kontur (2 kB)

"BABIA GÓRA"
11.06.2011 r.

Kierownik wycieczki: Ewa Skrzyńska
Pogoda: wspaniała na górskie wędrówki

Linia Schronisko na Markowych Szczawinach

Babia Góra (również Diablak, słow. Babia hora, węg. Babia gura, niem. Teufelspitze czyli Góra diabła) - masyw górski leżący w Paśmie Babiogórskim Beskidu Żywieckiego (według słowackiej terminologii są to Oravské Beskydy) w Beskidach Zachodnich, osiągający wysokość (1725 m n.p.m.) Jest to najwyższy szczyt całych Beskidów Zachodnich, najwyższy poza Tatrami szczyt w Polsce i drugi, po Śnieżce, pod względem wybitności. Zaliczany jest do Korony Gór Polski. Najwyższy wierzchołek, Diablak, odznacza się wybitnymi walorami widokowymi. Roztacza się z niego panorama na wszystkie strony, obejmująca Beskid Żywiecki, Śląski, Mały, Makowski, Wyspowy, Gorce, Kotlinę Orawsko-Nowotarską, Tatry oraz góry Słowacji.

Linia

BABIA GÓRA


Pod Krakowem, między chmury,
Widać czuby Babiej Góry,
Wyprawiły ją Karpaty
prosić gości do swej chaty.

A ta chata aż do nieba...
Trzy dni do niej piąć się trzeba,
Chyba, że cię niedźwiedź bury
Weźmie grzecznie za pazury.

Maria Konopnicka, 1890 r.

Od tego czasu do dziś minęło 121 lat, a postęp techniczny sprawił, że Babia Góra jest osiągalna w kilka godzin. Niezwykłość i piękno babiogórskiej przyrody, przyciągały nas już od jakiegoś czasu. W końcu udało się i mamy okazję posmakować tutejszej górskiej wędrówki.

U wielu osób Babia Góra zajmuje w sercu szczególne miejsce. Jej widok przykuwa oko nawet kogoś, kto nigdy nie odkrył w sobie górskiej pasji. Posiada ona magnetyczny urok, który przyciąga wędrowców, nawet takich, którzy gościli na niej już wiele razy, bo za każdym razem Babia Góra potrafi zaskoczyć czymś innym, czymś czego jeszcze nie doznaliśmy. Sami do tej pory tego nie doświadczyliśmy, ale zapewniali nas o tym inni wędrowcy, którzy już tu byli. Wspinamy się pierwszy raz na Babią Górę, która w nastrojach jak kobieta zmienną jest. Choć błyszczy pięknem królewskiej urody, czasem lubi kapryśną być, a przynajmniej od czasu do czasu. Jej oddani wielbiciele tytułują ją Królową Beskidu, ale często też zwą Matką Niepogód, bo znana jest z bardzo kapryśnych warunków atmosferycznych. Podobnie jak w Tatrach pogoda na jej wysokości może zmienić się w ciągu kilkunastu minut. Dlatego nie jesteśmy pewni jak przyjmie nas się dziś jej wysokości Królowa Beskidu. Czy przywita nas z iście królewską przychylnością i otworzy nam swe najwyższe progi? Jeszcze tego nie wiemy, ale nie spodziewamy się, aby była dziś zupełnie niedostępna. Aura u jej stóp na razie względna. Jest wilgotno i mokro, ale nie spodziewamy się obfitych opadów deszczu.

Górską przygodę rozpoczynamy na granicy Babiogórskiego Parku Narodowego w Zawoji Markowe o godzinie 800. Po zakupieniu biletów wyruszamy stąd zielonym szlakiem, który wprowadza nas od razu w las, szeroką, miejscami kamienistą drogą. Po około 20 minutach przechodzimy przez polankę Pośredni Bór, na której mijamy poukładane pnie drzew. Na końcu polanki znajduje się wiata turystyczna, przy której szlak skręca w lewo. Przechodzimy przez mały potok górski po drewnianym moście. Szlak prowadzi teraz równolegle do błotnistej drogi po ścieżce wyłożonej kamieniami. Podejście jest teraz bardziej strome. Po około 10 minutach zbliżamy się do mostku nad potokiem, na który wchodzi nasza ścieżka wraz z idącą równoległe błotnistą drogą i po chwili buty już mamy uciapane. Za mostkiem przechodzimy na drugą stronę błotnistej drogi, gdzie znaki zmiany szlaku kierują nas na stromą skarpę z kamienną ścieżkę, pomijając tym samym błotnistą drogę, po której wiodły znaki dawnego szlaku. Zaczynamy kilkuminutowe podejście.

