kontur (2 kB)

Koskowa Góra
13.03.2016 r.

Prowadzący: Andrzej Skibiński

koskowa-gora01 (136 kB)

Marylka

Koskowa Góra (867 m) – najwyższy szczyt pasma Koskowej Góry w Beskidzie Makowskim. Wznosi się pomiędzy miejscowościami Bogdanówką a Bieńkówką. W południowym kierunku odchodzi od Koskowej Góry grzbiet, który poprzez wzniesienia Bargłowej Góry, Syrkówki i Magurki opada do doliny Krzczonówki.
Szczyt Koskowej Góry jest płaski i rozległy, w większości bezleśny, dzięki czemu rozciąga się z niego panorama widokowa obejmująca cały horyzont. Dawniej pokrywały go pola uprawne, o czym świadczą zarośnięte trawą i krzewami sterty kamieni zbierane z pól. Niegdysiejsze pola na kopule szczytowej zamieniły się w łąki, stopniowo zarastające lasem. Na szczycie góry umiejscowione są trzy przekaźniki telekomunikacyjne, wśród nich jest przemiennik krótkofalarski na pasmo 2 m / 70 cm (SR9P / SR9PC). Na przełęczy (grzbiet Łazy) między Koskową Górą a Parszywką (Praszywką) stoi murowana kapliczka ufundowana około 1910 roku przez Jana Koska. Jest pokryta gontem, wewnątrz znajduje się figura z nazwiskiem fundatora przedstawiająca Chrystusa upadającego pod krzyżem po raz trzeci. Jak głosi podanie, rzeźbę zamówiono w Sidzinie dla Kalwarii Zebrzydowskiej. Podczas transportu trzy pary wołów zatrzymały się na grzbiecie nad Bogdanówką i nie chciały ruszyć z miejsca. Uznano to za Bożą wolę i wybudowano w tym miejscu kaplicę, w której umieszczono rzeźbę. W pobliżu kapliczki znajduje się kamienny postument, obok zaś drewniany krzyż z ludową rzeźbą Chrystusa. Przy kapliczce tej kończy się droga krzyżowa.
Tym razem pogoda zrobiła nam brzydkiego psikusa. Od kilku dni było brzydko, a w samą niedzielę całkiem się rozkwasiło, ale i w taką pogodę też można po górkach pochodzić. Wyruszyliśmy z Bieńkówki niebieskim szlakiem, lekko zdyszani zatrzymaliśmy się przy kapliczce. Tam można był schronić się przed wiatrem i spożyć śniadanko, na głowę co prawda kapało, czy bardziej sypało, trudno rozsądzić. Potem żółtym szlakiem przeszliśmy przez szczyt Koskowej Góry. Zatrzymywać się nie było po co, bo widać było bardzo niedaleko. Potem to już tuptało się w lesie, raz lewa stroną drogi, raz prawą, czasem środkiem w zależności od tego, która stroną płynęła sobie woda, kałuże różnych rozmiarów również bywały … . Pod koniec trasy trzeba było zdecydować się, czy w kierunku Makowa Podhalańskiego schodzić do końca żółtym szlakiem, czy troszkę dalej ale łagodniej, wejść na czarny a z Makowskiej Góry do miasteczka zielonym. Ja wybrałam wariant drugi. Jestem bardzo dumna z Amelki, całą trasę dzielnie przeszła i wybiera się na następną wycieczkę :). Troszkę szkoda, że pogoda była taka brzydka, trasa łatwa, dużo czasu, można byłoby gdzieś posiedzieć, poszukać wiosny …, ale to siła wyższa. Następnym razem będzie lepiej :)

Relacja fotograficzna - Koło ZA
Powrot
copyright