Imprezy turystyczne
Linia

Główny Szlak Beskidzki
Beskid Śląski nr 3

05 czerwca 2011 r.

Linia
Kierownik wycieczki: Jan Ślazik
Pogoda: zmienna

Beskid Śląski
Linia

Trasa nr 3:

Linia

Przełęcz Kubalonka - Baranie Góra - Węgierska Górka

Film

Etap trzeci - ciężki długi
z Kubalonki do Węgierskiej Górki.
Janek stoi dziś na czele,
zaczynamy przed dziesiątą
w słoneczną niedzielę.
Skład grupy nam się zmienia,
nowych witamy, a tym co z nami dzisiaj nie idą
ślemy ze szlaku pozdrowienia.
Słoneczko pięknie nam świeci,
znów pną się w górę starsi i dzieci.
Przełęcz Szarcula, Dorkowa Skała,
Oj, deszczyk pada...
Lecz chmurka mała, zaraz przestanie
i już idziemy susząc ubranie.
Słonko znów świeci, jeszcze chwileczkę
i będzie można siąść na ławeczkę.
W Stecówce pieczątka, odpoczynek krótki,
nabiera szybko siły duży i malutki,
by raźnie ruszyć w drogę i za kilometry cztery
znów posadzić cztery litery.
W schronisku na Przysłopie czas dobry mamy,
Izbę Leśną zwiedzamy, pieczątki zbieramy,
odpoczywamy.
Znów deszczyk kapie.
Przestało, ruszamy.
Na Baranią Górę tylko trzy kilometry mamy,
trzysta metrów przewyższenia,
troszkę potu i zmęczenia:)
Na szczycie szybkie widoków podziwianie
i widoki na to, że będzie mocne z nieba polewanie.
Za nami drogi połowa i burza co nas pogania,
a przed nami 13 kilometrów do przedeptania.
Przełęcz nad Roztoczem,
burza przeczekana w krzaczkach,
Magurka Wiślańska...
O tym, co było potem,
ile lało, huczało, grzmiało,
co komu w butach chlupało i kumkało,
komu ile dolało nie będę rymować.
Idę suszyć buty, by mieć w czym wędrować:)


~~~Dorota

Główny Szlak Beskidzki:
etap 3

Przełęcz Kubalonka strzałka Węgierska Górka (26,3 km)

Przed nami kolejny odcinek czerwonego, beskidzkiego szlaku, rozpoczynający się na Przełęczy Kubalonka (758 m n.p.m.), na której zakończyliśmy ostatnią wędrówkę. Tym razem przyjdzie nam pokonać znacznie dłuższy odcinek górskiej trasy niż ostatnio, co wymusza odpowiednio szybkie tempo wędrówki. Mamy jednak nadzieję, że pośpiech na trasie nie ujmie uroku dzisiejszej górskiej wędrówce i będzie ona kolejną wspaniałą przygodą, w której urzekną nas niezwykłe panoramy i dziewiczość natury. Jak zwykle jesteśmy silnie zdeterminowani, by zrealizować założone cele. Czy to się uda? Zobaczymy.

Na szlak wyruszamy bez zbędnej zwłoki o godzinie 9.45. Z Kubalonki biegnie on początkowo wzdłuż wąskiej drogi asfaltowej, wijącej się przez las. Droga ta prowadzi do doliny Czarnej Wisełki, przebiegając obok słynnego pałacyku prezydenckiego w Wiśle-Czarne. Jednak nie tam zmierzamy i gdy asfaltowa droga wchodzi na przełęcz Szarcula (761 m n.p.m.), obok parkingu skręcamy w prawo, zgodnie ze znakami czerwonego szlaku. W ten sposób, o godzinie 10.00, rozstajemy się z cywilizacją. Oddalamy się od ruchliwej drogi powiatowej, a pojawia się cisza i spokój, które pozwalają usłyszeć śpiew ptaków, a nawet subtelny szelest liści, poruszanych na drzewach przez ledwo zauważalne powiewy delikatnego wietrzyku. Zapowiada się piękny, słoneczny dzień, może zbyt upalny, ale prognozy zapowiadały powolny wzrost zachmurzenia.