W drorze na Babią Górę

Po wyjściu na tą stromą skarpę skręcamy w prawo na szeroką dróżkę, wzmocnioną drewnianymi palami. Tym sposobem wracamy na stary szlak. Podejście łagodnieje, ale tylko na chwilę, bowiem już widzimy przed sobą kolejną stromość. Zrobione są na niej długie stopnie, usypane z ziemi i zaparte drewnianymi balami. Jest to dość męczące podejście. Z dołu wydaje się, że na górze jest już schronisko, bo przy naszej trasie pojawia się linia energetyczna zasilająca schronisko, ale tak nie jest. Na górze ścieżka trochę łagodnieje, by po chwili znów nabrać stromości. Pojawia się kilka zakosów, a obok ścieżki drewniane poręcze - bardzo pomocne, gdy jest ślisko.

Zakosami wychodzimy na wypłaszczoną niewielką porębę, dającą wytchnienie naszym nogom. Za polaną poręby pokonujemy jeszcze tylko krótki odcinek łagodniejszego podejścia i jesteśmy na wysokości 1180 m n.p.m. Przed nami polana Markowe Szczawiny. Jej nazwa wywodzi się pewnie od jakiegoś Marka, dawnego właściciela polany. Przed laty wypasano na niej owce. Znajdowało się tu też źródło wody mineralnej nasyconej wolnym dwutlenkiem węgla nazywanej "szczawa". Stąd przypuszczalnie wywodzi się nazwa polany. Dziś stoi na niej piękne schronisko turystyczne PTTK. Markowe Szczawiny mają bogate tradycje turystyczne. Obecne schronisko oddano do użytkowania bardzo niedawne, bo w roku 2009, w stulecie otwarcia pierwszego schroniska.

Wytchnienie dla nóg na wypłaszczeniu poręby.
Wytchnienie dla nóg na wypłaszczeniu poręby.

Czas mamy niezły. Jest dopiero kilka minut po 900, miejsce przed schroniskiem bardzo nastrajające na odpoczynek i lekkie śniadanie, bo siłę przecież trzeba mieć by... czy ktoś sobie w ogóle zdaje z tego sprawę, jak wysokie mamy dziś podejście? Zaskakujące, ale w sumie będzie to około 1000 metrów! Babia Góra to najwyższy poza Tatrami szczyt w Polsce i drugi, po Śnieżce, pod względem wybitności.

Schronisko PTTK na Markowych Szczawinach - odpoczynek przed dalszą wędrówką.
Schronisko PTTK na Markowych Szczawinach - odpoczynek przed dalszą wędrówką.

Pogoda w dalszym ciągu dopisuje, nie widać zapowiadanego niewielkiego deszczu, choć jeszcze nic nie wiadomo. Jest ciepło, ale po kilku minutach leniwego siedzenia na Markowych Szczawinach, stygniemy, czując lekki chłód powiewającego wiatru.

O godzinie 945 opuszczamy Markowe Szczawiny i wyruszamy na drugą część podejścia na szczyt Babiej Góry. W górnej części polany wchodzimy na żółty szlak, prowadzący na "Perć Akademików". Szlak ten nie jest długi (tylko 3 km), ale zaliczany jest do najtrudniejszych w polskich Beskidach. Na szczyt Babiej Góry prowadzi on od najbardziej stromej - północnej strony.

Przez las, wśród gąszczu zielonych paproci. Przez las, wśród gąszczu zielonych paproci.

Na początku idziemy wspólnie z niebieskim szlakiem łączącym Markowe Szczawiny z Przełęczą Krowiarki. Łagodnie, szeroką, aczkolwiek nieco zabłoconą ścieżką bez specjalnego wysiłku wędrujemy sobie przez las, wśród gąszczu dorodnych paproci. Jest bardzo lekko, ale tylko do rozstaju, gdzie opuszcza nas niebieski szlak. No i znowu zaczyna się wspinaczka, ale przecież po to tutaj przyjechaliśmy... nieprawdaż? Uff! Ścieżka mozolnie prowadzi nas w górę, w niektórych miejscach zamienia się w drewniane stopnie, ale cały czas prowadzi przez piękny leśny teren, wśród unikalnej babiogórskiej roślinności (o czym informują nas tabliczki opisujące wytyczoną tędy ścieżkę dydaktyczno-przyrodniczą).

