kontur (2 kB)

Horna Orava – Kopec
22.04.2012

Prowadzący: Bartek Florczyk

Horna Orava

Monika

Wycieczka wiosenna na Orawę z Bartkiem!! Wstęp: Dwie godziny kombinowaliśmy z Józkiem, żeby skrócić trasę. Nic z tego! Omotał nas Bartek i poszliśmy na całość. Na trasie nic nie brakowało. Było słońce, był śnieg – gdzie? – tylko na szlaku. Musieliśmy deptać raz borem raz lasem. Nie ominęło nas wpadanie po kolana w śnieg i jeszcze do tego do wody. Żeby było fajnie Bartek zaproponował nam skrót szlakiem rowerowym, ale szlak był oznaczony tylko w głowie Bartka [tego nie napisał] No to poszliśmy żeby tylko skrócić. Tak skracaliśmy, że nie znaleźliśmy czerwonego a niebieski, którego Bartek zapomniał zaznaczyć na rozpisce. Niech mu Pan Bóg wybaczy – ja nigdy. Ucieszeni, że nie zginiemy, pełn i relaksu wypoczęci, bo i po czym tu się było zmęczyć, z pieśnią na ustach dotarliśmy do Zuberca. Należałoby tu wspomnieć, że wysypał się worek z solenizantami i tak mieliśmy dwie Grażynki, Jurka [mekintosza] Marka i Bartosza – synek Ani B. Byliśmy zasładzani, na szczęście było też, co nie co. Śpiewy nie wyszły, bo nie było Uli. Z żalem muszę stwierdzić że wycieczka była udana i wszyscy zadowoleni [poza mną] wrócili w pielesze domowe. Krytykus d.Tytus. (red. Miało być Jurek metaxa. Ponieważ autor nie odróżnia metaxy i mekintosza proponuję spotkanie Tytusa i Jerzego z rzeczonymi przedmiotami i dogłębne poznanie różnic).

To nasza pierwsza wiosenna wycieczka … Jechaliśmy obawiając się o pogodę. Bartek był do wszystkiego przygotowany w najdrobniejszych detalach. Deszcz miał padać między 11 a13, na szczęście tylko się zachmurzyło, słoneczko schowało się głębiej za chmury i deszczyk padał, ale gdzieś stronami:). Panoramy piękne, wszystkie szczyty pokryte śniegiem, niższe partie już bez śniegu cieszą zielonością. Brzozy jeszcze bez liści, przez ich delikatne gałązki przebija biel ich kory. Z lewej strony podziwialiśmy dumny stożek Wielkiego Chocza, z prawej nasi panowie pokazują szczyt Siwego Wierchu, przy okazji wspominamy jak maszerowaliśmy w 2010 r. najpierw Biała Skała, potem Siwy, Ostry, Babki … i jak bolały kolana...W wyższych partiach brniemy po mokrym śniegu, od czasu do czasu zapadając się głęboko, czasem tak, że i skarpetka zrobiła się mokra. Szlak jeszcze nie uporządkowany po zimie, na ścieżkach bardzo dużo wiatrołomów, które trzeba obchodzić bokiem, lub tak mokry, że i tak lasem lepiej się szło. Na Słowackich szlakach urzekają piękne puste przestrzenie, wielkie łąki ciągnące się z jednej strony doliny po druga, nasze góry taż piękne, ale u nas takie przestrzenie można podziwiać tylko w Bieszczadach. Oko cieszyły delikatne krokusy, które wychylają fioletowe kwitki przez zeschłe zeszłoroczne trawy i wierzby w pełnym rozkwicie i pierwiosnki, pod koniec trasy nawet złote kaczeńce. Nawet Tytus nie może narzekać, że nic się na trasie nie działo:) I tak jak na porządnego przewodnika przystało Bartek tak wszystko przewidział, że dopiero po wejściu do autobusu spadł porządny deszcz … , było super...Uśmiech

Na Oravie
Relacja fotograficzna
Powrot
copyright