II etap Małego Szlaku Beskidzkiego.Chodzimy po górach - chłopaki, dziewczyny.Składają się na to przeróżne przyczyny: Jeden lubi w górach widoki przecudne, Dla drugiego wartość ma wspinanie żmudne … Trzeci szuka w górach przygody posmaku, Kolejny uwielbia rozmowy na szlaku … Gdy coś złego w domu „człekowi” doskwiera, Najlepsze lekarstwo ? W góry się wybiera … Już od Juvenala przysłowie nam dano, Brzmi ono: „Mens sana in corpore sano.” Przetłumaczę z łaciny - taki ze mnie zuch ! Znana to prawda: „W zdrowym ciele, zdrowy duch !”. To co napisałem, toż to nic nowego ! Drugi etap przed nami Szlaku Beskidzkiego. Grupa jest ogromna. Osiemdziesiąt osób ! By ich zdyscyplinować, trzeba znaleźć sposób. Pierwszy etap na tamie my zakończyliśmy, Dzisiaj z tego miejsca więc wyruszyliśmy. Najpierw przez Żarnówkę asfaltem kroczymy, Po niedługim czasie do lasu skręcimy. I czy ktoś uwierzy, ona w lesie się chowa, Ta leśna ścieżyna, to ulica Szczytowa … (Kto po stromym podejściu wciąż dobrze się czuje, Jest szansa, ze na Żarze dzisiaj zaszczytuje …) Przewyższenie jest duże, w słońcu się usmażę, Zanim nogę postawię dziś na górze Żarze. (Jeśli ktoś leniwy , myśli, że to zdrowo, Ten wyjeżdża na Żar, kolejką linową.) Gdzieś pośrodku trasy, zwrot w prawo na pięcie, Przebiega nad nami, wysokie napięcie. A na samym szczycie, on już nie jest nowy, Zbudowano zbiornik szczytowo-pompowy. Kształt tego zbiornika – chyba nie mam zwidu, To płaska figura o nazwie deltoidu. W dwa tysiące trzecim mieli pomysł nowy, Zbudowali całoroczny tu tor saneczkowy. W kilka osób na szczycie z toru korzystamy, I choć blisko lato, na sankach zjeżdżamy. A w latach dwudziestych zrobili to z głową, Otwarli u stóp góry szkółkę szybowcową. Do dnia dzisiejszego tak tu jest na Żarze, Latają szybowce i paralotniarze. Dziś jeden z szybowców kręcił swe figury, Wszyscy podziwiali, z głowami do góry. Jest dzisiaj cieplutko, upał nam doskwiera, I za pół godziny wita nas Kiczera. Tu z samego szczytu , widok jest wspaniały: Na Żywiecki, na Śląski oraz Beskid Mały. Na Kiczery szczycie ognisko palimy, Przyniesione tutaj kiełbaski smażymy. Potem starsi turyści usiedli na słupki, A wszystkie dzieciaki paliły kozubki. Cóż to są kozubki ? To takie pochodnie. Dymem przepędzają - zołzy - niezawodnie … Po tylu kiełbaskach turysto się nie męcz. Schodzimy z Kiczery … Ispenicka Przełęcz. Potem są dwie góry, nie żadne atrapy, Północny i południowy szczyt Cisowej Grapy. Ładna dotąd pogoda powiedziała nam „stop”, I ni stąd ni zowąd, jest już Przełęcz Przysłop. Mamy jeszcze po drodze - wielu nie dowierza, Dwa kolejne szczyty: Beskidu, Kocierza. Załamanie pogody, ściana deszczu, grady. Nic nas nie zatrzyma ! My nie damy rady ? Mija szósta godzina, grupa nadal zmierza, Do końca wycieczki, czyli do Kocierza. Tu kolejna atrakcja - ona nas nie męczy, Bawimy w pięknej karczmie, tutaj na Przełęczy. I na zakończenie tu dygresja mała, Cel na trzeci etap, to Łamana Skała. P.S. Niektórzy mówili: „A cóż w tym dziwnego ?” Chodzą z nami ludzie z T. Mazowieckiego ! Czemu T. napisałem ? Zabrakło mi słów ? Nie ! Szukałem rymu do miasta Tomaszów. 30 maja 2015 r. - Waldemar Ciszewski. |