakom, czyli ludziom greckiej wiary nie wolno było się w nim osiedlać, zaś Żydzi mieli ograniczone prawa w dzierżawieniu nieruchomości i handlu w mieście. Rozwój Jaślisk miał znaczący wpływ na życie pobliskich siół łemkowskich.

Jaśliska założone zostały w 1366 roku, jako jedno z wielu miast lokowanych wówczas na terenie przygranicznym przez króla Kazimierza III Wielkiego. Miasto nosiło wówczas nazwę Hohenstadt (pol. Wysokie Miasto). Było jedną z wielu fortyfikacji zbudowanych wówczas dla ochrony granicy państwa, jak też dla przebiegającego tędy ważnego traktu handlowego zwanego traktem węgierskim. Miasto miało zatem znaczenie strategiczne dla ówczesnego państwa polskiego, a tym samym otoczone było królewskimi przywilejami.

Przechodzący przez Jaśliska trakt węgierski miał najistotniejszy wpływ na rozwój miasta. Traktem tym transportowano przede wszystkim wino z Węgier. Jaśliska otrzymały wszelkie możliwe przywileje w zakresie pobierania opłat z tego tytułu. Ponadto od 1595 roku każdy wiozący wino musiał składować wino w jaśliskich piwnicach uiszczając z tego tytułu odpowiednią opłatę tzw. „składowe”. Poza tą opłatę kupiec musiał również zapłacić 1 grosz od beczki na utrzymanie murów miejskich. Za niezastosowanie się do tych rozporządzeń groziła właścicielowi utrata towaru. Prowadziło to oczywiście do wielu zatargów z innymi okolicznymi miasteczkami, które takich przywilejów nie miały. Również kupcy, czy to z przymuszenia innych konkurujących miasteczek, czy też z chęci zaoszczędzenia na opłatach częstokroć próbowali omijać Jaśliska wioząc wino np. do Dukli, Rymanowa, czy Krosna. Jednak Jaśliczanie dobrze pilnowali swoich interesów i sami przeciwdziałali takiemu procederowi - napadali na kupców i przymusem doprowadzali do swojego miasta, by złożyli tam beczki z winem i uiścili za to wyznaczoną opłatę.

Zarówno w Jaśliskach, jak też w całej okolicy rozwijało się kamieniarstwo. Jego świadectwem jest herb miasta zawierający trzy żarna i dwa młotki do tłuczenia kamienia. Kamień zwożony był z pobliskiego kamieniołomu na górze Kamień. Zwózka kamienia do Jaślisk była obowiązkiem mieszkańców okolicznych wiosek, wchodzących w skład tzw. klucza jaśliskiego. Z kamienia tego wzniesiono m.in. mury obronne wokół miasta, które wraz z basztami przyczyniały się dla bezpieczeństwa miasta (m.in. umożliwiły odparcie najazdu wojsk Rakoczego w 1657 roku).

Najazdy wojsk, czy zatargi z sąsiadami przyczyniały się do spadku świetności miasteczka, ale prawdziwy upadek Jaślisk miał niespodziewanie inną przyczynę. Otóż po rozbiorach Austriacy przystąpili do modernizacji drogi przez znajdującą niedaleko na zachodzie Przełęcz Dukielską (500 m n.p.m.), niższą od Przełęczy Beskid nad Czeremchą, przez którą przebiegał trakt węgierski, o 81 m, a zarazem będącą najniższym obniżeniem w głównym grzbiecie Karpat. Na początku XIX wieku przeniósł się na nią cały ruch tranzytowy. Obecnie trakt węgierski wiodący przez Przełęcz Beskid nad Czeremchą nie ma już praktycznie żadnego znaczenia.

niski20 (42 kB) niski21 (27 kB)

O dawnej świetności niegdysiejszego miasteczka przypomina zachowany układ urbanistyczny wokół rynku. Do dziś współtworzy go wiele drewnianych domów. Najstarsze z nich, pochodzące z około połowy XIX wieku, stoją na zachodniej pierzei jaśliskiego runku (nr 26, 29 i 30). Są to wąskofrontowe budynki o konstrukcji przysłupowej, w których dach opiera się nie na ścianach, ale na narożnych słupach. Bardzo stare domy o konstrukcji zrębowej znajdują się po południowej stronie przy trakcie węgierskim (Droga Węgierska). Tam, gdzie od traktu odchodzi ulica Rozpatrz stoi inna chałupa o konstrukcji przysłupowej kryta gontem, zaliczana również do najstarszych w Jaśliskach.

