kontur (2 kB)
matragona01 (7 kB)

Stryszów – Lanckorona
– Kalwaria Zebrzydowska


23.07.2023

Linia
Kierownik Wycieczki: Marzena Chyba
Linia dworek-stryszow (145 kB)
Dwór w Stryszowie (XVIII w.), muzeum – oddział Zamku Królewskiego na Wawelu
(źródło: strona muzeum w Stryszowie)

Stryszów – wieś położona na pograniczu Pogórza Wielickiego i zachodniego skraju Beskidu Makowskiego, u stóp góry Chełm, nad rzeką Stryszówką. Etymologia nazwy miejscowości jest trudna do ustalenia, może wywodzić się od imienia Strysz lub Strzysz. Być może było to imię trzynastowiecznego zasadźcy wsi. Najcenniejszym zabytkiem Stryszowa jest staropolski dwór, który w obecnym kształcie został został wzniesiony pod koniec wieku XVIII. W 1969 roku utworzono w nim muzeum będące oddziałem Zamku Królewskiego na Wawelu.

(źródło: źródło: www.dwor-stryszow.pl

Lanckorona – wieś znajdująca się na Pogórzu Wielickim w dolinie rzeki Skawinki oraz na zboczach Lanckorońskiej Góry. W przeszłości Lanckorona była miastem królewskim, jednakże w 1934 r. utraciła prawa miejskie. Wizytówką wsi jest jej klimatyczny rynek z z oryginalną drewnianą zabudową głównie z drugiej połowy XIX wieku. Miejsce to jest jednym z najładniejszych zespołów dawnego budownictwa drewnianego w Polsc

(Źródło: Wikipedia)

Linia

Trasa piesza:

Stryszów PKP – Chełm (603 m n.p.m.) czerwony (0 kB) Chełm Wschodni (549 m n.p.m) żółty (0 kB) Zachełmna (Nagiełówka) – Skawinki niebieski (0 kB) Lanckorona (rynek) – Lanckorońska Góra (545 m n.p.m.), ruiny zamku – Capia Góra (376 m n.p.m.) – Brody – Kalwaria Zebrzydowska Lanckorona PKP

Długość trasy: 18 km
Szacowany czas przejścia wg mapy (bez przerw): 5:25 h

mapka-kalwaria (115 kB) Linia

Z Matragoną w góry....no, a czemu nie

23 lipca 2023 Beskid Makowski – Pogórze Wielickie.
Stryszów – Chełm – Skawinki – Lanckorona – Kalwaria Zebrzydowska

W przedostatnią niedzielę lipca kolejny raz wyruszyłem w „nieznane” razem z Dziewczynami z nowohuckiego Integracyjnego Koła Matragona. No dobra niestety tylko pod dowództwem i przewodnictwem jednej z nich bo Szefowa Helena niestety nie mogła się pojawić. Pojawiam się na zbiórce na krakowskim Dworcu Głównym pod globusem. Znajduję tam Szefową Marzenę czekającą ile dziś zbierze się „Kurczątek” do zaopiekowania na trasie oraz Elę i Ewę. W pewnym momencie dociera do moich uszu informacja, że ma jechać 28 osób. Budzi to od razu mieszane uczucia. Radości z frekwencji i przerażenia po szybkim przeliczeniu zapasów w plecaku. Na szczęście okazuje się, że zadziałał tylko efekt pesla i moje „stare” uszy słyszą czasem co chcą. Na liście jest tylko osiem osób, a z niezapisanymi w sumie na wycieczce pojawi się dwanaście osób.

lanckorona01 (72 kB)
Odprawa na dworcu w Stryszowie przeprowadzona przez Szefową Marzenę


Do punktu startu wycieczki dojeżdżamy dzięki PKP i ich pociągowi o pięknej nazwie ”Kasprowy” I o godzinie dziewiątej dziesięć ruszamy z dworca w stronę niewielkiego muzeum w Stryszowie. Sama placówka jest oddziałem Zamku Królewskiego na Wawelu i mieści się w budynku XVIII wiecznego dworu. Kilka pokoi na piętrze prezentuje wnętrza, meble I sprzęty polskiego XIX/XX wiecznego dworu. Niestety wnętrze dworku jest zdominowane przez wystawę czasową ikon zasłaniającą wiele eksponatów.

