kontur (2 kB)

Bieszczady
13 - 17.10.2016 r.

Prowadzący: Bogumił Borowiecki

bieszczady01 (50 kB)

Krytykus d. Tytus

Zacznę trochę inaczej tzn. od kierownika wycieczki. Jak jeździliśmy ze Stefanem to na siłę wymuszaliśmy komunikaty, wszyscy wiedzą o co chodzi (czasem było ciężko). Natomiast Boguś, tak się przejął, że serwował nam, jak sam ujął - ogłoszenia parafialne (przyjmujemy z błogosławieństwem inwentarza).To nie wszystko, jest prawie jak Jasiu (no i może trochę przesadzam, Jasiu był niereformowalny), ale jak Boguś rozpisze program to trzyma się go z uporem godnym no- wielkich mistrzów , nie przeszkodzi mu nic, ani burza, ani ulewa idziemy i już. I tu jestem trochę w kropce, może to i dobrze, bo w innym przypadku pewnie nigdzie byśmy nie doszli albo wyszli. Ważne! - dba o grupę (tu muszę ze smutkiem stwierdzić) chodzących inaczej, idzie im na rękę np. mnie! Cóż tu dodać ma indywidualną wizję wycieczek i ją realizuje do skutku, ale jak nie on to kto? O dyscyplinie się nie rozpisuję - była i jest. O samej wycieczce - chcieli mieć kolory, to mieli! Były też jak zwykle imprezy - obchodziliśmy imieniny Marylki , Teresy, Jagody ,i Jadzi. Była i muzyka, Zygmunt starał się jak mógł. Atmosfera zabawy, była wspaniała, tak trzymać !!! Muszę jeszcze wspomnieć o małym epizodzie. Mój przyjaciel Zdzisiu niechcąco naruszył belkę wiaty i jaki efekt ! Belce się nic a nic nie stało, natomiast Zdzisiu zobaczył podobno niebo - leży sobie zadowolony i już miał nadzieję, że bez formalności tam zostanie, ale nic z tego - otwiera oczy i kogo widzi swoją Halinkę! Ale z tego co mi mówił to chętnie wrócił do rzeczywistości !? O zakwaterowaniu, wyżywieniu - nie wypowiadam się, bo każdy ,może mieć inne zdanie, to mu Konstytucja gwarantuje – dla mnie było OK. Zasłyszane- grupa co poszła na trasę w ostatnim dniu, była dumna z tego, że im się udało dokładnie przemielić błotko (pomimo trudnych warunków wykonali pracę społecznie użyteczną dla lasów państwowych). Natomiast reszta z nosami na kwintę siedziała w autobusie i zazdrościła im, że tego nie doznali. A dobrze im tak !!

Monika

Ach, te Bieszczady!!! Od kilku lat w jesiennej scenerii pokonujemy te szlaki. Tegoroczna aura dopisuje nam tylko w 50% i przeplata zimę z jesienią. Część turystycznej braci ma okazję nacieszyć się jednocześnie dwiema „porami roku”. Niestety omijają mnie tego typu doznania. Dokuczliwy wirus snuje się za mną, wiec z grupą „sprawni inaczej” przedreptałam „niskopienne trasy” Bieszczady spowite gamą kolorów głęboko poruszają. Czy można być obojętnym na to swoiste piękno? Zachwyt towarzyszy mi do końca pobytu w górach, bez względu na pogodę. Poza estetycznymi doznaniami są: geologiczne - wielobarwnymi minerałami, geograficzne: San niczym wijący się wąż, dorodny bieszczadzki drzewostan oraz mnogość i różnorodność flory i fauny. Obszar po którym wędrujemy, charakteryzuje duża ilość cerkwi, prawosławnych cmentarzyków i cmentarzy z okresu I wojny światowej. Natomiast „zapłakana” Cisna z wąskotorową kolejką i oryginalną architekturą drewnianą nadal urzeka. Bieszczadami nie można się znudzić, one mają w sobie czarowną moc i przyciągają niczym magnes. O tej porze roku połoniny w blasku słońca zawsze „płoną” złotem i purpurą. Jestem szczęśliwa, że w gronie osób serdecznych, z poczuciem humoru jest mi dane podążać w tym samym kierunku i świetnie się bawić.

Bieszczadzkie chwaty

Doczekaliśmy się wreszcie
gratki obiecanej:
Za Bieszczady w październiku
każdy zrzuci money.
Niestraszne nam wtedy błota,
wilki ani deszcze;
Od Tytusa po Marylkę
wszyscy chcemy: - "Jeszcze!"
Że szlak umknął? Że upadki?
Wciąż pod górkę mamy?
Zdzisio twardym jest przykładem,
że się nie poddamy!
Nieopodal źródeł Sanu
krzyże mgłą spowite
Wyszeptują nam historie
pośród mchów ukryte.
Sianki, Cisna czy Jabłonki
w pamięć zapadają,
Zaś gościnni Przysłupianie
pobyt umilają.
A Bieszczady? Jak to one
- kolorem pstrokate,
/Nudzą się, gdy są zielone/
róbmy zdjęcia zatem!

Marysia M.

bieszczady02 (37 kB)
Relacja fotograficzna - Koło ZA
Powrot
copyright