Najwznioślejszym budynkiem w Jaśliskach jest oczywiście kościół pw. św. Katarzyny Aleksandryjskiej. Wzniesiono go około połowy XVIII wieku w miejscu stojącego tu od 1529 roku drewnianego kościoła pod wezwaniem św. Stanisława. Nie wykluczone, iż w Jaśliskach funkcjonowała wcześniej jeszcze jedna starsza świątynia.

niski22 (61 kB) niski23 (26 kB)

We wnętrzu kościoła, w ołtarzu głównym znajduje się cudowny obraz Matki Boskiej Jaśliskiej Królowej Nieba i Ziemi. Przedstawia Matkę Bożą trzymającą na lewym ręku Dzieciątko, prawą przytrzymującą smukłe berło. Obraz namalowany jest na desce. U dołu widnieje łaciński napis: „Virginis in gremio tener ecce recumbit Jesus cui caeli domus - alta tronus qmterra scabelle” oznaczający: „Oto spoczął na łonie dziewicy miłujący Jezus, którego domem jest niebo, niebiosa są mu tronem, a ziemia podnóżkiem”. Nie jest znana historia powstania tego obrazu. Mógł powstać on w XV wieku w szkole krakowskiej albo nowosądeckiej, ale też nie wykluczone, że mógł powstał na terenach dzisiejszej Słowacji, skąd został przeniesiony do Jaślisk podczas wojen husyckich dla uchronienia przed profanacją czy zniszczeniem. Obraz Matki Boskiej Jaśliskiej Królowej Nieba i Ziemi został ukoronowany w czerwcu 1997 roku przez papieża Jan Paweł II, podczas mszy w Krośnie.

Opuszczamy teren dawnego miasteczka i kierujemy się na Drogę Krakowską (Dalejowską). Z prawej na rynku stoi budynek nawiązujący wyglądem do dawnego ratusza miejskiego, którego ruina została zburzona kilka lat temu. W jego podziemiach wciąż istnieją stare piwnice, w których niegdyś przechowywano węgierskie wina. Tamten czas jednak minął. Niedawno jednak okolica , jak i same Jaśliska (pod zmienioną nazwą Żłobiska) stały się plenerem dla „Wina truskawkowego”, filmu Dariusz Jabłońskiego reżyserowanego na podstawie książki „Opowieści Galicyjskie” Andrzeja Stasiuka.

niski24 (44 kB)

Droga Krakowska odchodzi od jaśliskiego rynku w kierunku Daliowej, po czym łukiem skręca na północ mijając odejście na cmentarz. Stoi w tym miejscu czworokątny wysoki słup kamienny, pokryty łacińskimi napisami (niemożliwymi do odczytania). To kapliczka „Na Szwedzkim Kurhanie” wzniesiona w 1659 roku, pod którą ponoć pochowano tutaj polskich rycerzy poległych w bitwie ze Szwedami, choć raczej jest to kurhan usypany dla żołnierzy poległych podczas obrony miasta przed wojskami Rakoczego.

O godzinie 17.35 przekraczamy szosę Dukla-Komańcza i wchodzimy na drogę, która zachowała ślady utwardzenia i odwodnienia dawnego traktu węgierskiego. Ma on 5 metrów szerokości. Wspina się na grzbiet wzniesienia zwanego Górą św. Jana. W dawnych czasach przebieg dróg wymuszało ukształtowaniem terenu. Przy ich budowie wykorzystywano naturalne doliny, przesmyki górskie, czy też przełomy rzek. Jednak niekiedy prowadzono je grzbietami górskimi, by uniezależnić się od wylewów wód, czy zasp śnieżnych.