lanckorona02 (67 kB)
Dwór w Stryszowie


Około kwadrans po godzinie dziesiątej ruszamy w drogę szlakiem niebieskim. W dodatku na pierwszy odcinek będący wyprawą co niespotykane na wycieczkach Matragony górską. Jeszcze w Stryszowie odwiedzamy stojący na pagórku kościół pw. Świętego Jana Kantego, a mnie jeszcze nosi na cmentarz. Tu znajduje kilka ciekawych nagrobków. W tym jeden z 1840 roku. Grupa po opuszczeniu miejscowości od razu rozrywa się na ekipę ucieczkową i pościgową. Grupa ucieczkowa poczuła zew gór i włączyły im się inne przełożenia niż przy chodzeniu po płaskim. Jakoś tak wyszło, że zostałem łącznikiem pomiędzy obu grupami. Czteroosobową z Prezesem Eugeniuszem na czele i grupą Szefowej Marzeny mającej pod pieczą resztę Kurczątek.

lanckorona03 (110 kB)
Justyna i Dorota Dziewczyny z grupy ucieczkowej


No, ale ucieczka Justyny, Doroty, Gierka i Mateusza nie trwa jakoś długo. Gdy tylko wchodzą do zacienionego lasu to rzuca się na nich stado krwiożerczych bestii. Moi starzy znajomi Strzyżaki Jelenie włażą wszędzie i nie wyłapane kąsają . Rzucam się na ratunek. Szczególnie Dziewczynom trzeba je usuwać z różnych miejsc. No dobra wszyscy jakoś przeżyli najwyżej populacja małych krwiopijców w tym miejscu lasu dość mocno się zmniejszyła. Znów przez chwilę całość wycieczki jest razem, ale tylko przez chwilę bo w czwórce górskiej i we mnie też zwycięża zew I zaczynamy pędzić w stronę najwyższego punktu dzisiejszego dnia. Jest to mający 603 metry wysokości Chełm. Który zdobywamy całą grupą pół godziny przed czasem podanym na rozpisce przygotowanej przez Marzenę. Wszyscy rozsiadamy się na ławkach ustawionych przy figurze Świętego Onufrego. Kamienna figura stoi tu już kilkaset lat . Na tablicy są podane dwie daty 1564 i 1681. Obie i tak wyglądają imponująco, a „staruszek” i tak wygląda kwitnąco mimo upływu czasu i niezmiennie kieruje swój wzrok ku niebu ignorując swoich gości.

lanckorona04 (110 kB)
Dziewczyny z grupy Marzeny i ignorujący je zupełnie Święty Onufry stojący na szczycie Chełmu


W końcu Szefowa zarządza wymarsz. Zmieniamy kolor prowadzącego szlaku na czerwony I przy okazji okazuje się, że będziemy szli odcinkiem Małego Szlaku Beskidzkiego. Na zejściu trafiamy na mokry momentami błotnisty odcinek szlaku. Niestety las po około dwóch kilometrach od zejścia z Chełmu się kończy, a my wracamy do cywilizacji I asfaltowych dróg które będziemy przedeptywać przez kolejne kilka godzin. Po przejściu około kilometra porzucamy szlak czerwony skręcamy w lewo I teraz kierujemy się znaczkami żółtymi. Przed godziną czternastą docieramy do Skawinek gdzie najciekawszym obiektem jest piękny drewniany kościół z miejscowości Przytkowice. Ta zbudowana w 1733 roku świątynia została rozebrana i latach 1962 – 1964 zbudowana ponownie w Skawinkach stąd to zaskakujące żonglowanie miejscowościami. Zabawa klockami lego jest dobra w każdym wieku. Wygodne ławki i zielona pięknie przystrzyżona trawa zachęca żeby zrobić sobie tutaj dłuższą przerwę. Już po chwili większa połowa grupy urządza tu sobie pokot wykładając się na trawie.

lanckorona05 (69 kB)
Kościół pw. Świętego Joachima w Skawinkach


lanckorona06 (94 kB)
Padnięta w Skawinkach Matragona


Parę minut po godzinie czternastej ruszamy ku największej atrakcji dzisiejszej wycieczki czyli Lanckorony. Grupa ucieczkowa jak zwykle wysforowała się do przodu kierowana „pragnieniem” jak najszybszego odwiedzenia zabytków miejscowości. Ja na razie zostaję razem z grupą Szefowej. Dochodzimy do opłotek Lanckorony i przekraczamy potok Cegron gdzie jest mniej więcej granica między Beskidem Makowskim który właśnie opuszczamy i Pogórzem Wielickim. Tu zmieniamy znów kolor szlaku. Tym razem na niebieski. Cały czas idę razem z Dziewczynami, ale gdy zaczyna się dłuższe podejście to moje nogi nie wytrzymują niespiesznego dreptania i gdy tylko znajduję miejsce na poboczu to wymijam wszystkich i wyrywam do przodu. Już po chwili odwracam się za siebie i okazuje się, że jak zwykle zostałem sam. No, ale przez całe życie przyzwyczaiłem się do tego.

