kontur (2 kB)

wiking300. (17 kB)

Spływ kajakowy Dunajcem etap 3:
na trasie:
Czchów – Ostrów

11.07.2021 r.

dunajec (109 kB)

Program spływu:


Spływ kajakowy Dunajcem cz. III:

11.07.2021 r.
Czchów – Ostrów


Rzeka o wielu obliczach

Punktualnie o 6:30 ekipa stawiła się na Bulwarowej (swoją drogą, szkoda że nie o 4 ;)), skąd wyruszyliśmy na trzeci etap pływania po Dunajcu. Wcześniejszy przyjazd do Czchowa, gdzie mieliśmy rozpocząć ten etap, pozwolił niektórym wypić kawę czy też rozkoszować się golonką na śniadanie z lokalnej jadłodajni, która trzeba przyznać, była całkiem dobra. W naszej świadomości, czekał nas tego dnia łatwiejszy odcinek Dunajca, jednak spokój nasz zburzył Pan Daniel dostarczający nam kajaki na cały zaplanowany szlak Dunajcem, swoją oracją na temat zagrożeń jakie możemy napotkać po drodze. Wiedzieliśmy już, że czeka nas jedno trudniejsze bystrze w okolicy Zakliczyna i przenoska przez próg w Łukanowicach. Poza tym Pan Daniel, w szczególności, przestrzegał przed zjawiskami wynikającymi ze sztucznego ukształtowania brzegów rzeki, które ma zapobiegać ich „podbieraniu” w czasie nagłych wezbrań i powodzi. Zjawiskami tymi mianowicie są wielkie wiry, które powodują dziwne zachowania kajaka, a realne zagrożenie stanowią dla amatorów kąpieli bez kapoka. Bogatsi o tę wiedzę ruszyliśmy na wodę.

dunajec01 (157 kB)

Jako, że startowaliśmy tuż za zaporą w Czchowie, zejście na wodę nosiło znamiona turystyki wysokogórskiej, z tą tylko różnicą, że w górach nie ciągniesz za sobą kajaka schodząc ze skalistego szczytu.

dunajec02 (160 kB)

Na „odpływne” jeszcze Pan Daniel rzucił, że burze w prognozach na godz. 15 i trzeba uważać. Wcześniej na szkoleniu mówił także o rekomendowanych zachowaniach w czasie burzy. Że należy zejść z wody i schronić się w miarę możliwości z dala od miejsc, które stanowią najwyższy punkt terenu, na którym się znajdujemy. Zatem ruszyliśmy. Początkowo spokojna i dość szeroka rzeka skoncentrowała się niebawem w pierwszym bystrzu. Jak to Kapitan mojego kajaka stwierdził - No to będzie na obudzenie! - No i było, bo fala pokaźna, efektem czego gacie mokre. Nic to jednak, gdyż temperatura dochodziła do 30 stopni. A z resztą po drugim etapie na Dunajcu każdy wie, że mokre gacie to norma. Potem rzeka rozlała się szerzej, a horyzont ukazał ruiny zamku w Melsztynie. Grupa rozpłynęła się rozdzielona wcześniej przeprawą promową. Każdy podziwiał, afirmował, dumał, gadał, milczał, na swój sposób reagował na otaczającą piękną rzeczywistość. Na tym odcinku rzeka to przyspiesza, to zwalnia, rozdziela się wokół kamienistych wysepek, to łączy i bardzo podobało mi się takie właśnie zróżnicowanie. W dalszym biegu bowiem, gdzie stworzono sztuczne umocnienia brzegów woda bardziej przypomina bulgoczący kocioł czarownicy. Była niespokojna i niepokojąca, kajak dziwnie się zachowywał, ciężko było utrzymać kurs. I było to już trzecie oblicze jakie ukazał mi Dunajec.

dunajec03 (71 kB)

Plażin

Komandor Ryszard zarządził postój obok mostu w Zawadzie Lanckorońskiej aby pozbierać rozpierzchłą grupę. Uczestnicy wylegli z kajaków, wyciągnęli zasoby żywieniowe i w ogólnej wesołości pędzili ten okołopołudniowy czas. O Ryszarda tego dnia szczególnie dbała rodzinna siła wyższa. Byli i tacy, jak nasza Basia, co nie przepuścili choćby promyczka słońca zdradliwe przesiewającego się przez chmury i plażowali beztrosko.

dunajec04 (96 kB) dunajec05 (99 kB) dunajec06 (104 kB)

