Kierownik wycieczki: | Jacek Wiechecki |
Data odbycia wycieczki |
Trasa wycieczki | Nr grupy górskiej wg reg. GOT |
Punktów wg reg. GOT |
Czy przodownik był obecny |
10.02.2024 | Starý Smokovec - Hrebienok 2.5 km, 280 m |
Słowacja | 5 | Tak |
10.02.2024 | Hrebienok - Nad Rainerovou chatą 1.3 km, 50 m |
Słowacja | 2 | Tak |
10.02.2024 | Nad Rainerovou chatą - Zbojnícka chata 4.9 km, 700 m |
Słowacja | 12 | Tak |
10.02.2024 | Zbojnícka chata - Nad Rainerovou chatu 4.9 km, 50 m |
Słowacja | 5 | Tak |
10.02.2024 | Nad Rainerovou chatą - Hrebienok 1.3 km, 20 m |
Słowacja | 2 | Tak |
10.02.2024 | Hrebienok - Starý Smokovec 2.5 km, 0 m |
Słowacja | 3 | Tak |
RAZEM | 29 |
Tatranská Polianka Velický most Velická poľana Sliezsky dom Velická poľana Nad Zrubami Starý Smokovec
Data odbycia wycieczki |
Trasa wycieczki | Nr grupy górskiej wg reg. GOT |
Punktów wg reg. GOT |
Czy przodownik był obecny |
10.02.2024 | Tatranská Polianka - Velický most | Słowacja | 5 | Tak |
10.02.2024 | Velický most - Sliezsky dom | Słowacja | 6 | Tak |
10.02.2024 | Sliezsky dom - Nad Zrubami | Słowacja | 2 | Tak |
10.02.2024 | Nad Zrubami - Starý Smokovec | Słowacja | 4 | Tak |
RAZEM | 17 |
W autobusie świętujemy, a okazje mamy aż dwie: walentynki oraz imieniny naszego przodownika Jacka. Dzięki temu droga do Starego Smokowca mija nam szybciutko.
W czasie trasy podejmujemy decyzje o podziale na dwie grupy: większość wybiera się na główna trasę szlakiem Schronisk do Zbójnickiej Chaty, ale kilka osób decyduje się na trasę alternatywną do Domu Śląskiego.
Mniejszą grupką podjeżdżamy kawałek dalej do Tatranská Polianka i rozpoczynamy wędrówkę zielonym szlakiem.
Praktycznie od razu spotykamy biegaczy, rozgrzewających się i przygotowujących do biegu również do Śląskiego Domu.
Pogoda niestety nas nie rozpieszcza- wilgotność jest duża, cały czas wędrujemy w opadach bądź w mżawce. W połowie trasy robimy krótki postój w altanie, zakładamy raczki, ponieważ szlak odbija z drogi do lasu.
Mimo warunków atmosferycznych, trasa przebiega sprawnie. Po kolejnej godzince docieramy do celu. Biegacze byli przed nami, przed schroniskiem są tłumy, ale udaje nam się znaleźć miejsce w tylnej części przeznaczonej dla turystów. Obok odbywa się rozdanie medali. Ściągamy i suszymy przemoczone ubrania, licząc, że za chwilę uda nam się zamówić coś do jedzenie i picie- niestety, cześć turystyczna została dziś zarezerwowana przez organizatorów biegu i nie będzie dziś otwierana. Przenosimy się więc do restauracji. Ponieważ mamy bardzo dużo czasu do odjazdu, decydujemy się na porządny obiad: na spokojnie możemy spróbować regionalnych słowackich dań z menu sezonowego. Zamawiamy krem z dyni, haluszki (halušky czyli małe ziemniaczane kluseczki, podawane najczęściej w sosie śmietanowo-bryndzowym i skwarkami) oraz buchtę (czyli ogromną bułkę pieczoną na parzę z nadzieniem owocowym w sosie z palonego masła i cukru oraz posypaną makiem). Do przepicia oczywiście kofola:)
Posiłek jest rewelacyjny. Dodatkowo w czasie obiadu pogoda znacznie się poprawia. To powoduje, że do Starego Smokowca postanawiamy przejść szlakiem czerwonym. Warunki są dobre, choć gdzieniegdzie droga zapada się pod stopami i wpadamy w śnieg po kolana. Dość szybko docieramy do Hrebienoka. Tu mamy okazję oglądać wystawy lodowych rzeźb oraz robimy sobie kolejną przerwę. Do Starego Smokowca już niedaleko i do celu docieramy ze sporym zapasem. Dzięki temu odjeżdżamy zgodnie z planem.
