kontur (2 kB)
wedrowcy3 (95 kB)

Beskid Śląsko – Morawski
szczyt do Korony Beskidów - Lysá hora
Ropice, Velky Polom

09 - 11.11.2019

Linia
Kierownik wycieczki: Jacek Wiechecki
Linia 042 (273 kB)

Program

09.11.2019 DZIEŃ PIERWSZY
10.11.2019 DZIEŃ DRUGI
11.11.2019 DZIEŃ TRZECI
Linia

Beskid Śląsko–Morawski

Motto:
„Idę w góry cieszyć się życiem,
Oddać dłoniom halnego włosy,
W szelest liści, wsłuchać się pragnę,
W odlatujących ptaków głosy … "


Z naszego śpiewnika turystycznego

Sobota - 09.11.2019 r.


Wyjeżdżamy dzisiaj, w Beskid Śląsko – Morawski,
Będziemy tam oglądać, jesienne „obrazki”.
W Krakowie do busa, część grupy się pakuje,
Reszta turystów, wieczorem dokooptuje.
Dzisiaj trasa „lajtowa”, taka dla wprawki,
Wyruszymy z niewielkiej wioski - Moravki.
Mnóstwo koszy na śmieci, mam takie zdanie,
Że dobrze im tu idzie, śmieci sortowanie.
Przy busie stoimy, przy termosowej kawce,
Potem idziemy żółtym, przez most na Moravce.
Przez chwilę po asfalcie i wśród łąk kroczymy,
I wreszcie, do bukowego lasu wchodzimy.
Kiedy po liściach, do góry się wspinamy,
Niestety, zmiany pogody doświadczamy.
U naszych turystów, hart ducha mocno tkwi,
Nic nas nie powstrzyma, nawet gdy deszcz gęsty mży.
Wreszcie, już większą cześć trasy mamy z głowy,
Wchodzimy na szczyt pośredni - Velky Lipovy.
Jeszcze tylko, czerwonym się pomęczymy,
Na Ropice, w deszczu i we mgle dochodzimy.
Nie zdobędziemy tutaj, złotego runa,
Chociaż, jest drewniana rzeźba, boga Peruna.
Ta rzeźba to symbol, mimo różnych znaków:
Zgody sąsiadów - Czechów, Słowaków, Polaków.
Trasa powrotna, zaskoczyć nas nie może,
Dochodzimy ponownie, na szlaków rozdroże.
Teraz cała grupa, szybciutko wymiata,
Bo z piwem na nas czeka - Ropicka Chata.
Dojście do schroniska, nie było nic warte,
Bo ono było, na cztery spusty zawarte!
Teraz zielonym szlakiem, na parking wracamy,
Wokoło Moravki, pętlę zataczamy.
Było tak dużo liści, to rzecz niesłychana,
Wpadaliśmy w te liście, po same kolana.
Szukaliśmy piwa, a więc z tej przyczyny,
Stajemy przy sklepie, z napisem „Potraviny”.
No a dalsza jazda, daje dobre wyniki,
Dojeżdżamy, do miejscowości Laliki.
Tu śpimy, tu jemy - w „Zajeździe na Gronicku”,
Ale oni tu karmią, „O mój Jezusicku!”.
Obiad - na pierwsze danie, wszystkich zachwyca,
Z żeberkiem wieprzowym, przepyszna kwaśnica.
Braliśmy dolewkę, nie wiedząc co się stanie,
A tu dostaliśmy, podwójne drugie danie!
Bo na drugie danie, „wyżerka”była taka:
Kluski śląskie, gołąbki i filet z kurczaka.
Po smacznej kolacji, jest trochę wytchnienia,
A potem zabawa … tu nic się nie zmienia.
Jedni biorą odznaki, a na drugich czeka,
Deklaracja przystąpienia, do PTTK – a.
Do późnej nocy, trwały szalone chwile,
Najczęściej śpiewano: Okudżawę, Marylę!
085 (226 kB)

Niedziela - 10.11.2019 r.


