kontur (2 kB)
matragona01 (7 kB)

Szlak Dolinek Jurajskich etap 3

Alwernia – Krzeszowice

19.11.2023 r. (niedziela)

Linia
Kierownik Wycieczki: Marzena Chyba
Linia zamek (121 kB)
Zamek Tenczyn w Rudnie (źródło: www.wydrukujfotografie.pl, autor: Tomasz Trulka)

Szlak Dolinek Jurajskich to znakowany kolorem żółtym, średniodystansowy szlak turystyczny, który rozciąga się pomiędzy miejscowościami Chrzanów iSułoszowa (zamek Pieskowa Skała). Mając 89,4 km, jest jednym z dłuższych szlaków wytyczonych na terenie Wyżyny Krakowsko-Częstochowskiej. Nazwa szlaku pochodzi od licznych, pełnych uroku dolin i wąwozów, które są główną atrakcją przyrodniczą południowej części Jury.

Wędrówka ścieżkamiszlaku Dolinek Jurajskich daje możliwość zdobycia Regionalnej Odznaki Turystyczno-Krajoznawczej „Miłośnik Jury”.

Linia
milosnikjury (15 kB) milosnikjury2 (6 kB)

Regulamin odznaki dostępny jest pod linkiem: Miłośnik Jury

Obiektykrajoznawcze i przyrodnicze na trasie wycieczki:

Trasa piesza:

żółty (0 kB) Alwernia (Spalona) – Grojec (Nowa Wieś, Brandyska, Pod Rudnem) – Rudno (Satniówka, Miasto, zamek Tenczyn) – Tenczynek – Krzeszowice (PKP)
Długość trasy: 17 km
Szacowany czas przejścia wg mapy: 4:50 h

mapka-krzeszowice (88 kB)

Punkty do odznak turystycznych:

Linia

A koniec tam gdzie i początek

19 listopad 2023 Jura Krakowsko-Częstochowska. Alwernia Spalona – Alwernia – Grojec – Rudno – Zamek Tenczyn – Tenczynek – Krzeszowice


ruiny-zamku (109 kB)
Zamek Tenczyn w Rudnie

Jakoś tak wyszło, że najpopularniejszym miejscem związanym z turystyką i najczęściej odwiedzanym przeze mnie w tym roku zostały Krzeszowice. Nie Zakopane, Warszawa, Babia Góra czy jakiś Wierch tylko one. Tu prawie osiem miesięcy temu zaczęliśmy oficjalnie razem z nowohuckim Kołem Integracyjnym „Matragona” sezon Turystyki Pieszej w 2023 roku i tu go zakończyliśmy. No, ale nim tam doszliśmy musieliśmy (no i oczywiście chcieliśmy) zrobić trochę kilometrów po Jurze, zobaczyć kilka ciekawych miejsc i nawet troszeczkę zmarznąć. No, ale o tym już będzie moja kolejna opowieść więc siądźcie wygodnie i cieszcie się wycieczką razem z nami.

Wycieczki organizowane przez Dziewczyny z Matragony dzięki korzystaniu ze środków komunikacji zbiorowej zawsze odbywają się nawet jeżeli pojawi się tylko prowadzącą no i kronikarz, ale oni nie mają wyjścia usmiech (0 kB) Nie inaczej miało być w ostatnią niedzielę. W busie odjeżdżającym z krakowskiego MDA znalazło się w sumie siedem osób w tym dwie ‘świerzynki”. Nieznana nam Jola i Jerzy, Kumpel z wycieczek górskich i specjalista od szlaków i odznak turystycznych wszelakich. Reszta Ekipy była w zasadzie stała i złożona z dwóch Bożen, Ewy, prowadzącej dzisiaj Marzeny no i jednego bajkopisarza.

