kontur (2 kB)

wiking300. (17 kB)

Spływ kajakowy Wisłą:
na trasie:
Nowe Brzesko – Opatowiec (39 km)

wisla01 (49 kB)
Rzeka Wisła

No i w końcu sezon kajakowy w roku 2021 możemy uznać za otwarty! W niedzielę
25 kwietnia zaczęliśmy go w miejscu, w którym zakończyliśmy sezon poprzedni w październiku 2020 roku.

Najlepsza dostawa Pocztą Polską

Przez parę dni poprzedzających spływ zapowiadało się, że raczej nie popłyniemy. Cały czas mniej lub bardziej intensywnie padało. Na szczęście pod koniec tygodnia pogoda zaczęła się poprawiać i szansa na ponowne zobaczenie Wisły z bliska powiększała się z dnia na dzień. W końcu nadeszła niedziela i trzeba było się ruszyć z domu na miejsce zbiórki Wikingów przy ulicy Bulwarowej. Zbiórka miała być o godzinie szóstej trzydzieści, ale najbardziej spragnieni pływania kajakami pojawili się na miejscu grubo przed szóstą. Gdy już prawie wszyscy chętni pojawili się na miejscu, na parking podjechała furgonetka opisana Poczta Polska. Jej kierowca wysiadł, odsunął drzwi i zaprosił nas do środka mówiąc, że to nowy transport na spływ. Grupa stała mocno zaskoczona i skonsternowana -no ale jak to przecież się tam nie zmieścimy!

wisla02 (85 kB)
Wnętrze nowego środka transportu Wikingów

Na szczęście pojawił się nasz Komandor i Prezes Wikingów, który uspokoił grupę. Ten furgon będzie ciągnął przyczepę z kajakami, a my podjedziemy normalnym autobusem. Jak powiedział, tak się stało. Po nas podjechał mini autobus, znany nam już z poprzednich spływów.

wisla03 (81 kB)
Nasze kajaki nadane bezpiecznie i pewnie

Z Nowej Huty wystartowało w sumie osiemnaście osób . Ostatnich czterech uczestników miało dołączyć już na miejscu startu.

No i w końcu na wodzie

Z drobnymi przygodami i krótkim postojem na stacji na tak zwany „śik stop” dojechaliśmy do Nowego Brzeska . Do brzegu Wisły czekał nas spacer znaną już gruntową drogą, którą pokonywaliśmy w październiku zeszłego roku w przeciwną stronę. Na szczęście odpadło nam kilkusetmetrowe przeciąganie kajaków po błocie. Poczta Polska dostarczyła je praktycznie na sam brzeg rzeki.

wisla04 (85 kB)
Wikingowie w marszu. Sytuacja co najmniej nietypowa

Nad samą Wisłą znowu niespodzianka. Przez te parę miesięcy pod wodą zniknęła kamienista plaża, na której lądowaliśmy kończąc poprzedni spływ. Sprawnie zdjęliśmy z przyczepy kajaki i zaczęliśmy ich wodowanie. I już po kilku minutach byliśmy na wodzie. Gdy pierwszy raz machnąłem w tym roku wiosłem była godzina siódma pięćdziesiąt.

wisla05 (63 kB)
Jedna z pierwszych osad już na wodzie

Nurt Wisły po ostatnich deszczach był tak szybki, że prawie nie trzeba było wiosłować ale część załóg spragnionych pływania szybko, wiosłowała zostawiając za sobą resztę kajaków. Część zdała się tylko na siłę rzeki i o wiele wolniej dała się jej po prostu nieść. Szybko minęliśmy most i dookoła nas została już tylko dzika przyroda. Na początku szybko wiosłowaliśmy, bo jak by nie było dzisiejszego dnia było do przepłynięcia 39 kilometrów. Wydawało się dużo, bardzo dużo więc machaliśmy energicznie rączkami połykając kolejne kilometry. Po dwóch godzinach okazało się, że mamy za sobą już połowę trasy . Na małej wyspie przy brzegu zobaczyliśmy „naszych”. Pierwszy postój zarządził Piotr zwany „Dyrektorem”. Z Danielem, z którym płynąłem, też postanowiliśmy rozprostować trochę nogi i poczekać na innych. Wyciągnęliśmy kajak na małą błotnistą plażę i zaczęliśmy drugie śniadanie. Co kilka minut dobijały do nas kolejne załogi.

wisla06 (99 kB)
Marzenka i Piotr wisla07 (107 kB)
„Fotografujcie Mnie” Królowa Teresa i Michał

