kontur (2 kB)

Czasopismo: Gazeta Górska - Kwiecień - Czerwiec 2002
Czasopismo: Głos Tygodnik Nowohucki - 24.05.2002
Autor: Stanisław Grabowski

Z hali na halę, hutniku !

Jest okazja, aby przed 40 - tym Centralnym Rajdem Hutników, który odbędzie się w dniach 13 - 16 czerwca 2002 z metą w Beskidach Wschodnich - Bieszczadach (Zachodnich), a dokładniej w Wetlinie, opowiedzieć co nieco o hutniczych rajdach.
Sam co prawda jestem starszy od CRH, ale uczestniczyłem tylko w kilku rajdach na przestrzeni kilkunastu lat i to mam nadzieję, dało pewien dystans obiektywizmu przy opisie, sprowokowało do sięgnięcia do źródeł, do skorzystania z wiedzy już historycznej. Pomocnym mi był zwłaszcza kol. senior - przodownik GOT Leszek Mazur.
W 1963 roku zrodziła się myśl, aby krakowscy hutnicy stali się organizatorami dorocznych, centralnych rajdów turystycznych przeznaczonych dla całej polskiej braci hutniczej. Były już pewne doświadczenia z organizacji turystyki kwalifikowanej dla szerszego grona. Była potrzeba przewentylowania płuc, a hasło "z hutniczych hal na hale górskie" było i jest nadal aktualne.
Pierwsze rajdy I - X nosiły nazwę "Pieniny" a mety lokalizowano w Sromowcach Wyżnych, Krościenku, Czorsztynie. Aż dziw bierze, że nie zadeptano małych Pienin, tym bardziej, że w roku 1972 padł rekord frekwencji: aż 1250 osób!
Następne strzały też były w 10 - kę, bo w latach 73-82 były rajdowe "Gorce" a mety m.in. w Mszanie, Rabce, Ochotnicy, Rzekach, Koninkach, Kamienicy.
Są niestety kłopoty z ustaleniem pewnych informacji o pierwszych kilkunastu rajdach, bowiem cała dokumentacja zwęgliła się w pożarze, jaki miał miejsce w roku 1979. Wiele pracy kosztowało odtworzenie historii, ale nie wszystko się udało. Po takiej zaprawie, nawet okres stanu wojennego został pokonany. Trudne lata osiemdziesiąte nie spowodowały też przerwania tradycyjnej imprezy. Naturalną koleją rzeczy, następowało rozszerzanie terenu objętego trasami rajdów na Beskid Sądecki, Mały, Żywiecki, Śląski, Niski, raz były nawet G. Świętokrzyskie.
W kryzysie, w roku 1987 Federacja Hutniczych Związków Zawodowych wsparła finansowo Centralny Rajd Hutników z metą w uroczej Wysowej, a występy zespołu "Łemkowyna" przypomniały o historii tej ziemi. Warto zatrzymać się nad terminem: organizatorzy Centralnego Rajdu Hutników - nie wystarczy podać, że to Oddział PTTK przy Hucie, to dokładniej Komisja Turystyki Górskiej, czyli grupa przodowników i zapaleńców, czasami kolegów z biura, warsztatu, hali, a zawsze ze szlaku.
Do organizacji włączali się też koledzy związkowcy, a tzw. Kierownictwo patrzyło przychylnym okiem (i nie tylko patrzyło).
Wielokrotnymi komandorami, czyli osobami wykonującymi olbrzymią pracę nad przygotowaniem i przebiegiem rajdów byli doświadczeni turyści i organizatorzy: Adolf Roman, Jerzy Zgała, Stanisław Gałek, Czesław Gawryłow, Leszek Mazur. Ostatnie 4 lata to epoka Gienka Halo. Tutaj żart sam się wciska, że "z hali na halę najlepiej z G. Halo!" - a Gienek się o to nie gniewa.
Gdy przeglądam w/w listę 39 dotychczasowych Rajdów, widzę, że liczni uczestnicy ze śląskich zakładów mieli mało okazji do rajdów w bliskim im Beskidzie Śląskim, ale chyba każdy woli rajd w miejscu, gdzie nie dociera na weekend. Zapewne dlatego już na zakończeniu CRH w ub. roku, odezwały się liczne głosy, aby kolejny zorganizować w Bieszczadach.

Na bieszczadzkich szlakach.