Już w busie nasza grupka wzbudziła zainteresowanie kierowcy. Jego pasażerowie w niedzielę to jadą do parków rozrywki w Zatorze, a nie Alwerni. Bo przecież tam nie ma nic ciekawego. No i właśnie dlatego w niej cała nasza siódemka wysiadła i ze Spalonej ruszyła w stronę nieciekawego Klasztoru Bernardynów i reszty „nieciekawych” miejsc. No, ale wycieczkę zaczęliśmy od krótkiej opowieści Marzeny o dzisiejszej trasie i małej uroczystości z nagrodami przygotowanymi przez Frelkę dla najczęściej uczestniczących w wycieczkach Matragony. Po części oficjalnej skręcamy z głównej drogi i między zabudowaniami Alwerni kierujemy się w stronę górujących nad okolicą zabudowań Klasztoru Bernardynów. Idąc na szczyt wzgórza można się zmachać bo momentami nasz „spacer” przypomina wycieczkę górską.

alwernia01 (76 kB)
Wzgórze Klasztorne w Alwerni

Korzystamy z tego, że w klasztornym kościele pw. Stygmatyków Świętego Franciszka z Asyżu nie ma mszy i wchodzimy na jego krótkie zwiedzanie. W niewielkiej bocznej kaplicy możemy zobaczyć jedno z najcenniejszych dzieł sztuki i atrakcji kościoła. Jest to pochodzący prawdopodobnie z Cesarstwa Bizantyjskiego obraz przedstawiający Pana Jezusa który został podarowany klasztorowi w 1686 roku przez proboszcza nieodległych Bibic Jana Franciszka Michlajskiego. Wśród drzew przy kościelnym murze Marzena przez dziesięć minut opowiada nam o historii klasztoru, samej Alwerni i ludziach związanych z tym miejscem. Opuszczamy teren klasztoru i idziemy jeszcze zobaczyć rynek z kilkoma ciekawymi budynkami. Znów dowiadujemy się kilku interesujących i zaskakujących rzeczy i pełni nowej wiedzy ruszamy w dalszą drogę oznaczoną żółtymi znacznikami szlaku który będzie nam towarzyszyć przez cały dzień

alwernia02 (106 kB)
Pani Przewodnik w swoim żywiole i słuchającą Ją nasza grupka

Teraz czeka nas mniej atrakcyjny odcinek wycieczki choć nie znaczy, że mniej ciekawy. Szlak kluczy między zabudowaniami i ogrodzeniami posesji więc musimy zachowywać czujność żeby nie gubić się częściej niż to jest potrzebne gdy jesteśmy pochłonięci ciekawymi rozmowami. W pewnym momencie nawet pojawia się na chwilę niebieskie niebo, ale przegrywa jednak walkę z gromadzącymi się chmurami. Przed Nową Wsią zaliczamy nawet krótki odcinek terenowy urozmaicający nasze dreptania po asfalcie. W Grojcu mamy zaplanowaną pierwsza tego dnia niezbyt długą przerwę. W miejscowości przy nowo zbudowanym kościele pw. Ducha Świętego przegrywam wewnętrzna walkę z kryjącym się we mnie pięciolatkiem i na straganie odpustowym zakupuję misie bezowe które po chwili cała grupa pałaszuje.

