Kierownik wycieczki: | Jan Ślazik - Przodownik Turystyki Górskiej |
Program wycieczki:
11 sierpień 2017 - Dzień pierwszy
Doczekaliśmy się !!!
Szybko i bezpiecznie dojeżdżamy z Krakowa do Lądka Zdroju skąd wyruszamy na ostatni etap Głównego Szlaku Sudeckiego im. Mieczysława Orłowicza, silną grupą dwunastu niezłomnych i zamierzamy dojść do Złotego Stoku. Będziemy przemieszczać się przez Góry Złote a od trzeciego dnia przez Góry Opawskie. Aby nikt nie zgubił się na trasie, jeszcze w busie, zostaliśmy zaopatrzeni przez prowadzącego wycieczkę Janka Ślazika w mapki i ustny opis tego na co warto zwrócić uwagę w drodze.
Już na początku było widać, że niektórzy z nas mają dodatkowe cele. Jedni przyspieszają aby na końcu zwiedzić kopalnię złota, inni zamierzają odnaleźć i udokumentować znajdujące się na całym szlaku wszystkie figury i obrazy przedstawiające św. Nepomucena (części z nas udziela się entuzjazm Reni i również wypatrujemy "Nepomucenka" - żniwo bogate albowiem w tych stronach święty jest bardzo popularny)
Ruszamy. Deszcz dopada nas już w Orłowcu gdzie stoi kościół pw. św. Sebastiana z 1600 r. a w okolicach Wielkiego Jawornika (872 m npm) wzmaga się i zaczyna mocno grzmieć. Przydały się powtarzane na każdym wyjeździe "nauki" zachowania w czasie burzy. Niby las ale wysokie drzewa rzadko rosną i nie wiadomo co na to piorun? Każdy radzi sobie tak jak pozwalają
warunki, jedni chowają się pod wiatą a dwie uczestniczki chronią się w młodniku (siadają w kucki, złączają butki i odrzucają kije - klasyka). Zagrożenie mija więc ruszamy dalej i po drodze
mijamy pensjonat "Złoty Jar", "Sztolnię Książęcą",
nieczynny kamieniołom który odważnym zapewnia silne emocje w parku linowym i zjazdy na linie, i już jesteśmy w Złotym Stoku gdzie w sklepie z pamiątkami przy kopalni złota przybijamy w książeczkach GSS kolejne pieczęcie.
W kopalni nie zgubił się nikt więc wyruszamy do Głuchołaz położonych nad Białą Głuchołazką, przez Czechy, na skróty, pod ciemnymi, burzowo-deszczowymi chmurami.
W O.W."Czerwony Kozioł" będziemy spędzać wieczory, noce i wczesne poranki, tam też dołącza do naszej paczki kolejna uczestniczka wyjazdu, znana nam Ulka.
12 sierpień 2017 - Dzień Drugi
Dojeżdżamy do Złotego Stoku, również skrótem przez Czechy, na parkingu przy kopalni robimy sobie fotkę i ruszamy w drogę
.Mijamy po prawej stronie zabytkowy piec do wypalania kamienia wapiennego z XIX w.
i po krótkim czasie z szosy skręcamy w lewo do lasu. Wygląd i ściółka obiecują, że mogą rosnąć tu grzyby ale zamiast nich za Kolonią Błotnicką nieoczekiwanie natrafiamy na pomnik przyrody "Głaz Błotnicki".
Pod wiatą nieopodal robimy sobie przerwę na małe co nieco i ruszamy dalej. W miejscowości Błotnica witają nas okrzykami kolorowe pawie - czyżby wiedziały, że idzie tak ważna grupa?
Teraz asfaltem wdrapujemy się na Złote Wzgórze (252 m npm) a po lewej stronie w oddali błyska do nas niebieską barwą woda w Zbiorniku Kozielno.
Cały czas zasuwamy asfaltem, jest ciepło ale do wytrzymania. Po prawej stronie rozciągają się plantacje chmielu i niektórzy z nas po raz pierwszy mają okazję zobaczyć zieloną bazę złotego płynu.