Dorkowa Skała Pierwsze podejście wyprowadza nas na dwuwierzchołkowe, zalesione wzniesienie w Paśmie Baraniej Góry. To Szarcula sięgająca 803 m n.p.m. Szlak biegnie bokiem po jej północno-wschodnim zboczu omijając kulminację Szarculi, prowadząc nas pod szeroką i wysoką na kilka metrów ambonę skalną, z głęboką niszą u dołu. To niezwykłe, jak natura potrafi nas zaskoczyć, o czym nie po raz pierwszy możemy przekonać się na własne oczy. Natura rzeźbiąc tą skałę w wyniku erozji nadała jej nieprawdopodobny wygląd. Nie bez przyczyny, w 1958 roku objęta została ochroną prawną jako pomnik przyrody nieożywionej. Mieszkańcy Istebnej znali ją od dawna pod nazwą Dorkowa Skała - wywodzącą się prawdopodobnie od żeńskiego imienia Dorota (Dora, Dorka), związanego ze starą legendą o córce miejscowego baczy, która miała tu zginąć, walcząc z pasterzami słowackimi o tereny wypasowe.

Przechodzimy na drugą stronę grzbietu Szarculi przez podmokłą polanę pomiędzy jej wierzchołkami. Ścieżka ponownie wchodzi w gęsty las. Trawersujemy teraz niższy wierzchołek Szarculi, wzdłuż jej łagodnego, południowego zbocza. Po kilku minutach ścieżka kończy się, dochodząc do kamienistej drogi. Skręcamy nią w lewo i zataczamy łuk na południe. W miejscu, gdzie dochodzi do niej droga wyłożoną betonowymi płytami, skręcamy 90 stopni w prawo. Po naszej lewej mijamy teraz wzniesienie Beskidek. Gdy wchodzimy na bardziej odsłonięty obszar, porośnięty młodym drzewostanem, niespodziewanie polewa nas krótkotrwałym, ale intensywnym deszczem. Jesteśmy trochę zdezorientowani, bowiem słońce cały czas przyświeca, to skąd mógł wziąć się ten deszcz? A to tylko mała chmurka wędrowała nad nami. Trochę nas pomoczyła, ale upalne słońce szybko uporało się z naszą mokrą odzieżą.

Na szlaku
Na szlaku

Ścieżka nasza biegnie teraz wśród soczyście zielonego młodnika świerkowego, pięknie oroszonego kroplami niedawnego deszczu, które mienią się w blasku promieni słonecznych. Jakże tu ładnie. Schodzimy stopniowo w dół, aż do niewielkiego cieku wodnego, przez który przechodzimy po drewnianych kładkach, poczym skręcamy gwałtownie na południe. Ścieżka zataczając łuk na wschód przeprowadza nas po widokowym zboczu, po czym znów wchodzimy do lasu.

O godzinie 1100 wychodzimy z lasu i wchodzimy na teren Schroniska na Stecówce. Stecówka to przysiółek Istebnej, położony jest na rozległej polanie, opadającej ku południowi. Jego nazwa wywodzi się od niejakiego Steca, prawdopodobnie właściciela polany i pierwszego na niej osadnika. Stoi tu zaledwie osiem domów i niewielki drewniany kościół. Postój w tym malowniczym zakątku ograniczamy do kilku minut, bowiem przed nami wciąż pozostaje spora odległość do pokonania.

Na szlaku
Na szlaku.

Schodzimy obok kościoła w dół, do drogi asfaltowej. Skręcamy w prawo i przez kilkanaście metrów idziemy w górę wzdłuż asfaltowej drogi, po czym skręcamy w lewo do lasu, kontynuującą wędrówkę na wschód. Dalej idziemy leśna drogą, prowadzącą na rozległe wzniesienie. W miejscu, w którym dochodzi czarny szlak skręcamy na północny wschód i schodzimy do doliny Czarnej Wisełki, drogą nieco niewygodną, usypaną ostrym kruszywem.