alwernia03 (124 kB)
Zdjęcie grupowe w Grojcu

Po dwudziestu minutach Szefowa zarządza wymarsz ku nieodległym już atrakcją w Rudnie. Odcinkiem szlaku poprowadzonym polnymi drogami dochodzimy do ruchliwej autostrady A4 którą przekraczamy przejazdem znajdującym się pod nią. Dwadzieścia minut przed godziną trzynastą jesteśmy w Rudnie i mamy do wyboru dwie atrakcje do zwiedzenia. Jedną jest Muzeum Agatów pełne przepięknych kamieni, a drugim Zamek Tenczyn. Obie kuszą i obie są atrakcyjne, ale niestety czasu nie mamy żeby odwiedzić wszystko. Zdecydowana większość grupy wybiera zamek, a do Muzeum Agatów zmierzają tylko Marzena z Bożeną Pierwszą. Jeszcze ustalamy godzinę czternastą jako czas zbiórki na zamku i rozdzielamy się. Piątka zamkowa czeka ze zwiedzaniem do pełnej godziny bo wtedy w cenie biletu będziemy mieli przewodnika. Razem z innymi chętnymi do zdobycia zamku kryjemy się przed momentami dość mocno sypiącym śniegiem i wiatrem pod dachem bramy wejściowej. No i w końcu punktualnie pojawia się przewodnik który nim tak naprawdę nie jest.

Ubrany w piękny błękitny mundur siedemnastowiecznej polskiej koronnej piechoty wybranieckiej wita nas pytaniem – na co czekacie -.
Słyszy odpowiedź – na przewodnika –
- Oj to się nie doczekacie – odpowiada i siada na ławce między zwiedzającymi i zaczyna mały festiwal docinków i gierek słownych z nami wszystkimi. Po jakiś dwóch minutach ponawia pytanie – na co czekacie –
- na Gospodarza - przytomnie odpowiadam.
Na twarzy „ przewodnika” pojawia się uśmiech i słyszę odpowiedź- Oj to się nie doczekacie. Ostatni gospodarz zamku umarł jakieś dwieście lat temu –

alwernia04 (102 kB)
Ja Oraz Gawędziarz Gołąbek i jego berdysz

- No dobra wystarczy. Pewnie na mnie czekacie, ale ja jestem Gawędziarzem. Gawędziarzem Gołąbkiem i co nieco Wam opowiem – I zaczyna swoją gawędę o zamku, jego historii i ludziach w nim mieszkających przez wieki. Zapewne gdyby nie śnieżyca która rozpętała się dookoła poszlibyśmy na spacer z wieloma przystankami, a tak tylko chronimy się przed śniegiem i wiatrem w dwóch miejscach. Wpierw w bramie gdzie są kasy, a później w budynku głównym. Cała opowieść jest w formie niekończącej się anegdotki do której jest zaangażowana cała publiczność. Gawędziarz ma niezwykłą umiejętność sprzedawania istotnych informacji i faktów w żartobliwej formie. Możemy się dowiedzieć o zdrowiu mieszkańców wsi i miast w dawnych czasach. Czemu rycerze jak szli na wojnę byli chudzi jak patyk. Czemu mężczyzna posiadający okazały brzuch w ten sposób okazuje miłość swojej żonie i wiele innych fajnych faktów które dzięki formie ich przedstawienia mają szansę zostać w głowie. Opowiedział nam już w bardziej poważnej formie o samym zamku. Jego budowie, poszczególnych częściach, wieżach, kaplicy, skarbcu. 45 minut z Imć Gołąbkiem minęło nie wiadomo kiedy i zakończyło zwiedzanie zamku. Gdyby nie padający śnieg i przenikliwe zimno pewnie jeszcze pohasałoby się po jego terenie, a tak chyba będzie trzeba tu przyjechać gdy będzie ciepło i odwiedzić jeszcze dodatkowo Muzeum Agatów.

alwernia05 (109 kB)
Dziedziniec Zamku w lekko zimowej scenerii

Piątka Zdobywczyń I Zdobywców zamku zbiera się w bramie gdzie mamy czekać na Szefową Marzenę i Bożenę Pierwszą. Wszyscy jesteśmy pierońsko wymarznięci, że nie czekamy do czternastej tylko dzwoniły do Dziewczyn, że my już jesteśmy gotowi. Obie miłośniczki pięknych kamieni przychodzą po kilku minutach zadowolone, rumiane i cieplutkie, a my z trudem opanowujemy chęć szczękania zębami. Chwilowo nie tracimy czasu na dzielenie się wrażeniami z odwiedzonych miejsc tylko ruszamy w dalszą drogę żółtym szlakiem. Ten obchodzi zamek od północnej strony i funduje nam kilkusetmetrowy odcinek górski. Odcinek piękny, prowadzący przez las lekko przyprószony śniegiem ze znikającymi w oddali we mgle pniami drzew, ale jednocześnie wymagający dużo uwagi przy stromym i śliskim zejściu. Szczególnie gdy jest się leniem i posiadane kijki cały czas są bezpiecznie przypięte do plecaka.