W końcu na wysepce zrobiło się bardzo tłoczno, gdy malutki kawałek lądu zdobyli w końcu wszyscy płynący dzisiaj Wikingowie. Korzystając z tego, że nie było gdzie uciekać udało mi się ich zagonić do wspólnego zdjęcia.

wisla08 (103 kB)

WIKINGOWIE i nowo podbity ląd

Przenikliwe zimno skłoniło nas do powrotu na wodę i kontynuowania spływu. Teraz już wiedząc jak szybko niesie nurt nie musieliśmy już tak wiosłować. Teraz cieszyliśmy się spokojem i ciszą na rzece. Obserwowaliśmy ptactwo wodne, gadaliśmy, po prostu wypoczywaliśmy. Po kolejnych prawie dwóch godzinach znów przybiliśmy do brzegu robiąc sobie kolejną przerwę dla zebrania całej flotylli. Na chwilkę pojawiło się nad nami słońce ogrzewając zdobywców.

wisla09 (78 kB)
wisla10 (59 kB)
wisla11 (64 kB)

Do przepłynięcia, od tego miejsca piknikowego, zostało nam już tylko jakieś siedem może osiem kilometrów. Więc już zupełnie się nie spieszyliśmy z kończeniem spływu. Niestety w końcu trzeba było ruszyć dalej. I tu okazało się na tych ostatnich kilometrach, że jednak będzie trzeba się trochę pomęczyć żeby dopłynąć do mety. Wzdłuż koryta Wisły zaczął wiać mocny wiatr. Gdy tylko przestawaliśmy wiosłować to kajak praktycznie stawał w dryfie napędzany przez prąd rzeki, ale hamowany przez wiatr. Ale co to za przeszkoda dla Wikingów. Rozrzuceni w czasie, ale bez problemów i prawie bezpiecznie wszyscy dotarli do przystani promu w Opatowcu. Dlatego prawie bezpiecznie, bo okazało się, że miejsce lądowania jest błotnistą, śliską pułapką czającą się na nieostrożnych lądujących. Na szczęście wspólnymi siłami i z pomocą tych, którzy wylądowali wcześniej udało się bezpiecznie wciągnąć wszystkie kajaki na brzeg. Gdy już wszyscy byli bezpieczni na brzegu, przebrani i spakowani udało się jeszcze zrobić dwa kolejne zdjęcia grupowe. Jedno na przystani promu, a drugie pod srogim spojrzeniem Marszałka Piłsudskiego patrzącego na nas z cokołu pomnika.

wisla12 (94 kB)
wisla13 (124 kB)

Z trochę większą liczbą pasażerów ruszyliśmy w drogę powrotną do Krakowa. Czwórkę, która dołączyła do nas na starcie, zostawiliśmy po drodze w Koszycach. Dojechaliśmy na Bulwarową i tu okazało się, że to jeszcze nie koniec.

Jak to ja, przecież ja nic nie zrobiłem

Prezes Rysiek zaprosił nas wszystkich do nowej siedziby Klubu Wiking. Przebudowana i wyremontowana szopa już w niczym nie przypomina dawnej kanciapy. Oprócz podziwiania wnętrza czekała nas jeszcze mała uroczystość. Co roku na zakończenie sezonu Prezes Ryszard na grudniowej wigilii wręcza najróżniejsze dyplomy, odznaki i wyróżnienia dla zasłużonych kajakarzy. Niestety w zeszłym roku z powodu pandemii nie udało się tego zrobić. Więc wyróżnienia czekały nas dzisiaj. Dziewczyny Wiesia i Basia dostały dyplomy za przepłynięcie największej liczby kilometrów w 2020 roku. Jak dla mnie nie osiągalnej w ciągu roku odległości 253 kilometrów. Brawo dziewczyny! Michał, nasz biwakowy kucharz - magik umiejący upichcić coś z niczego, dostał dyplom za działalność w PTTK. Ale gwiazdą był Daniel, który dostał dyplom za udzielanie pomocy uczestnikom zeszłorocznego spływu Wisłą. Był zdziwiony, że przecież on nic nie zrobił -To było normalne i zwyczajne zachowanie, a nie bohaterstwo -stwierdził.

wisla14 (91 kB)
wisla15 (83 kB)
wisla16 (102 kB)

No i tym sympatycznym akcentem zakończyliśmy ten super spędzony dzień, w towarzystwie super pozytywnie zakręconych ludzi.

Andrzej Pieniążek (Szczypiorek)

Powrót

copyright