Anna Milde
Na wycieczkę udałam się wraz z jedyną i niezastąpioną Aną, która odkryła i polubiła Wędrowców. Tym razem do Domu Śląskiego. Już podczas zapisu okazało się, że Jacek zaproponował dwie trasy alternatywne: Dom Śląski i Zbójnicką Chatę. Czym dał nam do myślenia.
Wczesnym rankiem w dniu wyjazdu deszcz lał niemiłosiernie. Wsiadałam do busa mokra. Bo przecież nie będę nosiła parasola w góry. Po drodze, gdy zaczęło świtać towarzyszyły nam buro - żółte, niskie chmury i deszcz. Pogoda nie nastrajała optymistycznie.
Ale cóż nam pogoda. W busie okazało się, że oprócz Any, jedzie z nami Agata. Agata to licealna koleżanka z klasy Any, a także nomen omen, siostra Jacka. Po kilku wypowiedzianych zdaniach, wiedziałam, że się polubimy, bo jest to osoba mega wesoła i dowcipna.
Sąsiadujący z nami Pan użyczył miejsca na mój duży plecak i kurtkę koło siebie, co było mega miłe, jeszcze raz dziękuję . Ruszyliśmy w drogę.
10.02 to imieniny Jacka, więc wycieczkę zaczęliśmy od składania życzeń solenizantowi. Każdy z uczestników dostał na walentynki po lizaku w kształcie serca od naszego przewodnika.
Gdy dotarliśmy do Starego Smokovca ruszyliśmy na Hrebeniok. Decyzja zapadła. Idziemy do Zbójnickiej Chaty. Kochamy góry, ale mamy swój sposób cieszenia się nimi. Przyglądamy się drzewom, chmurom, ptakom. Nie lubimy pędzić. Na początku wszystko szło zgodnie z planem. Hrebeniok zdobyty, w Bilbokowej chacie spotkałyśmy Jacka i miłego Pana, sąsiada z busa, który tym razem poratował nas bilonem niezbędnym w danej chwili.
Usiadłyśmy, aby się zrelaksować przy piwie, następnie podążyłyśmy zgodnie ze wskazówkami Jacka, w dalszą drogę.
- Idziecie niebieskim, a potem on zmienia się z zielony. Na 13:00 powinnyście być na miejscu.
Szłyśmy sobie wesoło, żartując, śmiejąc się. Koleżanki, które spotkały się po 20 latach niewidzenia, miały sporo zaległości do nadrobienia. Dotarłyśmy do Rainerowej Utulny, a tuż za nią był drogowskaz Zbójnicka Chata, na która miałyśmy 2,5 godziny. Pełne energii, z radością ruszyłyśmy przed siebie. Dotarłyśmy do mostu, gdzie nie było już wskaźnika na Zbójnicką Chatę. Było za to wiele innych chat rozpisanych w tym kierunku. Uznałyśmy, że w takim razie Zbójnicka Chata pewnie będzie na kolejnym znaczniku, bo dopiero była. Zaniepokoił nas szlak czerwony, ale przecież na pewno za chwilę się zmieni.
Naszą czujność uśpiło słońce, które ukazało się w pełnej okazałości. Niebieskość nieba, zieloność drzew, śpiew ptaków, szum topiącej się wody. Dzień niespodziewanie ofiarował nam magiczne chwile, pełne wyrazistych barw. Dosłałyśmy takiego przyspieszenia, że postanowiłyśmy za wszelką cenę dotrzeć do celu. Po godzinie drogi, naszych wielu zachwytach nad pięknem odwiedzanego miejsca, wdzięczności dla przewodnika, jakie wyjątkowe miejsce nam zaproponował na ten dzień, dotarłyśmy do chaty…..Zamkovskiego. Chata w pięknym miejscu, zalana słońce, pełna uśmiechniętych turystów. Po telefonicznych konsultacjach okazało się, że poszłyśmy w przeciwnym kierunku.
Trzy księżniczki dotarły do „Zamkowej Chaty” czyli dokładnie tam gdzie powinny. Tym sposobem nasza sobotnia wycieczka miała 3 miejsca destynacji.
”Wędrowiec”