lanckorona07 (63 kB)
Zabytkowe domy w Lanckoronie


W tempie iście ekspresowym docieram do centrum Lanckorony gdzie obchodzę Rynek oglądając piękne drewniane domy i szukając grupy szybkiej. Gdy kończę obchód przy Muzeum Etnograficznym Ziemi Lanckorońskiej pojawia się Marzena z resztą Dziewczyn. W planie wycieczki było zwiedzanie Muzeum przed którym stoimy, ale w tym upale nikomu się nie chce i wszyscy ruszamy w poszukiwaniu miejsca gdzie można sobie siąść, zjeść i wypić coś zimnego. Marzena daje nam ponad godzinę czasu wolnego który mamy spożytkować dowolnie. Kończy się tym, że wszyscy lądujemy na ulicy Zamkowej w Arka Cafe gdzie każdy funduje sobie jakieś nagrody. Czas spędzony na pałaszowaniu i rozmowie mija szybko. Trzeba pójść na zbiórkę pod Muzeum bo przed nami jeszcze parę miejsc do obejrzenia i ponad cztery kilometry do przejścia.

lanckorona08 (105 kB)
Ruiny zamku w Lanckoronie


Przechodzę po raz trzeci tego dnia przez rynek i chyba jako jedyny z grupy odwiedzam kościół pw. Narodzenia Świętego Jana Chrzciciela. Gonię grupę i okazuje się, że wszyscy zgubiliśmy prowadzący nas szlak niebieski. Na szczęście tutaj wszystkie ścieżki prowadzą do malowniczych ruin zamku. Te są ogrodzone, ale wzgórze zamkowe można obejść z czego oczywiście korzystam. No i znowu tradycyjnie zostaję sam, ale tym razem na końcu. Lecę w dół po stromym zejściu i jakimś cudem nie zauważając wymijam grupę. Ciekawe czy to ja czy reszta Kurczątek się pogubiły bo ja cały czas idę szlakiem niebieskim. Gdy w pewnym momencie zatrzymuję się żeby pozdejmować z siebie prawdziwe stado Strzyżaków które mnie oblazły dogania mnie Mateusz który według mojej wiedzy powinien być dobrze przede mną. Już razem idziemy ostatni odcinek trasy do Kalwarii Zebrzydowskiej gdzie mamy metę.

W zasadzie już bez jakiś przygód bo lekkie kilometrowe wydłużenie trasy to całkowicie zwyczajna rzecz gdy się człowiek zagada. Zawsze się wtedy myśli, że ta druga osoba kontroluje trasę. No, ale docieramy z lekko wydłużoną trasą jako pierwsi na stację kolejową w Kalwarii Zebrzydowskiej Lanckoronie i czekamy na resztę. W końcu pojawiają się na stacji wszyscy. Znajdujemy nasz peron i całą dwunastką oczekujemy na pięknie nazywający się pociąg Kasprowicz. Niestety biletów nabyć wcześniej nie możemy, ale gdy pociąg podjeżdża Konduktor na szczęście nas nie wyrzuca, ale zabiera całą grupę, a Marzena zupełnie niechcący zostaje Mamą jedenastu Kurczątek gdy kupuje bilet grupowy no szkoda, że nie rodzinny. Jedziemy prawie całą paczką stłoczeni w przejściu między przedziałami okupując wejście do WC. Jest pełno radości i fajne rozmowy na koniec wycieczki. Hitem jest opowieść Gienka który z powodu remontów sieci tramwajowej zgubił się rano na Rondzie Czyżyńskim w Nowej Hucie. Szybko nam mija podróż do Krakowa podobnie jak szybko minęła nam kolejna wycieczka w rejony ciekawe, mało odwiedzane i chyba trochę nie doceniane wśród krakowskich turystów nastawionych na wycieczki górskie.

lanckorona09 (87 kB)
Drużyna prawie w komplecie pozuje na schodach dworu w Stryszowie


Dziękuję
Endrju Szczypiorek

Linia
Relacja fotograficzna - Andrzej Pieniążek
Linia
copyright