Przechodzimy przez Czarną Wisełkę i wchodzimy na wąską asfaltową drogę. Idziemy nią lekko w górę wzdłuż Czarnej Wisełki. Drogę urozmaica nam Czarna Wisełka, przetaczająca się wśród głazów pokrywających jej koryto. Zanim odbijemy na strome podejście na Baranią Górę zatrzymujemy się nad brzegiem Czarnej Wisełki, snując plany o wyprawie do źródeł Wisły wokół Baraniej Góry.

Nad Czarną Wisełką.
Nad Czarną Wisełką.

Dokładnie w południe rozpoczynamy strome podejście na Baranią Górę. Trochę dalej podejście to nieco łagodnieje, a gdy wchodzi na gruntową drogę dojazdową do schroniska PTTK Przysłop pod Baranią Górą traci na swojej forsowności. Idzie się spokojnie, a przebyte do tej pory kilometry nie dają się we znaki. Zapewne wynika to z wytrenowania organizmu, ale trzeba też wiedzieć, że tutejszy klimat sprzyja wędrówce górskiej. Nawet podczas upalnych dni panuje tu duża wilgotność powietrza. Wilgoć daje się wyczuć nie tylko w powietrzu, ale i pod naszymi butami, które często stąpają po gruncie nasączonym wodą. Warunki takie łagodzą trudy wędrówki, ale też w połączeniu z czystym górskim powietrzem sprzyjają również rekonwalescencji po chorobach dróg oddechowych i serca, a także łagodzą choroby nerwowe.

O godzinie 1220 docieramy do Izby Leśnej zlokalizowanej w starej leśniczówce, wybudowanej tu w 1863 roku. Zachodzimy tam by obejrzeć ekspozycję dotyczącą fauny i flory Beskidu Śląskiego. W międzyczasie znów zaczęło przez kilka minut padać. Po wyjściu Izby Leśnej udajemy się do położonego nieco wyżej Schroniska PTTK Przysłop. Nogi ciągną dalej, ale zjeść coś trzeba. Bądź co bądź to już pora obiadowa.

Izba Leśna i jej ekspozycja.
Izba Leśna i jej ekspozycja.

O godzinie 1310 kończymy pobyt w schronisku i podchodzimy dalej na szczyt Baraniej Góry. Szlak prowadzi stromą, zniszczoną przez wodę drogą leśną. Jest mokro i błotniście, zapewne po niedawnym deszczu. Idzie się trudno. Chwilami wędrujemy bokami, klucząc pośród drzew i wystających korzeni. Gdzieś po pół godzinnej, trochę mozolnej wspinaczki szlak łagodnieje.

Fragment podejścia na Baranią Górę.
Fragment podejścia na Baranią Górę.

Wędrówkę mamy teraz bardzo spokojną, wręcz spacerową. Na szlaku pojawia się kilka grzęzawisk, ale ich pokonanie ułatwiają poukładane drewniane bale. Im bliżej szczytu, tym tłoczniej robi się na szlaku. Różne grupy górskich wędrowców ciągną dziś na Baranią Górę. Mijamy wiatę turystyczną na spłaszczeniu grzbietu Baraniej Góry o nazwie Wyrch Wisełka (1192 m n.p.m.). Stąd do wierzchołka Baraniej Góry pozostało tylko jakieś 400 metrów. Osiągamy go o godzinie 1415.

Barania Góra (1220 m n.p.m. + wysokość wieży widokowej). Mamy tutaj metalową atrakcję, w postaci wieży widokowej, którą wynosimy się ponad poziom lasu, skąd w pierwszej kolejności podziwiamy panoramę na niedawno przebyte wierzchołki górskie Głównego Szlaku Beskidzkiego. Punktem odniesienia w identyfikacji szczytów jest Czantoria z charakterystyczną wieżą widokową. Widać inne okoliczne szczyty Beskidu Śląskiego, z najwyższym Skrzycznem, a także pobliski Beskid Żywiecki. W oddali prześwituje też słowacka Mała Fatra. Pejzaż zamyka nie błękit nieba, ale zawiesina ciemnych chmur na tle których kontrastują potężne białe Cumulusy. Piękny to widok, ale też niesamowity. Trzeba stąd jak najprędzej zmykać, tym bardziej, że docierają do nas groźne pomruki z nieba. Co prawda nad Baranią Górą wciąż panuje aura słonecznie sielankowa, ale wiadomo jak to bywa w górach. Szczególnie nieprzewidywalny jest pod tym kątem Beskid Śląski, słynący z jednej strony z silnego nasłonecznienia, a z drugiej z wysokiej wilgotności, niezwykle częstych i obfitych opadów. Pogoda w tych stronach często ulega raptownym zmianom nawet kilkakrotnie w ciągu dnia.

