Prowadzący: Bartłomiej Florczyk
Trasy:
Ciczmany - Fackovske Sedno, Fackovske Sedlo - Klak - Rajecka Lesna
Kunerad - Velka Luka - Mincol – Turie
Zwiedzono:
Ciczmany, Zyline, Rajeckie Teplice, Słowackie Betlejem w Rajeckiej Leśnej, zamek Kunerad, zamek Letiava, Bytce - a w niej wystawę drutarstwa w Sobaśnym Pałacu
(wyrazy sympatii i szacunku dla pani Mgr. Katarína Hallonová – vedúca oddelenia, historička drotárstva), Kasztel, Synagogę.
Jak tu skomentować tak udaną wyprawę - oj trudno będzie ! Myślę że wszyscy pamiętają gdzie deptali, co widzieli i co zaliczyli [za pamięć nie odpowiadam]. Na początku muszę nadmienić że Kierownik wycieczki, to ludzki Pan, zapewnił nam godny wikt i opierunek - nic dodać, nic ująć. Jeszcze jedno słowo o Kierowniku to człowiek o anielskiej cierpliwości - [do uczestników].Potrafił wytłumaczyć sprawę nawet na 6 sposobów usypiającym głosem sprawiedliwego. Jeszcze jedno jest mało reformowalny, mówiłem mu żeby opracował tylko jedną trasę dla mnie, a drugą dla reszty, niech lecą [dla swojej wygody] - to nie - dorobił jeszcze parę dodatkowych tras, przy mojej słabej głowie od razu się pogubiłem. A teraz parę słów o grupie, już im nie odpowiada chodzenie grupowo. Przez wieloletnie chodzenie po górach wyszkolili się na grupę indywidualistów - no jeszcze na szczęście latają parami. Źle reagują na komunikaty: np. wychodzimy o 9-tej oni są już na trasie o 8-ej. - taka to grupa. Myślę że będzie coraz gorzej, będą wylatywali na trasy nawet o 6-ej, a dlaczego ? - to już ja nie wiem. Niektórzy uczestnicy unikają nawet rozrywek kulturalnych, na imprezie z muzyczką i śpiewami była tylko grupka twardnieli, brawo im za to ! Na imieniny Ali i Jasia zebrała się część uczestników dzięki Bogusi, która wyganiała opornych z pokoi. Impreza jakoś się udała [były śpiewy], tylko nieliczni się migali. PS. Nie wiem czy Bartek był zadowolony, bo tylko nam zaserwował jeden dzień deszczu. Acha ! Jola Bartka częstowała nas smakołykami własnymi i ukraińskimi specjałami. Oj niedobrze się dzieje ! Żywcem nie było na co narzekać - jestem niepocieszony!
Zbratani z lasem i z górskim wiatrem, Białego dosiadając MAZELI, Azymut biorąc na Małą Fatrę, Mknęliśmy rączo, przygód złaknieni. Dla nas klasyczne górskie dreptanie - Czy to w spiekocie, czy z tnącym deszczem - Sowicie musi być okraszane Śpiewem, tańcami.../bywa, że kleszczem!/ Tytus zabiega o własne szlaki; Próżno by szukać innej przyczyny - Skrzętnie dobiera pasek na krzaku Do nałożonej rankiem bluzczyny. Oj, wzbudził Prezes zachwyt na szlaku! Wzdychała wdowa i dziewczyna, Gdy u wierzchołka stromego Klaku Smukłego dojrzały Apollina! Bogusia miała chwile napięcia, Gdy nieopatrznie w bagażnik zdała Corpus delicti w postaci zdjęcia, Jak z Arabami się opalała. Była i wpadka naszych biegaczy, Choć przed odjazdu zeszli godziną. Morał: ten, kto na pozór się ślimaczy, W porę dostrzeże szlak za świerczyną. Wiotkie bodziszki, szałwii kilimy Widoku cudnie nam dopełniały... Jeszcze Krainę tę odwiedzimy, Choć czekać przyjdzie pewnie rok cały. mm d. mk |