Kierownik wycieczki: | Jacek Wiechecki |
Starý Smokovec, Tatranská elektrická železnica /
/
Starý Smokovec
/
Starý Smokovec, rozejście szlaków
Rozejście szlaków
/
Pod Slavkovským štítom
Slavkovský štít
Pod Slavkovským štítom
/
Rozejście szlaków
Starý Smokovec
/
/
Starý Smokovec, Tatranská elektrická železnica
Data odbycia wycieczki |
Trasa wycieczki | Nr grupy górskiej wg reg. GOT |
Punktów wg reg. GOT |
Czy przodownik był obecny |
22.07.2023 | Stary Smokowiec – Sławkowski Szczyt 2452 m | Słowacja | 20 | Tak |
22.07.2023 | Sławkowski Szczyt - Stary Smokowiec | Słowacja | 7 | Tak |
RAZEM | 35 |
W weekendowych wycieczkach górskich najtrudniejsze jest wstawanie przed 5 rano (wcześniej nawet niż w dni robocze!). Po wypiciu kawy humor znacznie się poprawia, szykujemy sprawdzone buty trekkingowe i ruszamy na miejsce zbiórki.
Zaczyna się dobrze - wsiadamy do tego wygodniejszego busa. Teraz czas na pogaduchy lub dospanie, co kto woli. Wycieczki Wędrowców znane są z perfekcyjnego przygotowania (to zasługa kolegi Jacka) - dostajemy wydrukowany plan, a także coś słodkiego na pokrzepienie. W Nowym Targu robimy standardowo postój na stacji benzynowej. Mamy 20 minut na rozprostowanie nóg, kawę, śniadanie.
Gdy powoli zbieramy się do odjazdu, na stację wjeżdża bus z ‘konkurencyjną’ wycieczką Klubu Azymut. Witamy się z kolegami, ale nikt nie decyduje się na zmianę celu podróży lub busa.
Docieramy do celu - Starego Smokowca, w którym dziś rozpoczniemy oraz zakończymy naszą wycieczkę. Rozpoczynamy jak zwyczaj każe - od wspólnego grupowego zdjęcia z Jackiem w poziomie, smarujemy się kremem z filtrem i wyruszamy przez miasto na początek szlaku. Jest z tym trochę zamieszania, ale tak miało być - w końcu chcieliśmy zobaczyć pomnik w parku z każdej strony.
Gdy już odnajdujemy niebieski szlak, rozpoczynamy wycieczkę. Wg znaku przed nami lekko ponad 5h trasy. Początkowo idziemy przez las i wysokie trawy. Jest trochę parno, ale temperatura idealna, słońce nie praży tak jak przy wyjściu na Baraniec sprzed dwóch tygodni.
Pod znakiem przy rozejściu (1357m) pierwszy postój, łyk wody, dłuższy oddech i każdy we własnym tempie udaje się dalej.
Na tym etapie trasa nie jest zbyt ciekawa pod względami widokowymi, ale w końcu docieramy w pierwszy punkt widokowy tzw. Maksymiliankę - ukazuje się nam m. in. Łomnica
Od tego momentu wchodzimy na szlak czynny jedynie czasowo (od czerwca do listopada). Idziemy po kamieniach, momentami wręcz głazach, przeciskamy się między kosodrzewiną.
Szlak jest oznaczony całkiem nieźle, ale ze względu na ułożenie kamieni zdarza nam się zboczyć i pójść kawałek „drogą alternatywną”.
Dochodzimy do kolejnego punku widokowego, z którego jeszcze lepiej widać Łomnicę. Tu zatrzymujemy się na dłuższą przerwę śniadaniową. Pogoda troszkę się pogorszyła, idziemy w stronę chmur.
Przed nami już „ostatnia prosta”, ale to chyba zarazem najtrudniejsza część szlaku. Powoli podchodzimy na Królewski Nos. Tu czeka nas miła niespodzianka - mamy okazję z bliska zobaczyć 3 tatrzańskie kozice.
W połowie drogi między Nosem a Sławkowskim szczytem łapie nas deszczyk, wiatr się wzmaga. Już nie obejdzie się bez kurtki, a co przezorniejsi turyści maja nawet rękawiczki.
Tuż przed szczytem wypogadza się, a my mamy okazję zobaczyć z góry tęczę. Garnca ze złotem niestety nie dojrzeliśmy.
Na szczycie (2452) jest charakterystyczny mały krzyż z pamiątkową tablicą. Dzięki notatkom od Jacka wiemy, że Sławkowski Szczyt mógł być kiedyś najwyższym szczytem w Tatrach, ale na skutek obrywu w 1662 roku spadł na trzecie miejsce wśród szczytów ze szlakiem (wyższe są Rysy i Krywań). Jednak nie jest to potwierdzona hipoteza.
Chmury rozeszły się, więc ze szczytu mamy widok m.in. na Stary Smokowiec, wspomnianą już Łomnicę, Dolinę Staroleśną, zejście z Czerwonej Ławki oraz Zbójnicką Chatę. Jest pięknie. Tu również na chwilę się zatrzymujemy, ale ze względu na temperaturę nie siedzimy zbyt długo.
Wracamy tym samym szlakiem. Znajoma trasa nieco się dłuży, zejście po kamieniach daje w kość, a po deszczu miejscami jest też ślisko, trzeba uważać.
Docieramy do Starego Smokowca. Na stacji kolejowej mamy przyjemność zobaczyć odjazd zabytkowego pociągu. Do odjazdu mamy jeszcze ponad godzinę, więc wyruszamy na poszukiwanie smażonego sera i Kofoli. Pod jedną z knajp widzimy znajomą twarz Jacka. Dosiadamy się i decydujemy na obiad, choć Kofoli brak w menu.
Wyjeżdżamy z drobnym opóźnieniem, do Krakowa dojeżdżamy na szczęście całkiem sprawnie.
To kolejna bardzo udana wycieczka z Wędrowcami. Do zobaczenia za dwa tygodnie na Bystrej!
Relacja: Anna Milde
Zdjęcia: Damian Milde