kontur (2 kB)

Ochotnica (Andrzejki)
24 - 25.11.2012 r.

Prowadzący: Jan Nalepka

Pieniny

Janek

Trzecia dekada listopada, to zwłaszcza w górach – schyłek jesieni. Górskie panoramy przesłania często mgła, a wędrówkę po szlakach utrudniają błotniste, a czasem śniegowe kałuże. Kiedy temperatura spadnie i zaatakuje zima jest trochę łatwiej, bo ziemia zamarza a śnieg niweluje terenowe przeszkody. Aura nie zachęca do górskich wędrówek, pustoszeją więc turystyczne szlaki. Nawet jednak ta, wydawać by się mogło najbardziej zniechęcająca do wędrówek pora posiada swoje walory. Są nimi spadające liście, pastelowe barwy złotej jesieni przechodzące coraz bardziej w szarość i specyficzny pełen zadumy i nostalgii nastrój. Czasem jednak podnosi się kurtyna mgieł, albo jesienni wędrowcy zdołają wejść poza jej granice. Pokaże się wtedy nisko nad horyzontem zawieszone słońce i podświetli swoim blaskiem listopadowy pejzaż. Mam nadzieję, że będziemy mieć okazję zobaczyć piękne jesienne panoramy zwieńczone koroną Tatr. Z tą myślą zaplanowałem trasy listopadowej wycieczki. Aura o tej porze bywa nieobliczalna, dlatego trasy nie są zbyt długie i trudne. Będziemy wędrować szlakami Gorców, Magury Spiskiej i Pienin. Sprawdzimy czy „…w górach nie ma już nikogo…” Obok widoku gór walorem krajobrazów są zabytkowe kościoły, kaplice, szałas. Te budowle wpisują się w jesienny pejzaż, odsłonięte podmuchami jesiennego wiatru, który pozbawił liści otaczające je drzewa. Andrzejkowa impreza odbędzie się w dobrze nam znanej gorczańskiej wiosce – Ochotnicy Dolna, w przysiółku Młynne. Myślę, ze będziemy się tam dobrze bawić. Życzę więc, udanej zabawy i niezapomnianych wrażeń z jesiennych szlaków.

Wycieczka

24.11.2012 r. sobota

Trasa górska

Trasa górska skrócona

25.11.2012 r. niedziela

Trasa górska

Trasa spacerowa (Droga Pienińska)

Monika

Już koniec listopada, a Pani Jesień nadal nas rozpieszcza piękną aurą. W ostatnich tygodniach w Krakowie nawdychaliśmy się wszelakiego świństwa zawieszonego nad naszymi głowami, więc każdy wyjazd za miasto cieszy, nawet jeśli by i padało. Ale prognozy są dobre, rano i wieczorkami mgły, a w dzień możliwe słonko. Zwiedzanie zaczynamy od zabytkowego kościółka z 1650 r. w Jurgowie. Akurat był sprzątany, wiec mogliśmy go również podziwiać wewnątrz. A było co, bogate rokokowe malowidła, wiele złoceń i po podpowiedziach Janka zobaczyliśmy szatana, na szczęście pod stopami Św. Michała Archanioła. Następny przystanek zrobiliśmy na Polanie Podokólne, gdzie oglądaliśmy stare, pasterskie szałasy. Smutny to trochę widok, ale czas płynie, nikt tam już nie mieszka … Później jedziemy na Przełomy Białki. Piękny zakątek, wyniosłe skały Obłazowa i Kramnica z jaskinią w której odkopano bardzo cenne znaleziska. W Białce wody teraz niewiele, a tak potrafi być groźna. Następnie pojechaliśmy w kierunku Łapsz Niżnych, skąd wyszliśmy na szlak, ale jeszcze po drodze, tym razem tylko z przedsionka oglądnęliśmy następny drewniany kościółek. Wyszliśmy na trasę. Jak na tę porę roku jest ciepło i przez chmurki od czasu do czasu wygląda słoneczko, choć mgły snują się po górach. Idzie się dobrze, choć błotko miejscami niczego sobie. Nasze orły pogoniły do przodu i gdy trafiły na drogę znaczoną szlakami i dodatkowo używaną do zwózki drewna, to postanowiły powędrować bez szlaku. I wszystko było ok, tylko gdy rozciągnęliśmy się, to czasem traciliśmy się z oczu i przytrafiła nam się taka wpadka. Schodziliśmy w dół do drogi, przez łąki ogrodzone drucianymi pastuchami. Straciliśmy z oczu Bogusia i w pewnym momencie pojawił się nam Boguś hen wysoko nad nami z drugiej strony łąki. W duchu trochę ponadawałam, że nie dał nam odpowiednio szybciej znać, że trzeba iść gdzie indziej i pomaszerowałyśmy z powrotem w górę. Po drodze dziwiłam się tylko, że ten domniemany Boguś stoi tam jak słup i nawet nie pomacha do nas ręką. Gdy zmęczone wdrapałyśmy się na samą górę, to okazało się że to nie Boguś, tylko pasterz z owcami. I tam na górze patrzymy, a po przeciwległym wzgórzu wędruje w górę wężyk turystów. Co było robić, pośmialiśmy się z naszej głupoty i powędrowaliśmy z powrotem w dół. Gdy doszliśmy do szosy, to szosą dalej powędrowaliśmy do Łapszanki, gdzie miały być najpiękniejsze widoki Tatr, ale już od pewnego momentu wszystko osnuło się mgłami i Tatr nie było widać, ale też było pięknie, tajemniczo… Dzień zaczął chylić się ku zachodowi, gdy dotarliśmy do Rzepisk. Zajechaliśmy na miejsce zakwaterowania. Warunki bardzo dobre, gospodarze gościnni, serdecznie polecamy ośrodek pana Jana Jurkowskiego w Młynnem. Potem wyskakaliśmy się na „andrzejkach” i w niedzielę w zależności od kondycji każdy wybierał trasę litową lub zdecydowanie ambitną na Lubań. Z grupką przyjaciół poszłam Drogą Pienińską na spacer, trochę go urozmaicając. Po stronie Słowackiej weszliśmy na żółty szlak prowadzący na Targov i po spotkaniu ze szlakiem niebieskim zeszliśmy nim do Czerwonego Klasztoru i potem do Sromowców. Żal było wyjeżdżać, bo w niedzielę słoneczko świeciło od samego rana, ale co zrobić. W Grywałdzie zabraliśmy wszystkie orły z Lubania i w drogę do Krakowa….

Relacja fotograficzna - Koło ZA
Powrot
copyright