Po naszej lewej stronie, w głębokim wąwozie płynie potok Szumiąca Woda. Nieco wyżej przecinamy go, a jej wody przelewają się pomiędzy kamieniami naszej ścieżki. Woda jest krystalicznie czysta jak przystało na górski potok. Można napić się jej, ale uwaga! Legenda głosi, że ten kto się napije z niego wody, ten będzie tu wracał do końca życia. Nie jest to jedynie miejsce, gdzie można napić się Szumiącej Wody. Nieco wyżej znowu mamy taką szansę, ale jakoś nikt się do tego nie kwapi.

O godzinie 1010 osiągamy Suchą Kotlinkę położoną na granicy górnego regla, na wysokości około 1330 m n.p.m. Stopniowo wchodzimy w piętro kosodrzewiny. Przed nami rozpościerają się urwiste północne zbocza masywu Babiej Góry. W zimie Sucha Kotlinka jest świadkiem stosunkowo częstych lawin śnieżnych, o czym informuje nas tablica edukacyjna. Jest to główna przyczyna zamykania szlaku prowadzącego przez Perć Akademików na okres zimowy, a nawet pierwszej połowy wiosny, do czasu stopnienia śniegu. W tym roku dla ruchu turystycznego Perć Akademików otwarto dopiero 2 maja.

Po przekroczeniu granicy lasów rozpoczynamy strome podejście po kamiennych stopniach. Ostrożnie stawiamy kroki, bo kamienie są tu nieregularne. Urwiste i piarżyste północne zbocza Babiej Góry co raz bliżej. Szybko wznosimy się do góry. Pojawia się karłowata roślinność i kosodrzewina, a także liczniejsze skałki.

O godzinie 1025 docieramy do pionowej ściany ze skalną półką, na którą prowadzą znaki żółtego szlaku. Są tam pierwsze ubezpieczenia. "Nareszcie" - słychać radosny głos Eli, bo to jej pierwsza wspinaczka z wykorzystaniem ubezpieczeń technicznych. Półka ta ma około 50 cm szerokości, raczej nie jest ślisko, ale nie bagatelizując warunków pokonujemy ją z należytą ostrożnością. Przepaść pod nią ma niewiele ponad 6 m wysokości, ale w razie potknięcia upadek mógłby być groźny w skutkach. Od tego miejsca Perć Akademików zamienia się w galerię widokową. Po drugiej stronie doliny wyróżnia się szczyt Mosornego Gronia (1046 m n.p.m.) z charakterystyczną przecinką nartostrady zbiegającą do osiedla Policzne.

Skalna półka i pierwsze łańcuchowe ubezpieczenia.
Skalna półka i pierwsze łańcuchowe ubezpieczenia. Pierwsze łańcuchy

Za półką skalną szlak wznosi się stromo po kamiennych schodkach jakieś 50 m wyżej i już jesteśmy na wysokości ok. 1460 m n.p.m. Tam przekraczamy ostatni wysokogórski ciek wodny. Przed nami znów kolejne ubezpieczenia. Mamy trochę łańcuchów, które dają poczucie bezpieczeństwa bardziej niż te wcześniej, bo w niektórych miejscach skały są tu bardzo mokre i śliskie. Po za tym, w jednym miejscu ścieżka jest tu zarwana i trzeba umiejętnie przekroczyć wyrwę, opadającą w dół na kilkanaście metrów - to chyba najbardziej eksponowany fragment Perci Akademików.

Około 1460 m n.p.m. - znowu mamy trochę łańcuchów.
Około 1460 m n.p.m. - znowu mamy trochę łańcuchów.

Trochę wyżej mamy inną atrakcję - klamry, umocowane w skałach od wysokości ok. 1540 m n.p.m. To chyba najtrudniejszy odcinek, sprawiający trochę więcej trudności. Przy pomocy klamer wspinamy się na eksponowaną 8-metrową ścianę skalną zwaną Czarnym Dziobem. W górnej części Czarnego Dziobu wspomagamy się łańcuchem.

Pokonujemy Czarny Dziób.
Pokonujemy Czarny Dziób.

Skały Czarnego Dziobu pokonujemy o godzinie 1050, a przed nami roztacza się teraz rumowisko skalne, po którym biegną skalne schody. Zbocze nieco łagodnieje, choć nadal jest bardzo strome, a wędrówka po nim bardzo męcząca. W tym surowym krajobrazie pojawia się jednak życie. Przez rozsypane po zboczu kamienie i głazy różnej wielkości próbuje przebić się trawa i inna kwiecista górska roślinność.

