kontur (2 kB)

Tatry Zachodnie

13-14.09.2014 r.

Prowadzący: Stefan Jurkowski

Tatry

Monika

Wycieczka 13.09.2014 r. Zakopane – Kiry “ i jak kto chce” Grupa turystyczna nie zaliczająca się do ORŁÓW miała przejść Doliną Kościeliską do Smreczyńskiego Stawu i z powrotem. Jednak Józek i Tytus namówili nas / 9 osób/ na obejście małą pętelką: Stanikowy Żleb do Przysłop Miętusi i dalej Ścieżką nad Reglami do Doliny Kościeliskiej. Okazało się , że było “duże przewyższenie” i cała trasa wyniosła 14,3 km. Mimo własnych niedomagań i z pomocą dobrego humoru / żarty, śpiew, organki “Zygmuntówka” i piwo / pokonaliśmy całą trasę śpiewająco.
W drodze powrotnej w autobusie poprawili wszystkim humor Stefan i Andrzej. “Stefanówka” i Mała Złota Odznaka Turystyczna PTTK były miłym akcentem . W sumie okazało się, że dzięki Józkowi można więcej niż się planuje. Miło witamy w turystyce wesołą i promienną Anię Ż. -Zygmunt S. Piękne są te nasze Tatry i każdy znajdzie coś odpowiedniego dla siebie. Ależ jestem z siebie dumna, dałam radę wejść na Czerwone Wierchy! Kolana czuję jeszcze dziś, ale za takie widoki warto było !!! A kolana, jak muszą, to niech bolą, byle jeszcze długo służyły :) Cóż można pisać o trasie, początek wiedzie lasem, przez cały czas w górę, bo wysokość trzeba osiągnąć. Błotko było niczego sobie, nocą musiało nieźle padać. Od Przysłopu Miętusiowego jeszcze schodzimy trochę w dół, ale ostre granie są już wyraźnie bliżej. Dochodzimy wreszcie do samych skał i teraz pomału, bo zadyszka już spora, a uważać trzeba. Tu na górze wiatr osuszył kamienie, błota nie ma, bo pod nogami same skały. Drobne kamyczki uciekają spod butów, uważnie trzeba stawiać stopy. Jeszcze kawałeczek po łańcuchach i jesteśmy pod Małołączniakiem. Jak tam pięknie, wiatr chmury przegania. Raz nam świeci słoneczko, za chwilę mgła zachodzi na szczyty, Wielki Śpiący Rycerz przez cały nam towarzyszy.
Chwilę odpoczywamy na polanie i trzeba iść dalej. Idziemy zgodnie ze szlakiem, najpierw jest Małołączniak, potem Krzesanica, następnie Ciemnak. Tam ponownie pod szczytem odpoczynek przed zejściem. Delektujemy się tym co widać wkoło. Jeszcze trzeba coś zjeść, popić, by sił starczyło do końca i ruszamy w dół. Uważać trzeba bardzo, nogi zmęczone, na szczęście bez przygód docieramy do Cudakowej Polany, a stamtąd to już rzut beretem do Kir. Jeszcze mamy na tyle czasu, by w potoku umyć buty, a niektórzy nawet w Kirach zdążyli wypić piwo. Wyjście na Czerwone wierchy bardzo mnie zmęczyło, ale jestem bardzo szczęśliwa, że zdołałam tam się wdrapać. Wielkie przestrzenie, urwiska skalne, mgły przetaczające się po szczytach, to wszystko pozostaje w pamięci. Schodząc w dół wypatrywaliśmy ścieżki którą drapaliśmy się górę, dopatrzyliśmy się ludzi maleńkich jak mróweczki mozolnie pnących się w górę. W domu, na zdjęciu w wielkim powiększeniu odszukałam również tę ścieżkę i aż nie mogę uwierzyć, że naprawdę tam byłam. Było super !

Kozica

Krytykus d. Tytus

Tatry Zachodnie/Co ja mam pisać ( na moje nieszczęście) o udanej wycieczce, jak Monika i Zygmunt już ją pięknie opisali. Jednak udało mi się zwrócić uwagę na rozpiskę trasy. Stefan rozpisał tylko jedną trasę i zachęcał tym sposobem uczestników na pójście właśnie tą. Co tam, przewyższenie tylko 1300 m, kamole, podejście i zejście trochę trudne, może padać itd.
Tak zachęconych poleciało tylko 18 osób, sami wyrypiaże. Polecieli i zlecieli. Wyobraźcie sobie, że byli uszczęśliwieni, że jednak przeszli troszkę w/g Stefan trudną trasę. Ja zachęcony (zniechęcony ) poszedłem na trasę skróconą i też udało mi się ją przejść. Ale „te orły” mogą mi jednak zazdrościć, bo na trasie na halę Ornak widziałem dziesiątki spacerowiczów (było na kim oko zawiesić), a grupa Stefana tylko kozice, dobrze im tak ! Żałuję, że głosowałem za jednio-dniówką, bo ominął mnie spacer po Krupówkach, a tyle o nich słyszałem, szczególnie o wieczornych spacerach.

Muszę przyznać acz niechętnie, że wycieczkę należy zaliczyć do udanych !

Relacja fotograficzna - Halinka, Andrzej, Monika, Marta, Zygmunt
Powrot
copyright