Docieramy do granic Paczkowa i na wstępie jest okazja do zwiedzenia Muzeum Gazownictwa (dawna gazownia) gdzie zachowały się w całości urządzenia do produkcji gazu miejskiego (później okazuje się, że Janek zakończył zdobywanie odznaki "111" - zainteresowanych odsyłam do netu).
Już w Rynku "ochom i achom" nie ma końca, bowiem Paczków - rok założenia 1254 - to polski odpowiednik francuskiego Carcassonne z racji zachowanych niemal w całości murów
obronnych z bramami, wieżami, pięknym ratuszem z wieżą widokową, kościołem pw. św. Jana Ewangelisty z charakterystycznym wykończeniem dachu świątyni w formie tzw. "jaskółczych ogonów" i potężną wieżą.
Odwiedziliśmy również ciekawe miejsce Dom Kata, który łaskawie nas oszczędził a nawet
zaoferował pieczęć do książeczki. W zaciszu restauracji "U Niemca" uzupełniamy płyny i posilamy się co pozwala na dalszą wędrówkę do Unikowic gdzie przy drodze stoi kamienny krzyż pokutny (stawiane od XIII w. - w Polsce zachowało się ich ok. 600), zgodnie z tradycją w miejscu popełnienia zbrodni.
Krzyż musiał być wykonany własnoręcznie przez winowajcę a skala zadośćuczynienia rodzinie ofiary każe mi domniemywać iż zabójca musiał być raczej osobą majętną. Ruszamy dalej przez Ujeździec z kościołem pw. św. Katarzyny Aleksandryjskiej z 1834/5 r i zespołem pałacowym z XVI-XIX w. i po niecałej godzinie docieramy do Trzeboszowic. Wieś założona w 1293 r. zwana "Swemenicz", zmieniała nazwę parę razy, by od 1947 roku nosić obecną, posiada zabytkowy dwór z 1800 r. i neogotycki ceglany kościół pw. św. Jadwigi z 1888 r.
Busem przemieszczamy się do Głuchołaz na zasłużony odpoczynek ale część z nas wysiada wcześniej by zwiedzić centrum miasta.
13 sierpień 2017 - Dzień Trzeci
Rankiem ruszamy z Trzeboszowic, gdzie dowiózł nas pan kierowca niezawodnym busikiem, do Ratniowic, przez Piotrowice Nyskie z zespołem pałacowym z 1660 r. i zabytkowym parkiem z XIX w. dochodzimy do Kałkowa gdzie zachował się kościół pw. NMP i św. Jerzego z XIII w. Mijamy Łąkę, Jarnołtów i dochodzimy do Sławniowic sławnych z działającej do dnia dzisiejszego Kopalni Marmuru sp. z o.o. z 700-letnią tradycją .
Mijamy wagę wozową, mury oporowe, budynki zakładu i stare, głębokie wyrobiska bez wody, przed którą ostrzegają tablice "Kąpiel Wzbroniona". Nie udaje nam się zobaczyć występujących tutaj siedlisk nietoperza.
Może są na tym suchym. Decydujemy się na krótki odpoczynek, a na dłuższy docieramy do Gierałcic.
Przy kościele spotykamy liczniejszą od naszej, grupę turystów, która również pokonuje GSS ale w kierunku do Świerardowa Zdroju.
Jeszcze fotki św. Nepomucena i krótka rozmowa z jego właścicielką (figura mieści się we wnęce ściany prywatnego domu). Asfalt towarzyszy nam niezmiennie, a na lewo i prawo rozpościerają się rozległe ścierniska po ściętych zbożach i rzepaku. Trudy drogi osładzają nam owoce "plantacji" przydrożnej jeżyny, dojrzałe i smaczne w ilościach nie do przejedzenia. Cóż że rosną przy drodze, samochodów "jak na lekarstwo"
Co dobre szybko się kończy, skręcamy w lewo, najpierw wyraźną ścieżką przez zagajnik ale wkrótce jest tak zarośnięta chaszczami, że musimy szurać po ściernisku aż do mostku, za którym robimy krótki postój i czekamy na Krzysztofa. Podjadamy, uzupełniamy płyny - wychodzi na to że robimy to bardzo często . Już w komplecie wyruszamy dalej, nie jest lekko, trochę mamy w nogach a przed nami jeszcze Bodzanów i dopiero Głuchołazy, które musimy przejść całe aby dojść do "Czerwonego Kozła"
Janek chce nam, którzy wczoraj nie zwiedzali miasta, pokazać to i owo zwiedzamy kościół pw. św. Archanioła, rynek, zaglądamy na liczne kramy, mijamy zabytkową wieżę przy której jest Informacja Turystyczna ale część już wymięka i decyduje się na powrót do ośrodka, i KĄPIEL!!!!
