Kierownik Wycieczki: | Marzena Chyba oraz Helena Grzywacz |
Krzeszowice – miasto w powiecie krakowskim, prawa miejskie 1933 r., 9975 mieszkańców (dane GUS na dzień 31.12.2019 r.), jeden z ośrodków miejskich aglomeracji krakowskiej, siedziba gminy miejsko-wiejskiej Krzeszowice. Należy ono do Jaworznicko-Chrzanowskiego Okręgu Przemysłowego. W latach 1928–1966 Krzeszowice miały status uzdrowiska o charakterze użyteczności publicznej.
Szlak Dawnego Górnictwa – geologiczna ścieżka turystyczno-dydaktyczna wyznaczona w 1999 r. na terenie Tenczyńskiego Parku Krajobrazowego. Łączy ona najciekawsze obiekty związane z historyczną eksploatacją węgla kamiennego, który wydobywano w rejonie Krzeszowic i Tenczynka od pierwszej połowy XVII wieku do połowy XX stulecia. Na trasie można również zapoznać się z niezwykle skomplikowaną budową geologiczna obszaru krzeszowickiego - jednego z najciekawszych pod względem geologicznym i morfologicznym w Polsce.
(Źródło: Wikipedia)
Trasa piesza:
Krzeszowice (PKP) – Stara Sztolnia – stan. dokumentacyjne Odsłonięcie na Czerwieńcu – kamieniołom diabazu Niedźwiedzia Góra – Tenczynek – Ponetlica (300 m n.p.m.) – Krzeszowice (PKP)
Długość trasy: 11 km (+ zwiedzanie Krzeszowic)
Szacowany czas przejścia wg mapy (bez przerw): 3:30 h
26 marca 2023 Wyżyna Krakowsko - Częstochowska Muzeum Ziemi Krzeszowickiej - zwiedzanie Krzeszowic - Szlak Dawnego Górnictwa - Tenczynek - Krzeszowice PKP.
No i oficjalnie mogę napisać, że zaczął się tegoroczny sezon wycieczek w "krzaczory turystyczne", a tak naprawdę turystyki pieszej. W ostatnią niedzielę marca razem z nowohuckim Kołem Matragona wybrałem się na Wyżynę Krakowsko - Częstochowską do Krzeszowic.
Do głównego punktu dnia wyruszyliśmy pociągiem z krakowskiego dworca głównego PKP. Już na zbiórce pod "globusem" czekało mnie lekkie zaskoczenie. Nie ma z powodu choroby Heleny, Szefowej koła. Dziś będzie nam kierownikować Jej zastępczyni Marzena. W Krzeszowicach jesteśmy po niecałej półgodzinie jazdy. Teraz jeszcze szybki spacer przez miasteczko na ulicę Krakowską numer 30 gdzie znajduje się Muzeum Ziemi Krzeszowickiej od którego zwiedzenia zaczynamy dzisiejszą wycieczkę. Tu już czekają na nas dwie Panie które specjalnie dla naszej grupy otwarły w niedzielę podwoje muzeum. Bo placówka jest inicjatywą prywatną nie wspieraną w jakikolwiek sposób przez państwo, prowadzoną przez Stowarzyszenie Miłośników Ziemi Krzeszowickiej.
Kwadrans po godzinie dziewiątej zaczynamy naszą małą podróż przez ten kawałek Polski którego historię, zwyczaje, miejsca i ludzi zamknięto i zaprezentowano na tych raptem trochę ponad stu metrach kwadratowych. W ciągu tej godziny zwiedzania Panie podzieliły się z nami swoją wiedzą. Pokazały piękne rzeczy. Podzieliły się fascynującymi historiami. Na przykład taką.
Wszyscy wiemy, że 6 sierpnia 1914 roku z pod Krakowskich Oleandrów wymaszerowała Pierwsza Kompania Kadrowa zaczynając drogę chwały polskich Legionów, ale pewnie prawie nikt nie wie, że z krzeszowickiego hipodromu w to lato gdy zaczynała się Wielka Wojna również ruszyli w bój z Rosjanami przyszli Legioniści Piłsudskiego. Ja nie wiedziałem, a tu w tym malutkim muzeum zdobyłem tę wiedzę.
Mogliśmy poznać historię miasta i rodów magnackich w których posiadaniu ono było, ale również historię zwykłych ludzi do których domów mogliśmy zajrzeć oglądając sprzęty i przedmioty które kiedyś towarzyszyły im w codziennym życiu. No i jakoś tak szybko minęła nam godzina.Chciałoby się pobyć tam jeszcze dłużej, ale przed nami jeszcze sporo innych miejsc do odwiedzenia i zobaczenia i kilkunastokilometrowa trasa piesza więc Marzena delikatnie daje do zrozumienia, że zwiedzanie musi się kończyć. Żegnamy się z Paniami które chyba też były zadowolone z naszej wizyty i z tego, że mogą spopularyzować wiedzę na temat Krzeszowic.
Teraz za Panią Kierownik ruszamy w stronę rynku gdzie na urokliwie wyglądającym placyku może Ona podzielić się z nami swoją wiedzą. Ustawiamy się w kółeczko pod rzeźbą Gladiatora naprzeciwko niewielkiego budyneczku zwanego Buzdyganówką i pilnie słuchamy tego co mówi Marzena. Opowiada o historii miasta o tym jak było przez chwilę uzdrowiskiem dzięki wodom leczniczym które znajdują się w jego rejonie. Obecnie po uzdrowisku zostały tylko zabytki jak Pałac Vauxhall gdzie kiedyś po zabiegach kuracjusze mogli miło spędzić czas, a sława imprez w tym miejscu przyciągała nawet ludzi z nieodległego Krakowa. W jednym z budynków jest obecnie liceum a tak zwana Willa Japonka jest obecnie remontowana. Choć już Krzeszowice nie mają statusu uzdrowiska ale nadal można w nim skorzystać z leczniczych właściwości wód w Ośrodku Rehabilitacji Narządu Ruchu.