Zepsuta statystyka

W niewielkiej odległości od mostu w Zawadzie Lanckorońskiej, na lewym brzegu rzeki wyłania się biały kościół. To znak rozpoznawczy, że zbliżamy się do bystrza, o którym mówił na szkoleniu Pan Daniel. Według prowadzonej przez niego statystyki wywraca się tam co czwarty kajak. Skoro zatem z naszej pokaźnej, bądź co bądź, grupy wywrócił się tylko jeden, to można uznać nas za wyjątek potwierdzający regułę bądź doszukać się u uczestników umiejętności zaprzeczania prawom natury. Bystrze jak bystrze, niby nic ale zakręt, bardzo silny prąd wody wyrzucający na skały oraz wiry w tym miejscu powodują, że jest ono niebezpieczne i bardzo łatwo o utratę panowania nad kajakiem. Wystarczy odrobina pecha, kilka centymetrów za daleko w lewą stronę i leżysz. Ja również usłyszałam za sobą złowrogi, nienadający się na cytat, pomruk Kapitana w czasie gdy pokonywaliśmy ten zakręt ale finalnie jakoś nam się udało wygrać w pojedynku z wirem. Przewidując możliwe trudności, Ryszard zatrzymał się na plaży tuż za bystrzem. I było to dobre przewidywanie, gdyż osada z kajaka, który się wywrócił wydostała się na przeciwny brzeg, skąd przeprawę zapewnił im Witek. Dziękujemy Witek za kolejną spektakularną akcję!

dunajec07 (103 kB) dunajec08 (121 kB) dunajec09 (95 kB)

Przenoska z burzą na plecach

Po akcji zakończonej sukcesem i krótkim odpoczynku popłynęliśmy dalej. Jeszcze niebo było niebieskie i płynęły po nim białe obłoki, ni jak nie przypominające komórek burzowych. W powietrzu czuć jednak było, że prognoza dzisiejsza się jednak sprawdzi. Zwiastowały to również nisko latające jaskółki brzegówki, czy też dla niektórych nietoperze...

dunajec10 (78 kB)

Po kilku kolejnych kilometrach zaczęliśmy rozpoznawać umówione znaki świadczące o tym, że zbliżamy się do progu wodnego w Łukanowicach, gdzie czekała nas przenoska. Pierwszym znakiem była tabliczka z napisem (nazwą miejscowości) Isep na lewym brzegu, a drugim linia wysokiego napięcia przecinająca rzekę dwa kilometry dalej. Za linią należało płynąć przy prawym brzegu, aż do wykoszonego miejsca, gdzie należało sprawnie dobić do brzegu i przenieść kajak. Próg w Łukanowicach w istocie okazał się potężny. Dodatkowo za nim pienił się potężny odwój, który jak opowiadał Pan Daniel nie jednego już pokonał.

dunajec11 (104 kB) dunajec12 (79 kB)

I tutaj już było widać zbierające się za nami ciemne chmury, które nie zwiastowały niczego dobrego. Jeszcze posililiśmy się nieco, a Królowa Teresa I z Basią skorzystały z okazji i oddały się nawet ożywczej kąpieli w zimnych wodach Dunajca, chlapiąc się przy tym i wrzeszcząc jak dzieci. Piękny to był obrazek.

dunajec13 (89 kB)

Potem należało się już spieszyć, gdyż wyraźnie burzowe chmury, coraz ciaśniej pokrywające firmament nieba za nami, nie dawały nadziei na uniknięcie konfrontacji. Starannie omijając odwój za progiem, odpłynęliśmy kierując się na metę spływu. Ostatnich kilka kilometrów, gdy czuć było już burzowy oddech na plecach i mając na uwadze w jak katastrofalny sposób w ostatnim czasie zjawiska te u nas przebiegają, przebyliśmy w znacznym pośpiechu usiłując wypłynąć spod chmury. Ostatnie metry przed metą mignęły już w deszczu. Pobiłam tego dnia dwa własne rekordy, a mianowicie rekord prędkości na finiszu jak również rekord prędkości w sprzątaniu kajaka z brzegu. Cóż, nie ma jak skuteczna motywacja...

dunajec14 (76 kB) dunajec15 (93 kB)

Ryśkowe szczęście

I jak to na Ryśkowych spływach bywa, największa ulewa albo wytrzyma póki wszyscy nie przypłyną i nie wsiądą do autobusu albo pójdzie bokiem. Takie to już Ryśkowe szczęście, bo i tym razem tak było. Nie dosyć, że trochę nas tylko zmoczyło przed metą, to cała nawałnica skoncentrowała w Brzesku. Pozwoliło to kilkorgu uczestników odnaleźć w sobie jeszcze wewnętrzne dziecko na lokalnym placu zabaw, a Królowa Teresa I przeszła samą siebie prezentując akrobatyczny wychył na sprężynowym koniku...

dunajec16 (114 kB) dunajec17 (114 kB)

Po tych wyczynach i zdaniu kajaków ruszyliśmy w drogę powrotną przyglądając się na trasie skutkom nawałnicy, która nas ominęła dzięki Ryśkowemu szczęściu.


Katarzyna Nowaczyńska

Relacja fotograficzna - Katarzyna Nowaczyńska
Powrót

copyright