Gołoborze u szczytu Babiej Góry.
Gołoborze u szczytu Babiej Góry.

Zbliżamy się powoli do szczytu Babiej Góry, ale im bliżej jesteśmy, tym bardziej wieje. Może dlatego, że szczyt ten wystaje ponad wszystkie inne wokół, a może jakiś diabeł harce tu wyczynia, bo chyba nie bez przyczyny góra ta powszechnie znana jest pod inną nazwą iście z piekła rodem - Diablak.

Zmagając się z silnym wiatrem docieramy na wypłaszczony grzbiet Babiej Góry. Skręcamy w prawo i niebawem osiągamy wierzchołek Babiej Góry wznoszący się do wysokości 1725 m n.p.m. Mija właśnie 1115. Na kopule szczytowej szybko znajdujemy schronienie za wybudowanym na niej kamiennym murem. Przed nami wspaniałe widoki na południową stronę. Na stronę północną raczej nie wychylamy się zza kamiennego parawanu, bo stamtąd właśnie wieje, a też tamtejszymi widokami krzepiliśmy się już podczas wspinaczki.

Babia Góra słynie z panoramy roztaczającej się na wszystkie strony, obejmującej Beskid Żywiecki, Śląski, Mały, Makowski, Wyspowy, Gorce, Kotlinę Orawsko-Nowotarską, Tatry oraz góry Słowacji. Wyjątkowi szczęśliwcy mogą podobno dostrzec stąd dymiące kominy krakowskiej Nowej Huty. Dziś mamy mniej odległe widoki, bo zamglenie i zachmurzenie skraca trochę panoramę, ale mimo to aura sprzyja nam i to bardzo, wbrew wcześniejszym prognozom. Pogoda od poranka poprawiała się znacznie, choć jeszcze tydzień temu zapowiadane były ulewy i burze.

Widok z Babiej Góry na południową, słowacką stronę.
Widok z Babiej Góry na południową, słowacką stronę.

Dalsza wędrówka będzie przenosić nas na zachód, na szczyt Małej Babiej Góry, która stąd prezentuje się w całej okazałości. Przechodzimy obok kamiennej tablicy poświeconej Janowi Pawłowi II i zaczynamy bardzo strome zejście zielonym, czerwonym i niebieskim szlakiem, po kamiennych głazach. Zejście to wymaga dużej uwagi, bo niektóre głazy są chwiejne. Potem szlak łagodnieje i prowadzi dalej grzbietem masywu, który na słowacką stronę opada łagodnym i trawiastym zboczem, a na polską urwiskiem. Wkrótce dochodzimy do lokalnego wypiętrzenia zachodniej grani Babiej Góry zwanego Kościółkami. Nazwa Kościółków wiąże się ze znanym w okolicy podaniem o miasteczku lub wsi, która zapadła się w głąb ziemi za grzechy jej mieszkańców. Dlatego od czasu do czasu słuchać tu podobno dobywający się spod ziemi dźwięk dzwonów. Niektórzy widzieli ponoć szczyty wież kościelnych, usiłujących wydostać się na powierzchnię. Kościółki sięgające wysokości 1620 m n.p.m. tworząc najbardziej eksponowane miejsca w masywie Babiej Góry. We mgle trzeba tu naprawdę bardzo uważać, bo szlak prowadzi prawie przy samym skraju tych przepaści.

Nad Kościółkami.
Nad Kościółkami.

Za Kościółkami mamy znów bardzo strome zejście wśród gęstej kosodrzewiny i pierwszych karłowatych drzew. Na tej wysokości wiatr przestaje być już dokuczliwy. O godzinie 1230 schodzimy na niewielką Przełęcz Brona opadającą do wysokość 1408 m n.p.m. Z przełęczy rozpoczynamy podejście na Małą Babią Górę. Idziemy dalej zielonym szlakiem, najpierw wspinając się na trawiaste spiętrzenie, a z niego bezpośrednio na wierzchołek Małej Babiej Góry, na wysokość 1517 m n.p.m. Małą Babią Górę zdobywamy o godzinie 1250. W odróżnieniu od "dużej" Babiej Góry powiewy wiatru sprawiają przyjemne wytchnienie od ciepła promyków słonecznych. Przechodzimy nieco na południowe zbocze, gdzie ładna panorama i trawiasta połać kusi na przystanek. A czemu by nie - spocznijmy tu na pół godzinki.