Wieczorem, już czyściutcy, z nowymi siłami mamy chwilkę na integracyjne spotkanie. Jest ciasto, kiełbaski pieprzowe, kabanos, herbata, kawa - wszystko firmowe z Lidla, oraz naleweczki bez wódeczki, bardzo przyzwoicie albowiem "nie mieszamy naleweczek z gorzałą". O 22:00 jesteśmy już w łóżeczkach bo skoro świt ruszamy dalej w trasę.
14 sierpień 2017 - Dzień czwarty
Ruszamy na czerwony szlak bezpośrednio z ośrodka i zaczynamy wspinać się na Przednią Kopę (495 m npm) gdzie znajduje się nieczynne, bo w znacznej ruinie, schronisko z wieżą widokową
a nieco dalej neogotycka kaplica św. Anny usytuowana nad 10-metrową krawędzią Wiszących Skał, zbudowanych z dewońskich kwarcytów i łupków.
Szybko robimy zdjęcia i ruszamy dalej całą naszą grupą, oprócz Trójki, która niczym harty gna do przodu. Ze szlakiem lekko trawersujemy Średnią Kopę (543 m npm) i Tylnią Kopę (535 m npm)
i już jesteśmy w Podlesiu przy ceglanym kościele pw. św. Jerzego.
Zatrzymujemy się na chwilę przy tajemniczym obiekcie "Kamień Wisielczy".
Schodzimy do Jarnołtówka a w oddali widzimy najwyższe wzniesienie naszej całej wędrówki. Przechodzimy przez Mostek Zakochanych i nie ma wyjścia, przed takim wyzwaniem znowu posilamy się ale tym co mamy dzielimy się z kociakami i ich mamą a Renia robi nam przy okazji sprawdzian ze znajomości polnych kwiatów i ziół (wcześniej Janek uczył nas rozpoznawać dąb szypułkowy od nieszypułkowego).
Pogoda nam dopisuje, słońce świeci, toteż ostatnie strome podejście do schroniska pod szczytem wyciska z nas ostatnie poty. Po krótkim złapaniu oddechu wchodzimy na Biskupią Kopę (890 m npm) i wieżę widokową.
Pobyt na szczycie potwierdzamy tradycyjnie pieczęcią, fotkami i ruszamy w dół najpierw leśną ścieżką, potem drogą szutrową a z niej skręcamy w prawo wśród widocznych wokół efektów wiatrołomu
na Przełęcz pod Kopą, na Srebrną Górę (785 m npm).
Z Przełęczy pod Zamkową Górą na Zamkową Górę (571 m npm), Szyndzielową Kopę (533 m npm) by w końcu zejść do Pokrzywnej. W ośrodku "Złoty Potok" obijamy pieczątkami książeczki i kierujemy się do Łowiska Pstrąga Tęczowego i Smażalni Ryb "U Bodzia" gdzie pałaszujemy wspaniale przyrządzonego i pysznego pstrąga (Janek obiecywał że tak będzie).
Busem wracamy do Głuchołaz i mając jeszcze w ustach smak dobrej rybki, odchodzi nas ochota na obiadokolację. Marzy nam się makaron z serem - lecz już "wyszedł" (wszystko zjedli koloniści ).
