kontur (2 kB)

Bieszczady
04 - 07.10.2012

Prowadzący: Robert Szynal

Bieszczady

Dorota Szynal

POSPRZĄTANE BIESZCZADY!

Od Przełęczy Goprowców szlakiem na Tarnicę i dalej mijaliśmy się z młodymi osobami zbierającymi porzucone przez niesfornych turystów śmieci. To młodzież z II Gimnazjum w Ustrzykach Dolnych robiła porządki na bieszczadzkich dróżkach.Pod opiekuńczym okiem wykładowcy geografii z tejże szkoły, nie tylko sprzątali szlaki, również rozpoznawali topografię terenu. Takie 2 w 1.
Dowiedzieliśmy się, że tradycja ta ma już 35 lat i powstała sporo przed narodzinami głośnej akcji „sprzątanie świata”. Ci młodzi ludzie wzbudzali podziw nie wstydząc się schylać po papierki, puszki, butelki. Dawali też do myślenia mijanym turystom, którzy mogli zawstydzić się, jeśli nie za siebie to za innych uczestników górskich szlaków.
GRATULUJĘ!!!

Bieszczady

Krytykus d.Tytus

Wyprawa 4-ro dniowa w Bieszczady 4-7.10.2012 Teraz to już nie opisuje się wycieczek tylko pisze komentarze. Nigdy nic nie komentowałem, jak tu pisać?
Zacznę od pogody - lampa!!! To dla mnie minus, bo nie idzie skomentować.
Robert (Kierownik) zrobił rozpiskę tras, ale nadaremnie, bo się okazało, że grupa wysoko-kwalifikowana turystycznie rozebrała ją na czynniki pierwsze.
Tu muszę za smutkiem stwierdzić, że to Roberta nie załamało. dwoił się i troił żeby wszystkim dogodzić. Rozwoził uczestników na trasy następnie zbierał ich po kolei a nawet doradzał gdzie będzie lepiej iść (pewnie mnie miał na uwadze). A jak bardzo byli zadowoleni to przez 4 dni przy wsiadaniu do autokaru słychać było jak ćwierkali uszczęśliwieni. A już najbardziej słychać było Marylkę - śpiewa w chórku kościelnym.
Tak już na marginesie muszę z radością stwierdzić, że do zapewnienia rozrywki kulturalnej (przez duże K) to się nie garną Spotkała mnie miła niespodzianka znalazłem się w siermiężnym PRL-u (moje czasy - budowałem socjalizm, ale mnie się nie udało,a na noclegu był!) A myślałem, że jesteśmy w Europie. To już ciekawostka - pokoje niespodzianki - jak był stół to nie było krzesła i na odwrót, albo nie było ani stołu ani krzesła. Węzeł sanitarny był pięknie rozwiązany - można było równocześnie załatwiać 3 operacje! hej! Dla usprawnienia można było zawiązywać trójkąty - bez względu na płeć. Aha! Kierownik ośrodka powiedział, że budynek zastanie zachowany, jako czynne muzeum PRL-u. Liczy na tłumy korzystających z ośrodka. Widoków i wrażeń to ja już nie będę opisywał, bo i tak nic nie widziałem. Cały czas idąc patrzyłem tylko na nogi innego uczestnika, dreptającego przede mną. Na zatrzymanie to już nie było czasu, tylko wio do przodu. Nic dodać nic ująć. Tak żeśmy spędzali mile czas wędrując po połoninach.

Bieszczady
Relacja fotograficzna - Monika, Tytus, DRS
Powrot
copyright