Podejście na Małą Babią Górę.
Podejście na Małą Babią Górę. Na Małej Babiej Górze (w tle „duża” Babia Góra).
Na Małej Babiej Górze (w tle "duża" Babia Góra).

O godzinie 1320 zbieramy się do dalszej drogi. Teraz już cały czas idziemy w dół nieco monotonną, ale piękną szeroką świerkową aleją, na której szlak przebija się przez gęsto rosnące paprocie. O 1410 dochodzimy do znajdującego się na wysokości 1100 m n.p.m. węzła szlaków, znanego pod nazwą Żywieckie Rozstaje. Spotykamy tu czerwony szlak. Skręcamy za jego znakami w prawo do tyłu i maszerujemy teraz dość płaską ścieżką w kierunku wschodnim.

Wkrótce przechodzimy przez górną część zarastającej Hali Czarnego, która kiedyś stanowiła obszar wypasu owiec. Gospodarowali na niej bacowie o nazwisku Czarny, ale nazwa tej hali była znana jeszcze przed nimi i raczej pochodzi od przepływającego tu potoku Czarna Woda.

Świerkowa aleja zarośnięta paprociami.
Świerkowa aleja zarośnięta paprociami.

Około 1430 mijamy Fickowe Rozstaje, na których dołącza do nas żółty szlak. Przez pewien czas wędrujemy śródleśną drogą myśliwską tzw. Górnym Płajem, wybudowaną w 1883 roku przez ówczesnych właścicieli tych ziem Habsburgów z Żywca. Górny Płaj trawersuje Babią Górę na wysokości 1000-1200 m n.p.m.

Około 1500 ścieżka nasza przechodzi przez bardzo strome osuwisko, a 15 minut później wyprowadza na Markowe Szczawiny. Tutaj zatrzymujemy się na zasłużony, dłuższy, prawie godzinny odpoczynek. Zwijamy się stąd niechętnie. Wracamy do Zawoji Markowej tym samym zielonym szlakiem, którym rano wchodziliśmy. 50 minut wędrówki w dół i kończymy tą niezwykle udaną wyprawę.

Królowa otoczyła nas dziś przyjazną aurą, tylko na górze trochę przewiała chłodem. Wyprawa na Babią Górę dostarczyła wielu wrażeń, które każdy przeżywał na swój sposób. Dzisiejsza górska wędrówka dostarczyła bardzo indywidualnych doznań, m.in. dzięki bardzo emocjonującej trasie przez Perć Akademików i wyjątkowej górze, na którą nas ona wyprowadziła. Twarze wędrowców nie są w stanie ukryć ogromu satysfakcji i zadowolenia z przebytego szlaku.

Dla nas była to wyjątkowa wycieczka, bo jutro minie dokładnie rok od pierwszej wspólnej wycieczki z KTG, kiedy to zostaliśmy zarażeni wirusem o nazwie "Wierch" i do tej pory nie znaleźliśmy na niego antybiotyku. Wtedy był to Giewont, a kierownikiem wyprawy była ta sama Ewa co dziś. Przez ten okres zdążyliśmy "wychodzić" małe srebrne GOT, które mieliśmy przyjemność otrzymać z rąk Prezesa Klubu Turystyki Górskiej "Wierch".

Dorota i Marek Szala    

Linia

Trasa górska:

Drugi wariant skrócony z pominięciem szczytu Babiej Góry:

Czas przejścia całej trasy około 7h 30min.

Linia

"Babia Góra" - 11.06.2011

Data
odbycia
wycieczki
Trasa wycieczki Nr grupy
górskiej
wg reg. GOT
Punktów
wg reg.
GOT
Czy
przodownik
był obecny
11.06.2011 Zawoja Markowa - Schronisko PTTK Markowe Szczawiny BZ.02 8 Tak
11.06.2011 Schronisko PTTK Markowe Szczawiny - Babia Góra (1725 m) BZ.02 9 Tak
11.06.2011 Babia Góra (1725 m) - Mała Babia Góra (1515 m) BZ.02 4 Tak
11.06.2011 Mała Babia Góra (1515 m) - Hala Czarnego BZ.02 4 Tak
11.06.2011 Hala Czarnego - Schronisko PTTK Markowe Szczawiny BZ.02 2 Tak
11.06.2011 Schronisko PTTK Markowe Szczawiny - Zawoja Markowa BZ.02 5 Tak
RAZEM 32  
Linia
Relacja fotograficzna - Grzegorz Szczotka
Relacja fotograficzna - Dorota i Marek Szala
Linia
Powrót
copyright