kontur (2 kB)
beskid-sadecki1 (176 kB)

Beskid Sądecki: Eliaszówka ze Słowacji

12.04.2025 r.

Linia
Kierownik wycieczki:
Władysław Aksamit
Linia

Trasa:

jarabinsky (89 kB)
Jarabinský prielom

Jarabina - Eliášovka - Piwniczna 12.04.2025

Data
odbycia
wycieczki
Trasa wycieczki Nr grupy
górskiej
wg reg. GOT
Punktów
wg reg.
GOT
Czy
przodownik
był obecny
12.04.2025 Jarabina - Čierťaže
5,2 km s-gora (0 kB) 305 m
Słowacja 8 Tak
12.04.2025 Čierťaže – Eliášovka
6 km s-gora (0 kB) 340 m
Słowacja 9 Tak
12.04.2025 Eliášovka - Piwniczna BZ.09 7 Tak
RAZEM 24  
jarabinski-przelom (110 kB)
Metalowe schody i kładka nad potokiem Malý Lipnik

Eliaszówka
czyli
wyprawa w Góry Lubowelskie

Ponieważ to moje pierwsze sprawozdanie pisane dla eliaszowka01 (33 kB)Wierchu, czuję niemałą presję. Nawet większą niż na trasie, bo tam szedłem szlakiem, więc nawet ja nie dałem rady zgubić się. Początek wycieczki był identyczny jak w poprzedni weekend, czyli daleka wyprawa na Słowację, aż do wioski Jarabina za Starą Lubowną, a stamtąd zdecydowanie najładniejszą trasą jaką tylko można wyjść na Eliaszówkę. Zanim jednak zaczęliśmy się wspinać, eliaszowka02 (47 kB) czekał nas Jarzębiński Przełom i Czarcia Skała. Dotarliśmy do metalowych schodów, a nimi w dół do platformy zbudowanej nad potokiem Malý Lipnik. Wszystko to wyglądało pięknie – woda wiła się między wysokimi skałami a miejscami tworzyła małe wodospady. To chyba najładniejsze miejsce na całej trasie, co nie znaczy, że później było brzydko! Podchodziliśmy cały czas pod górę, ale nie było jakoś trudno. Gdy minęliśmy kaplicę, zobaczyliśmy Czarcią Skałę – Čertova skala.

eliaszowka03 (42 kB)

Mniej więcej od tego momentu zgodnie z prognozą zaczęła poprawiać się pogoda. Najpierw pojedyncze przebłyski, a potem słońce wyszło na całego i tak zostało już do końca. A przed nami najbardziej widokowa część trasy. Pewnie lepiej byłoby tamtędy schodzić, wtedy najładniejsze widoki mielibyśmy przed oczami, a nie za plecami, ale i tak nie było na co narzekać. A my w końcu weszliśmy do lasu i szlak zrobił się trochę bardziej stromy.

eliaszowka04 (33 kB)

Ale tylko odrobinę. U podnóża Eliaszówki była szansa odbić na polanę Zvir, gdzie w konsekwencji objawień, czy też rzekomych eliaszowka05 (62 kB) objawień – to już jak kto woli – pod koniec ubiegłego wieku pobudowano kaplicę i powstało Sanktuarium Matki Boskiej Litmanowskiej. Ja, ponieważ już kiedyś w kaplicy byłem, tę zdecydowałem się odpuścić i pójść prosto na szczyt. Ten manewr spowodował, że na szczyt Eliaszówki dotarłem jako pierwszy z grupy. Tym razem spokojny, że nikogo nie wyprowadziłem na manowce. Na szczycie znajduje się drewniana wieża widokowa, będąca generalnie sporym rozczarowaniem. Nie wiem, czy las tam rośnie tak szybko, czy włodarze Piwnicznej mieli za mało unijnej kasy na drewno, a w sam raz na… łatwo się domyślić na co. Wieże widokowe rosną ostatnio eliaszowka06 (34 kB)w Beskidach jak grzyby po deszczu. Fajnie się tak wydaje unijną kasę, a i na boku coś skapnie. Tak czy owak pomost widokowy na szczycie z trudem wystaje ponad część z otaczających go drzew. I niewątpliwie z roku na rok będzie coraz gorzej. No, chyba żeby jakaś gradacja kornika ��. Schodząc z wieży, widzę, że większość grupy jest już na miejscu i pada – jak się za chwilę okaże – doskonała propozycja, by na zejściu odwiedzić Chatę Magóry. Czasu mamy aż nadto, więc lekkie zboczenie ze szlaku nie będzie problemem. W środku jest wybitnie kameralnie, wręcz powiedziałbym domowo, ale ponieważ świeci słoneczko, zdecydowaliśmy się nasycać na zewnątrz. W sensie, że słońcem, ale zaraz postanowiłem przejść do bardziej konkretnego nasycania. Menu mimo że oferuje lokalną kuchnię paradoksalnie jest również dość egzotyczne. Przynajmniej dla mnie. Bo jak inaczej nazwać pierogi z czosnkiem niedźwiedzim albo pokrzywą? Egzotyka pełną gębą.

eliaszowka07 (33 kB)

Ja w ramach eksperymentu wybieram te pierwsze. Nie jest to moja bajka, bo co to za pierogi bez mięsa? Ale jak na danie vege – dały radę. Na pewno dużo lepsze niż jakieś sojowo-humusowe ohydztwo. Ale to jeszcze nie koniec eksperymentów, bo na półce przy barze stoją przyciągające wzrok butelki, a w nich naleweczki. To już zdecydowanie moja bajka �� W zasadzie jedyną wadą tych nalewek jest ich cena. Ciężko byłoby się nimi upić bez wyraźnego nadwyrężenia portfela. Ja decyduję się jedynie na łyczek czarnej porzeczki. Jest bardzo ok, ale cena jednak zniechęca do kontynuowania eksperymentu. eliaszowka08 (49 kB) Może następnym razem? Ty bardziej, że nadal zostały do wypróbowania pierogi z pokrzywą! Ale to może wtedy, gdy pokrzywa będzie z łąki, a nie z przetworu. Może? Trochę się tu zasiedzieliśmy, a czas płynie nieubłaganie. Pora ruszać. Na szczęście już niedaleko. Godzinka z okładem marszu i zaczynamy schodzić do Doliny Czercza, gdzie czeka na nas autobus. Najszybsi korzystają jeszcze przed powrotem z zielonej trawki koło parkingu. Ponieważ szlak nie był wymagający, a czasu aż nadto, wszyscy są o czasie. Co prawda nie wszyscy w tym samym miejscu, gdyż ostatnie dwie osoby meldują, że jakimś dziwnym przypadkiem dotarły do rynku w Piwnicznej-Zdroju, ale to nie problem, bo zabieramy je po drodze i potem już bez postojów, docieramy do Miasta.


"Regi"

Linia
Relacja fotograficzna - Władysław Aksamit
Relacja fotograficzna - Halo Eugeniusz
Relacja fotograficzna - Beata Batko

Powrót
copyright