O godzinie 1425 pośpiesznym krokiem zaczynamy schodzić z Baraniej Góry w kierunku Magurki Wiślańskiej. Zejście jednak trwa tylko pół godziny, bo łapie nas obfity deszcz. Na dodatek, nie tak daleko od nas, gdzieś nad północną częścią Kotliny Żywieckiej pojawią się silne wyładowania atmosferyczne. Zalegamy wśród młodych świerczków i zastanawiamy się co robić. Zahaczyło nas obrzeże frontu burzowego. Baranią Górę w dalszym ciągu oświetla słońce. Trudno dopatrzyć się, w którym kierunku zmierza ten front, bo zachmurzenie przesuwa się bardzo wolno. Upływa kilka minut zanim dostrzegamy, że chmury z wolna przesuwają się na północ. To dobrze. Czekamy jeszcze chwilkę, aż niebo zrobi się jaśniejsze.

Ucieczka z Magurki Wiślanej.
Ucieczka z Magurki Wiślanej.

Po około 15 minutach przymusowego postoju ruszamy szybko ku Magurce Wiślańskiej. Mamy do niej bardzo blisko, a z niej nasz szlak prowadzi już na wschód, oddalając się od ciemnych chmur. Szczyt Magurki Wiślańskiej (1140 m n.p.m.) mijamy o godzinie 1515 i od razu schodzimy z niego. Trochę kropi, ale najważniejsze, że cichną odgłosy burzy. Wokół roztacza się imponujący krajobraz - dwa światy. Z jednej strony jaśniejący w blasku słonecznym, a z drugiej ginący w ciemnogranatowym mroku.

SkałkiGrzbiet, którym wędrujemy w większości jest odsłonięty. To niedobrze, bo gdyby chmury burzowe wróciły... Dlatego bez przystanków podążamy przed siebie, w locie utrwalając chwile. Między Magurka Wiślańską i Magurką Radziechowską znajdują się liczne drobne wychodnie skalne. Jedną z nich mijamy przy trasie wędrówki. Omijając liczne kałuże wody szybko zbliżamy się do Magurki Radziechowskiej. Jej szczyt o wysokości 1108 m n.p.m. przechodzimy o godzinie 1545.

Teraz nasz szlak zaczyna skręcać bardziej ku południowemu wschodowi. Wydawać by się mogło, że burzowe zagrożenie jest już za naszymi plecami i faktycznie tak jest, tyle, że jakby z powrotem zbliżało się do nas. Słychać nasilanie się grzmoty. Znów zaczyna ulewnie padać, a burza znowu depta nam po piętach. Około 1600 wchodzimy na Halę Radziechowską. Sprawnie ją przemierzamy, by wejść w zalesiony obszar. Gdy osłania nas las, grzmoty głuchną oddalając się, ale sama ulewa nie ustępuje. Postanawiamy chwilę zatrzymać się. Mija może około 15 minut, gdy aura znowu robi się bardziej sprzyjająca i decydujemy się na dalszy marsz. Droga przypomina teraz bardziej koryto rzeki, niż szlak turystyczny, ale nic to. Przelane buty zdążą wyschnąć do następnej wyprawy.