15 sierpień 2017 - Dzień piąty
Dzień wita nas piękną pogodą, najlepszą jak dotychczas. Pakujemy bagaże, robimy sobie pamiątkowe zdjęcie przy figurze św.Jakuba, żegnamy się z Ulką i dokładnie o ósmej wyjeżdżamy do Pokrzywnej, skąd wychodzimy na ostatnie kilometry czerwonego szlaku. Dochodzimy do Wieszczyny gdzie w Schronisku Młodzieżowym udaje się nam podbić książeczki i wchodzimy
na wieżę widokową skąd panorama na Biskupią Kopę. Skręcamy w lewo w dębowy las, droga łagodnie pnie się w górę, potem schodząc mijamy marmurowe płyty i dęby posadzone przez Klub Dinozaurów PTTK Prudnik, które upamiętniają jego byłych członków.
Mijamy Dębowiec i podchodząc na Kobylicę (399 mnpm ) w dole z lewej strony widzimy stary kamieniołom a na samym szczycie obelisk upamiętniający niemieckiego pisarza Josepha von Eichendorffa z 1911 r.
Coś przekąszamy i ruszamy dalej podążając do Prudnickiego Lasu, w którym znajduje się Klasztor Franciszkanów z Sanktuarium św. Józefa.
W latach sześćdziesiątych był tu internowany Kard. Wyszyński - Prymas Polski. W sklepiku z pamiątkami bogacimy się o kolejną pieczątkę i podchodzimy na ostatnie wzniesienie z 15 m wieżą widokową zwane Kozią Górą (317 m npm). Stąd prosto w dół kierujemy się do celu całej wyprawy - Prudnika. Na moment zeszliśmy ze szlaku do Schroniska Młodzieżowego "Dąbrówka" (dawne koszary) po ładną pieczątkę i rozwinąwszy nasz transparent ruszamy do
centrum z ratuszem gdzie w narożach Rynku stoją okazałe pomniki przeszłości: Kolumna Maryjna, Figura św. J. Nepomucena i barokowa fontanna.
Nie możemy odmówić sobie wejścia na znajdującą się nieopodal rynku Wieżę Woka (pozostałość po prudnickim zamku, który spłonął pod koniec XIX w. ) by na jej szczycie przybić już ostanią pieczątkę w książeczkach. Całą grupą dochodzimy do czerwonej kropki przy stacji PKP w Prudniku. Obowiązkowo robimy sobie pamiątkowe zdjęcia otrzymujemy gratulacje od
Gienia-prezesa naszego Oddziału PTTK, gratulujemy sobie nawzajem i kierujemy się na Kraków, po drodze wpadamy do Mosznej by "rzucić okiem" na bajeczny pałac z 99-cioma wieżami i okazały park.
Udało się !!!
Przeszliśmy cały Główny Szlak Sudecki im. Mieczysława Orłowicza od kropki w Świerardowie Zdroju w 2013 r. do kropki w Prudniku w 2017 r. Przez pięć lat odbyło się sześć wyjazdów (organizatorem pierwszego był KTG Wierch przy fachowej pomocy kol. Adama Lemocha, drugiego, trzeciego, czwartego i piątego Koło ZB, i ostatniego szóstego znowu KTG Wierch). Przeszliśmy tylko czerwonym szlakiem łącznie 444 kilometrów najważniejszymi pasmami Sudetów, dodatkowo wspinając się na Śnieżkę, Śnieżnik, Ślężę i inne pomniejsze szczyty do różnych książeczek, podziwialiśmy osobliwości nadziemne, podziemne i wspaniałe widoki. Zaczynało nas wielu, tylko albo aż ośmiorgu z nas udało się dobrnąć do końca szlaku: Reni, Jasi, Eli, Jankowi, Gieniowi, Mieciowi, Krzysiowi i Stefanowi - GRATULUJĘ!
Serdeczne podziękowania kieruję do Janka za fachowe przygotowanie, prowadzenie i opiekę na ostatnim etapie GSS, Gieniowi za to, że wyjazd doszedł do skutku, panu kierowcy za bezpieczną i spokojną jazdę a wszystkim, którzy tam byli za miłe towarzystwo.
dumna uczestniczka Ela