kontur (2 kB)

Kotoń – zakończenie sezonu
14 listopada 2015 r.

Linia
Kierownik Wycieczki: Helena Grzywacz
koton01 (164 kB)

Trasa piesza:

Długość trasy: 13,5 km.

W programie ognisko i pieczenie kiełbasek.

koton02 (115 kB)

Jesień... kolorowa i słoneczna kusi do wyjścia z domu. Ale dzisiaj pada deszcz i wieje silny wiatr. Jest godzina piąta rano. Do wyjazdu pozostały dwie godziny. Co będzie gdy nie przestanie padać? Wychodzić na zaplanowaną trasę, czy zweryfikować plany na dzień dzisiejszy?

Na szczęście deszcz ustał i zaczęło się przejaśniać.

W czternasty dzień listopada, Integracyjne Koło PTTK „Matragona” zaplanowało zakończyć sezon turystyczny wędrówką po Masywie Kotonia w Beskidzie Makowskim.

Wyruszamy z Więciórki szlakiem żółtym przez Balinkę 708 m, Kotoń Zachodni 773 m, Polanę Chłopskie, obok najwyższego szczytu Masywu - Kotonia 857 m, Pękalówkę, Figoły.

Pogoda jest cudowna, świeci słońce a widoczność jest wspaniała. Widzieliśmy Kraków jak na dłoni. Silny wiatr wywiał smog znad naszego miasta i mogliśmy zobaczyć Łęg, Wawel, naszą hutę, Myślenice na pierwszym planie, Dobczyce, Jezioro Dobczyckie, widać było Skawinę i Chorągwicę.

Docieramy na miejsce naszej „biesiady pcimskiej” u naszego kolegi (w jego domku letniskowym) Irka.

Gospodarz przygotował ognisko, przy którym pieczemy kiełbaski i wspaniały żurek.
Kiedy wszyscy odpoczęli i posilili się podsumowujemy miniony sezon turystyczny, wspominamy trasy, po których chodziliśmy i już planujemy rok następny. Były również śpiewane turystyczne szlagiery.

Nie możemy doczekać się nowego sezonu i nowych wędrówek i rację miał Ryszard Kapuściński, który powiedział:

„....istnieje coś takiego jak zarażenie podróżą i jest to rodzaj choroby w gruncie rzeczy nieuleczalnej”.

Dziękuję wszystkim uczestnikom wycieczki, a szczególnie serdecznie naszemu gospodarzowi za wspaniałą gościnę.

Do zobaczenia na szlakach w 2016 roku, a zaczynamy już w marcu.

Helena Grzywacz


koton03 (70 kB)

Jesień jeszcze trochę kolorowa, trochę już listopadowa, szara, ale nie ponura. Ten dzień, wyjątkowo nas nastraja, nie pozwala myśleć o szarości listopadowej jesieni, choć budzą nas przed świtem dudniące po szybach krople deszczu. Moment zawahania... na chwilkę zaciągnęliśmy kołdrę na siebie, ale przecież robimy tak co rano, bez względu czy wstajemy do pracy, czy na wycieczkę z zaprzyjaźnionym Kołem.

A poza tym... hm... Helenka, nasza przewodniczka na szlaku zacytowała Kapuścińskiego, że „..istnieje coś takiego jak zarażenie podróżą...”. Jakże to trafna diagnoza. Nie raz zastanawiam się na tym, po co ja to robię, a tu proszę... idealne wyjaśnienie „...choroby w gruncie rzeczy nieuleczalnej”. Teraz już wiem, bo sama jestem jak wirus, czy zaraza, która chodzi po górach i zaraża innych pasją wędrowania, czy pada, czy wieje, czy zimno, czy grzeje. Tego dnia pogoda była piękna i trasa była śliczna, nieprzeciętne widoki sięgające hen daleko aż za Kraków, no i ludzie o cudownej aurze, z którymi miałam przyjemność wędrować po masywie Kotonia. Nie zapomnę też wspaniałej, niezwykle klimatycznej mety u Irka i Bogusi. Dziękuję Wam wszystkim za dobry dzień, w imieniu swoim i Marka. Niech Wam się darzy i szczęści, byśmy mogli znów wyruszyć, może tym razem na Koskową Górę, albo gdziekolwiek indziej.

Dorota Szala

PS. Irenko, "Skrzypeczki" już całe umiem.

Linia
Relacja fotograficzna - Helena Grzywacz
Relacja fotograficzna - Dorota i Marek Szala
Relacja fotograficzna - Irek Przeplasko
Relacja fotograficzna - Kazimierz Aniśko
Linia
copyright