Fragment traktu węgierskiego, na który wchodzimy wspina się na grzbiet góry i szczytowym punkcie osiąga wysokość około 520 m n.p.m. Na zachowanym starym trakcie wiodącym tą górą utworzono ścieżkę historyczno-krajobrazową „Na węgierskim trakcie”. Ruszamy jej śladem.

niski25 (66 kB) niski26 (44 kB)

Zaraz na początku, u podnóża góry mijamy kapliczkę domkową zwaną „Na Sołtystwie”. W jej dolnej części widać wnękę do studzienki. Ludowe podania mówią o tym, iż kapliczka ta została zbudowana nad cudownym źródełkiem, zawierającym leczniczą wodę. Według legendy pewnego dnia pastuchowie pasący na łąkach konie ujrzeli na łąkach wielką jasność, która podążała od strony Węgier na Jaśliska. Była to Matki Boskiej z Humennego uchodząca przed prześladowaniami religijnymi. Przelatując nad tutejszym źródełkiem pobłogosławiła je i odtąd bijąca z niego woda stała się cudowna, uzdrawiająca ludzi. Matka Boska dotarła do Starej Wsi koło Brzozowa, gdzie do dzisiaj odbiera cześć.

Maszerujemy dalej traktem węgierskim nabierając sukcesywnie wysokości. Po 15-20 minutach dochodzimy do kapliczki „U Jana” pochodzącej ponoć z XVIII wieku, choć nie ma co do tego pewności. Znajduje się w niej rzeźba św. Jana Nepomucena, patrona chroniącego od złej wody, opiekuna podróżnych. Niegdyś był tu taki zwyczaj, by dookoła kapliczki oprowadzać bydło pędzone na targ do Rymanowa. Zabieg ten miał być gwarancją zdrowia i dobrej kondycji bydła, no i uzyskania tym samym dobrej ceny.

Z okolic kapliczki „U Jana” roztaczają się wspaniałe plenery, które nie umknęły uwadze scenarzystom wspomnianego wcześniej filmu „Wino truskawkowe” – były one kilkakrotnie wykorzystywane w tej ekranizacji. Podążamy dalej po łagodnej kopule szczytowej wzniesienia. Na jej kulminacji stoi antenowy maszt telekomunikacyjny.

niski27 (71 kB)

Łagodna obrazowość okolicy urzeka - mamy stąd panoramę nieprzeciętnie piękną, typową dla Beskidu Niskiego. Widać stąd urokliwe fragmenty Jaśliskiego Parku Krajobrazowego z Jaśliskami u stóp naszych, za którymi ciągnie się w głąb horyzontu dolina Bełczy otoczona masywem Kamienia (857 m n.p.m.) i góry Kamarka (630 m n.p.m.) po prawej stronie. Na zachodzie widzimy zalesione masywy Ostrej (687 m n.p.m.) i Piotrusia (728 m n.p.m.) przedzielone doliną Jasiołki.

niski28 (54 kB) niski29 (60 kB) niski30 (41 kB)

O godzinie 18.15 mijamy szczyt wzniesienia zwieńczony anteną telekomunikacyjną. Za nim zbocze delikatnie obniża się ku szosie na Rymanów, przy której znajduje się kilka współczesnych zabudowań wsi Szklary. Pierwotna zabudowa tej starej osady, wzmiankowanej w 1470 roku leżała w dolinie potoku Chyżyny (Hyżna) i należała do dóbr biskupich. Dzisiejsze leżą zupełnie gdzie indziej niż dawne zabudowania wsi, ulokowały się przy szosie wojewódzkiej do Rymanowa.

Na asfaltowej drodze przy przystanku autobusowym w Szklarach, o godzinie 18.25 gdzie kończymy spacer ścieżką historyczno-krajobrazową „Na węgierskim trakcie”. Żegnamy się z przepiękną krainą delikatnych wzniesień porośniętych lasami i dolin pokrytych zielonymi łąkami, z dróżkami i ścieżkami, z krainą urzekającą pejzażem Jaśliskiego Parku Krajobrazowego.

niski31 (27 kB) dzien2 (13 kB)
Kliknij aby przejść na relację z drugiego dnia Linia
Pełna relacja w .pdf
Relacja fotograficzna - Czesław Anioł
Relacja - Jadwiga Kwiecień
Relacja fotograficzna - Ireneusz Przeplasko
Linia Powrot
copyright