Wspinamy się na Glinne. Niebo jakby pobielało. Nawet od strony Skrzycznego, gdzie było najbardziej ciemne. Brnąc po błocie, około godziny 1640 docieramy na wierzchołek bardzo masywnej góry Glinne (1034 m n.p.m.) i od razu z niego schodzimy. Co jakiś czas ukazuje się przed nami panorama na Węgierską Górkę - to punkt końcowy naszej wędrówki. Stąd dopiero widać, że front burzowy przemieścił się i znajduje się obecnie na zachodzie. Przy okazji nie omieszkał pogrozić nam, byśmy go czasem nie zlekceważyli, choć nawet na myśl nam nie przyszło tego zrobić. Jakie niebezpieczeństwa stwarza burza, szczególnie tu wysoko w górach - wszyscy wiemy. Do tego typu zjawisk podchodzimy z pokorą i respektem, zwłaszcza, że nie zawsze są przewidywalne i przez to są w stanie zaskoczyć nas jeszcze nie jeden raz.

Schodzimy do Węgierskiej Górki
Schodzimy do Węgierskiej Górki

Idziemy od teraz cały czas w dół, głównie przez las. Pierwsze zabudowania ludzkie napotykamy o godzinie 1740, a 20 minut później wychodzimy nad brzeg Soły przepływającej przez Węgierską Górkę. Przed wejściem do centrum wioski, w wodach Soły zmywamy błoto z turystycznego obuwia, które nieźle dzisiaj zwłóczyliśmy, ale miejmy nadzieję, że nie żywią do nas urazu. Wiszącym mostem przechodzimy na przeciwległy brzeg. Moment jest szczególny, bowiem kończy naszą wędrówkę po Beskidzie Sądeckim. Za mostkiem robimy pierwsze kroki po Beskidzie Żywieckim.

Uliczkami Węgierskiej Górki kierujemy się na skwer Jana Pawła II, gdzie rozpoczyna się szlak papieski po gminie Węgierska Górka. Rośnie tu 27 świerków szlachetniej odmiany - symbol 27 lat pontyfikatu, a także dąb z nasion poświęconych przez Ojca Świętego. Centralne miejsce zajmuje obelisk z piaskowca, z krzyżem i tablicą ku czci Ojca Świętego. Mamy na nim też słynną sentencję ks. Karola Wojtyły z 12 lutego 1958 roku, a zarazem podstawowy kanon wędrówki górskiej:

"W górach chodź zawsze tak, aby nie gubić znaków"
Węgierska Górka. Skwer Jana Pawła II z obeliskiem.
Węgierska Górka. Skwer Jana Pawła II z obeliskiem.

Aura dostarczyła nam niecodziennych wrażeń zarówno wizualnych, jak i emocjonalnych, choć przyznać trzeba, że trochę też pogoniła nas po górach. Odczuliśmy na własnej skórze trud wędrówki w niesprzyjających warunkach atmosferycznych. To niezwykle istotne doznanie dla osób, które kiedyś zamierzają zmierzyć się z Głównym Szlakiem Beskidzkim w trybie ciągłym. Po dzisiejszej wędrówce pozostanie oczywiście ogrom satysfakcji, nie tylko z przebytej trasy, ale przede wszystkim z faktu, że wędrujemy z grupą wyśmienicie przygotowanych turystycznie ludzi, prawdziwą śmietanką na górskich szlakach. Dziwi nas tylko jedno - dlaczego na kolejny etap Głównym Szlaku Beskidzkiego przyjdzie nam czekać aż 3 miesiące? Chyba nie ma w nas tyle cierpliwości.

Dorota i Marek Szala

"Główny Szlak Beskidzki nr 3" - 05.06.2011

Data
odbycia
wycieczki
Trasa wycieczki Nr grupy
górskiej
wg reg. GOT
Punktów
wg reg.
GOT
Czy
przodownik
był obecny
05.06.2011   Przełęcz Kubalonka - Schronisko PTTK Przysłop BZ.01 10 Tak
05.06.2011   Schronisko PTTK Przysłop - Barania Góra (1220 m) BZ.01 4 Tak
05.06.2011   Barania Góra (1220 m) - Magurka Wiślańska BZ.01 3 Tak
05.06.2011   Magurka Wiślańska - Magurka Radziechowska BZ.01 2 Tak
05.06.2011   Magurka Radziechowska - Węgierska Górka BZ.01 8 Tak
  RAZEM 27  
Linia
Relacja Fotograficzna - Dorota i Marek Szala
Relacja Fotograficzna - Teresa Wróbel
Relacja Fotograficzna - Ania Trojan
Linia
Powrót
copyright