Przekraczamy rzeczkę Krzeszówkę i na niedużym skwerze imienia Olgi Drahonowskiej - Małkowskiej wysłuchujemy dalszej części opowieści o nieodległym kościele pod wezwaniem świętego Marcina z Tours. Niestety z powodu trwającej mszy nie możemy do niego wejść.
Tu dowiaduję się kolejnej ciekawej rzeczy. W tym właśnie kościele jest Kolonia bardzo rzadkiego gatunku nietoperza który mieszka raczej w krajach ciepłych, a nie w takich jak nasz. Kolejnym punktem spaceru są Pałace należące do rodziny Potockich oraz otaczający je Park. Zaraz po wejściu do parku stajemy przed tak zwanym Starym Pałacem. W tym niedużymi dworku mieszka część licznej rodziny Potockich. Tu znów mamy krótki przystanek na wysłuchanie kolejnej części opowieści.
Przed nami jeszcze krótkie przejście pod górę do wielkiego obecnie opuszczonego nowego pałacu. Swoją wielkością robi niesamowite wrażenie. Wystarczy napisać, że ma w sobie 228 pokoi z których sto było kiedyś przeznaczone tylko dla użytku Potockich. Siadamy sobie na murku i słuchamy opowieści o jego budowie, przebudowach i powolnym upadku który zaczął się razem z końcem II Rzeczypospolitej w 1939 roku.
No i tu kończymy w zasadzie zwiedzanie Krzeszowic. Jeszcze krótki spacer w stronę dworca gdzie w znanej części grupy, restauracji Aga mamy zaplanowaną przerwę. Część grupy korzysta z niej żeby zrobić sobie wczesny obiad, ale większość zadowala się kawą i słodkościami w postaci szarlotki z lodami. Parę minut po godzinie trzynastej "Szefowa" zarządza wymarsz na część terenową wycieczki.
Jakby osobną wycieczką jest nasz jedenastokilometrowy spacer Szlakiem Dawnego Górnictwa. Okazuje się, że Krzeszowice to nie tylko kamieniołomy, ale również wydobycie węgla kamiennego. Wydobywano go tu do 1955 roku, a jego złoża były najdalej wysuniętymi na wschód jego pokładami w Górnośląskim Zagłębiu Węglowym. Już na początku trafiamy do pozostałości Kopalni Krystyna z ogromnym Wapiennikiem. Takim przez naprawdę wielkie W.
Ja już miałem okazję zobaczyć go w zeszłym roku gdy nogi trochę mnie poniosły przy poprzedniej wycieczce Matragony w ten rejon. Po jego "zwiedzeniu" czekał nas odcinek omalże górski. Ostre podejście w brzozowym lesie gdzie tętno i oddech mogły trochę przyspieszyć. Szlak okazał się doskonale oznaczony. Widać, że ktoś w tym roku namalował znaki i, że rozmieścił je z głową, a nie zawsze tak jest na trasach turystycznych. Później już nie było żadnych trudności, nie licząc niewielkich ilości błota i drobnego deszczu który towarzyszył nam przez chwilę. W lesie napotykaliśmy ślady po wydobyciu węgla w postaci różnych konstrukcji metalowych i betonowych których przeznaczenia po kilkudziesięciu latach od zakończenia wydobycia węgla trudno się nawet domyślać. Na szlaku napotykamy coś nietypowego. Coś czerwieni się na kawałkach gałązek. Jedna z Koleżanek Ela tłumaczy, że to grzyb i nazywa się Czarka Austriacka. Kolejna nowa wiedza.
Gdzieś między Czerwieńcem, a Górą Niedźwiedzią nieśmiało zza chmur wychodzi słoneczko. Mijamy po swojej lewej ręce odkrywkową kopalnię diabazu do której wstępu bronią niezliczone ilości tablic i powoli zbliżamy się do Tenczynka. Tu również kończy się wędrówka po lesie i zaczyna się typowe dla turystyki pieszej "klepanie asfaltu". Wróciliśmy do cywilizacji która otacza nas coraz szczelniej z każdej strony. Przed godziną czwartą docieramy do Tenczynka i robimy sobie ostatnią przerwę. Odbijamy się przy okazji od zamkniętego na klucz placu zabaw. Widocznie dzieci ani dorośli nie potrzebują tutaj ruchu ani rekreacji. Chwilę grzejemy się w słoneczku opróżniając plecaki z prowiantu i napoi i dalej w drogę. Ostatnią atrakcją przed metą jest Skała pod Sosnami będącą pomnikiem przyrody.
Po jej zobaczeniu zostaje nam jeszcze niecała godzina marszu i trochę ponad dwa kilometry do przejścia. Parę minut po godzinie siedemnastej jesteśmy znów na dworcu PKP na którym rano zaczynaliśmy naszą niedzielną przygodę. Jeszcze chwilka oczekiwania na zatłoczony pociąg i wracamy do Krakowa, a kolejna fajna wycieczka się kończy.
Było fajnie, ciekawie i niespiesznie. Oj czuję, że to nie ostatnia moja i Matragony wyprawa w te okolice.
Dziękuję
DZIĘKUJĘ
Endrju Szczypiorek