Kierownik wycieczki: | Zdzisław Gardziel |
PROGRAM WYCIECZKI:
Trasa górska:Te nasze wielkanocne spotkania na dobre weszły do tradycji „Wierchu”. Ale jesteśmy klubem górskim, więc przyświecała nam zasada: najpierw wędrówka, potem biesiada… I tak 24 marca z Rabki Zaryte ruszyliśmy na Luboń Wielki, jeden z najbardziej znanych i lubianych turystycznie szczytów Beskidu Wyspowego. Myliłby się ktoś, kto by sądził, że zima odeszła razem z utopioną marzanną. W górach – tak niedaleko przecież od Krakowa – jeszcze ją widać; walczy ze słońcem, lśni lodowymi podejściami, okrywa białą pierzynką drzewa, krzaki i ziemię.
Było ślicznie, rześko, niesamowicie słonecznie. Udzieliła nam się ta pogoda.
Wszyscy: młodsi i starsi w dobrych nastrojach wędrowaliśmy na szczyt Lubonia aby podziwiać piękną panoramę, wystawiać buźki do jeszcze zimowego, a może już wiosennego słońca, robić pamiątkowe zdjęcia przy ciekawym schronisku zbudowanym w okresie międzywojennym.
Po odpoczynku udaliśmy się do Krzeczowa. I tu miła niespodzianka: naprzeciw nam wyszedł Tadek. Jak prawdziwy Gospodarz w czarnym góralskim kapeluszu, opasany gazdowskim pasem i ozdobiony spinką góralską parzenicą prowadził nas na swoje „włości”.
Opowiadał o tak jeszcze niedawnej historii ziem beskidzkich, pamięci o ludziach którzy walczyli za tą ziemię, polegli na niej… Ciekawe. A potem była już biesiada; gdy my wędrowaliśmy, inni przygotowywali stoły biesiadne. Pełno było na nich pysznych tradycyjnych wielkanocnych specjałów: serniczki, mazurki, makowce i makowniki, babeczki, pierniki, ciasta i ciasteczka. Nie zabrakło, a jakże!: tradycyjnego jajeczka, chrzaniku, smalczyku, pysznego chlebusia i ogóreczka, sałatek różnych rodzajów i pasztecików. A jak ktoś miał ochotę to była także kiełbaska z ogniska.
Było co jeść i pić! Wierzcie mi: jeśli ktokolwiek był jeszcze głodny to albo chory albo poszczący –bądź co bądź mamy Wielki Post. Więc tradycyjnie musiały być też palmy wielkanocne – nasza najmłodsza grupa w osobach Wiktorii, Ali, Natalii i Karola – przy pomocy instruktorów wykonała niezwykłe i unikatowe palmy wielkanocne. No cóż, trochę im zazdrościłam, że nie mam takich zdolności.
Cała impreza była bardzo udana nie tylko dlatego, że pogoda dopisała. Dopisały humory i nasi gospodarze – Marta i Tadek, którzy przyjęli nas pod swój dach i mam nadzieję, że jakoś znieśli ten najazd turystycznej braci.
Wszystkim: Koleżankom i Kolegom, którzy wnieśli wiele trudu aby to wielkanocne spotkanie się udało, jeszcze raz dziękujemy i życzymy Wesołego Alleluja na nasze wspólne wędrowanie.
Z turystycznym pozdrowieniem - Ala Obrzut.