Dzisiaj kilku turystów, zakończyć już chce,
Koronę Beskidów, kolegów z PTT – e.
O dziewiątej, spod zajazdu wyjeżdżamy,
Na razie, przyzwoitą pogodę mamy.
Portale pogodowe, do tego służą,
Sprawdzamy pogodę - niezbyt dobrze nam wróżą.
Dosyć szybko, do Horni Lomna dojeżdżamy,
Wzdłuż potoku Prelac, asfaltem ruszamy.
Od czasu do czasu, asfaltem auto jedzie,
Ale szlak żółty, ciągle nas tędy wiedzie.
Gdy już na ten asfalt, zaczynamy marudzić,
Wchodzimy do lasu, tu się trzeba natrudzić.
Bo szlak żółty, cały czas do góry się wspina,
W tyle zostaje, niejeden chłopak, dziewczyna …
To podejście do góry, dosyć długo trwało,
Na szczęście dla nas, wtedy jeszcze nie padało.
Bo byłoby jeszcze gorzej, nie ma co gadać …
Lecz na Murinkovym Vrchu, zaczęło padać.
Na Murzynkowym Szczycie, kapliczkę mijamy,
I czerwonym, na Velky Polom zmierzamy.
W taką pogodę, wędruje tylko oszołom,
Lecz mijamy kilka osób, w drodze na Połom.
Coraz bardziej pada, dużo deszczu i śniegu,
My mimo pogody, nie zwalniamy biegu.
Jest teraz w wędrówce, ciekawa sytuacja,
Raz jesteśmy w Czechach, za chwilę Słowacja.
Jak biegnie granica, dobrze to widzimy,
Po dość ostrym podejściu, na Połom wchodzimy.
A z Velkego Polomu, jest już dosyć blisko,
Kamenna Chata - pierwsze dzisiaj schronisko.
Chociaż przemoczeni, przemieszczamy się żywo,
W schronisku zamawiamy - „svażene pivo”!
Przy piwku w schronisku, chwile posiedzimy,
Nim w taką pogodę, w dalszą trasę ruszymy.
Jeszcze smak ciemnego Kozela, w ustach mamy,
A kolejne schronisko - Severkę - mijamy.
(Nie spróbujemy dzisiaj, smażonego serka,
Choć tym daniem kusi, schronisko Severka.)
Tego schroniska, niestety nie odwiedzamy,
Jest jeszcze Skalka Chata - do niej „zasuwamy „.
Tu w tym schronisku, dobrze się czujemy,
Grzane wino i grzane piwo smakujemy.
Most u Jablunkowa - teraz tam zmierzamy,
Poręby z wyciętym lasem, w drodze mijamy.
Są pocięte drzewa, kłębiące się korzenie,
Ten widok, wszystkim nam sprawia, przykre wrażenie.
Choć zimno i mokro, to nikt nie narzeka,
A w Mostach, przy dworcu, bus już na nas czeka.
Chcieliśmy jeszcze dzisiaj, na „trójstyk”pojechać,
Przez pogodę, musieliśmy tego zaniechać.
Jak to w Polsce bywa, ktoś coś tam przeoczył,
Pierwszy śnieg ponownie, drogowców zaskoczył!
Do przejechania było, kilometrów mało,
Przez śnieg i korki, niestety dłużej to trwało.
Obiad znów wzbudził, emocje niemałe,
Był - rosół, schab z kapustą i pyzy wspaniałe.
I znowu wieczorem, śpiewana impreza była,
Chociaż nieco wcześniej, dzisiaj się skończyła.
074 (255 kB)

Poniedziałek - 11.11.2019 r.


Rano, organizator wycieczki nam każe,
Poznosić do busa, wszystkie nasze bagaże.
Trzeba wcześniej ruszać, bo odległość jest spora,
A dziś do zdobycia, jest przecież Lysa Hora.
Ta góra - Lysa Hora - liczy się ona,
Do „naszej”odznaki - Beskidu Korona.
Grupa turystów, co niezbyt dobrze się czuje,
Z wejścia na Lysą Horę, dzisiaj rezygnuje.
Reszta grupy ambitna, nie zważa na nic,
Jedzie na miejsce startu, czyli do Ostravic.
Bus staje, przy Centrum Linowym „Opicarna”,
Pogoda się przetarła, a miała być marna.
Godzina jedenasta, mamy niezłą porę,
By ruszyć szlakiem czerwonym, na Lysą Horę.
Siedem kilometrów, duże przewyższenie,
Zobaczymy jakie, będzie zakończenie.
Choć przy Butorance, część grupy dyszała,
Mimo wszystko „twardo”, do celu zmierzała.
Potem był Luksinec, duży węzeł szlaków,
Nie trzeba zachęcać dziewczyn i chłopaków.
Stad już niedaleko, powiem całkiem blisko,
Widzimy już wieżę i pod nią schronisko.
Po kamiennej drodze, jeszcze pół godziny,
Nareszcie na szczycie! Cieszą nam się miny.
Z Lysej, dobrze widać Fatrę i Rohacze,
Przy takiej pogodzie, wiele nie zobaczę.
(W osiemnastym wieku, niezły to był ptaszek,
Ukrywał się na Lysej, wódz zbójów Ondraszek.
Strzelał z pistoletów, w ruch szły także noże,
Sponsorował biednych, a łupił wielmoże.)
W schronisku, dosyć krótkie „posiedzenie”mamy,
Bo przecież dziś jeszcze, do Krakowa wracamy.
Na górze jest ślisko, lecz szybko schodzimy,
Po ośmiu kwadransach, busika widzimy.
Teraz wygodnie, w busie się rozsiadamy,
Jemy, śpiewamy, już do domu wracamy.
Choć nasze świętowanie, było połowiczne,
Lecz odśpiewaliśmy, pieśni patriotyczne …
Jadąc, nie wiedzieliśmy, co nam los przyniesie,
Lecz wędrówki, odbyliśmy w pełnym zakresie.
Niektórzy z kolegów, poprawili ego swe,
Zakończyli Koronę Czeską, w PTT – e.
Inni, na żadne korony, nie liczyli,
Ale na wycieczce, świetnie się bawili!
Na koniec jeszcze dodam - divko i panicku,
Dobrze nam się żyło, w „Zajeździe na Gronicku”.

P.S.
Podobnie jak wczoraj, dziś też przez dzień cały,
Piotrek wysyłał i odbierał sygnały …

Waldemar Ciszewski
- Czeskie Beskidy - 2019.

Linia
Relacja fotograficzna - Waldemar Ciszewski
Linia Powrot
copyright