alwernia06 (163 kB)
Premia górska u podnóża zamku

Po dziesięciu minutach docieramy do cywilizacji i z parkingu skręcamy w lewo w ulicę Zamkową idącą jak sama nazwa wskazuje przez las ��. Po przejściu około półtora kilometra docieramy do Stawu Wrońskiego i opłotków Tenczynka. Nad stawem robimy sobie krótką przerwę, a Ewa robi nam zdjęcie grupowe. Dookoła stawu jest poprowadzona ścieżka dydaktyczna ze sporą ilością tablic informacyjnych. Niestety nie mamy już za bardzo czasu żeby ją obejść więc jest kolejny powód do tego żeby przyjechać tu jeszcze raz gdy dzień będzie dłuższy I cieplejszy. W samym Tenczynku idziemy obejrzeć kościół pw. Świętej Katarzyny i zbudowaną obok drewnianą dzwonnicę o tyle ciekawą, że nie jest ona zbudowana na planie prostokąta tylko trapezu (?). Przy kościele na cmentarzu parafialnym odwiedzamy jeszcze skromny grób wielkiego polskiego aktora Bogumiła Kobieli i w dalszą drogę.

alwernia07 (115 kB)
Zmarznięta ale zadowolona grupa nad Stawem Wrońskim

Po drodze do mety w Krzeszowicach zatrzymujemy się jeszcze przy Skale pod Sosnami i budynku Browaru Tenczynek. Przy nim skręcamy w poprowadzoną u stóp Góry Buczyna ulicę Jana III Sobieskiego. Tę trasę już znamy bo do naszego żółtego szlaku dołącza jeszcze Szlak Dawnego Górnictwa którym szliśmy wczesna wiosną zaczynając tegoroczny sezon wędrówek pieszych. Już po kilkudziesięciu minutach jesteśmy w Krzeszowicach i przechodzimy dobrze znanym wiaduktem nad całym tutejszym węzłem kolejowym. Chwilkę jeszcze naradzamy się czy zostawać w Krzeszowicach na posiłek w dobrze znanej restauracji Aga, ale u większości grupy wygrywa chęć powrotu do domu i ogrzania się w przytulnych własnych kątach. Idziemy na dworzec zakupić bilety i z drobnymi przygodami z tym związanymi jakimś cudem udaje nam się złapać zaplanowany do powrotu pociąg.

To był fajnie spędzony dzień. W świetnym towarzystwie z ciekawymi miejscami do zobaczenia, a ten rejon pewnie odwiedzę jeszcze nie raz bo pozostało tu jeszcze sporo do zobaczenia. Zamek w lepszych okolicznościach przyrody. Oczywiście z Gawędziarzem Gołąbkiem. Muzeum Agatów, Staw Wroński i ścieżka wokół niego, Góra Buczyna i pewnie znajdzie się jeszcze parę innych atrakcji. To był dobry i chyba najbardziej ciekawy sezon Turystyki Pieszej w mojej karierze turysty. Teraz do wiosny zostają mi już tylko góry i tylko szkoda, że Dziewczyny z Matragony zobaczy się dopiero wiosną.

alwernia08 (155 kB)
Przed bramą Zamku Tenczyn. Wszyscy roześmiani i zadowoleni.

Dziękuję
Andrzej Pieniążek

Linia
Relacja fotograficzna - Andrzej Pieniążek
Linia
copyright