W Bieszczady nie da się wyskoczyć "na sobotę", za daleko. Stąd termin 40 - CRH brzmi: cztery dni w czerwcu. Na ten rajd trzeba jednak będzie skasować troszkę swojego urlopu i będzie naprawdę warto, choć nie wypadł wtedy tzw. długi weekend. Trzy, cztery dni wolnego i to nie raz w roku, jest obecnie modne, ale co z tego wyniknie jutro? Jest nadzieja, że nie będzie to 3, 4 dni pracy w miesiącu.
Konstatuję, że gdy zaczynano hutnicze rajdowanie, o wolnych sobotach mało kto słyszał, częściowo i z wyjątkiem pracowników ruchu zmianowego.
Najlepszy rajd to jednak rajd kilkudniowy, z urlopem czy bez!
Wspominam tu swój pierwszy rajd w życiu (dwudniowy) i nocleg w stodole w Bodakach w Beskidzie Niskim, na pachnącym sianie, pod cienkim kocykiem, przemoknięte trampki na wrześniowej rosie i zaplanowaną, nocną trasę z latareczką w dłoni z Magury Małastowskiej do Gorlic. A turystów przy małym schronisku było bez liku, choć zapewne hutnicze rajdy były i są większe.
Dla wielu turystów spotkania w licznym gronie są alternatywą do samotnej włóczęgi i to jeszcze po bezdrożach. Skosztowałem jednego i drugiego i wydaje się, że są to rodzaje uzupełniające się i to bardzo dobrze.
Na pewno turystów nie zganiano pod presją na szlaki górskie i nie było w tym echa frekwencji np. z pochodów 1-majowych. Ostatni rajd z metą w Istebnej Zaolziu zgromadził ok. 400 uczestników z różnych zakładów, ale zapewniam, że tłoku na trasach nie było, a przed wejściem na metę swojej drużyny można było mieć ... tremę! Wejście to jak starorzymski tryumf, tyle, że po pokonaniu tras beskidzkich.
Na mecie natomiast jak każe tradycja, był posiłek, konkursy, występy przed mikrofonem i potem jak zaczęło lać, to zrobił się luz.
Na CRH w ogóle obowiązuje luz, a to dlatego, że członkowie Komisji Turystyki Górskiej już parę miesięcy przed rajdem prowadzą przygotowania, aby zapewnić całą logistykę, w tym obowiązkowy spadochron (tak! ale nie do skakania, tylko jako wspaniały olbrzymi parasol). Oni to właśnie z komandorem na czele są tymi, którzy służą innym. Służą chyba dobrze, bo świadczy o tym frekwencja i sponsorzy, niekoniecznie związani z hutnictwem, którzy czują satysfakcję, a nie zawsze są bogatymi wujkami.
Służyć ludziom powinien też sprzęt, zwłaszcza nowy sprzęt nagłaśniający przywieziony w przeddzień zakończenia rajdu do Krościenka w 2000 roku. I co? Nie działa! Fachowców nie brakuje, ale są plomby i gwarancja. Będzie cicho na mecie?! Szybka nocna wyprawa do Krakowa i przeproszenie się ze starym. Ale o takich niespodziankach zwykły uczestnik nie musi wiedzieć.
Po 10 letniej "karencji" można za to wspomnieć, jak w Węgierskiej Górce dopadła organizatorów burza i gdzieś wieczorem zagubił się sympatyczny kierowca zaopatrzeniowego Żuka. Znalazł się rano w swoim łóżku; spał jak to się czyni bez butów, ale dlaczego jego stopy były całe w błocie?
Jeszcze w 1987 roku ówczesny Honorowy Prezes Zarządu O/PTTK HiL S. Suchoński wyliczał, że wielokrotnymi uczestnikami CRH są turyści z hut: Łaziska, Zabrze, Zawiercie, Baildon, Ferrum, Łabędy, Huty Aluminium w Skawinie, a także ZPM Cegielski, FSC Lublin, KWK Wujek w Katowicach. Dzisiaj niektórych firm już nie ma, inne są po lub; w trakcie "restrukturyzacji". Tylko góry stoją tam gdzie stały...
Będą stać również dla przyszłych turystów, rośnie nowe pokolenie; dla dzieci zorganizowano ostatnio na mecie konkurs... rysunkowy. Trzeba było widzieć jak dumni byli mali autorzy oglądając swoje prace zawieszone na sznurkach w beskidzkim plenerze.
Rajd jest otwarty nie tylko dla rodzin hutniczych, ale praktycznie dla wszystkich, wystarczą chęci i trochę "kasy" w czasach komercji i wolności.
Wiem również, że choć udział w CRH nie jest ekstremalnym osiągnięciem turystycznym, to znam jednak debiutantów, którzy tu właśnie zetknęli się ze szlakami, posmakowali i rozpoczęli swoją górską, dużą przygodę.

Linia
Powrót
kontur (2 kB)
copyright