kontur (2 kB)


Czasopismo: "Na Szlaku"
Data publikacji: Luty 2001
Autor: Stanisław Grabowski

Obejście Mogielicy

Zachęcony pozytywnym odzewem po opublikowaniu w marcowym numerze artykułu "Jeszcze o nartach", chciałbym opowiedzieć o niektórych możliwościach turystyki, jakie kryją się w masywie górskim Mogielicy. Góra ta jest jednym z piękniejszych elementów, składających się na tzw. Koronę Gór Polskich. Wysokość 1170 m npm. daje jej pierwsze miejsce w Beskidzie Wyspowym. Miejscowa ludność czasami jeszcze używa nazwy: Kopa, bo rzeczywiście charakterystyczny wygląd góry przypomina po prostu, smuklejącą wraz z wysokością, kopę.
Pierwszy raz wybrałem się na Mogielicę pod koniec lata 1978 roku za poleceniem słynnego, wszędobylskiego pisarza Andrzeja Matuszczyka. Bez szlaku /znakowanego/ wyszedłem ze Szczawy na Halę-912 m n.p.m. potem zielonym na szczyt i po nacieszeniu się panoramą, szybko zmykałem do Mszany Dolnej, bo miało się na burzę i deszcz.
Potem przez wiele lat wystarczało mi oglądanie Mogielicy z innych szczytów, zwłaszcza gorczańskich, a łatwo ją zawsze rozpoznać także po charakterystycznym wyglądzie hali podszczytowej. W zimie to taka biała łata przyczepiona pod szczytem góry.
Wreszcie, w 1998 roku, wykorzystując słoneczną jesienną pogodę, wyruszyłem z Jurkowa niebieskim szlakiem, na wcale nie zapomnianą Mogielicę. Szlak pnie się do góry, wchodzi do lasu, ale w połowie odległości od szczytu, przechodzi przez rozległą polanę Cyrla. Tutaj postój, a raczej posiedzenie na suchych trawach i kontemplacja widoków. Jestem już ok. 850 m npm. ale Babia Góra widoczna na zachodzie, pokazuje, że ona i tak pozostanie najwyższa.
Na granicy polany i lasu jest wielka niespodzianka! Szlak przecina prostopadle szeroka leśna droga - stokówka, podobna do znanych mi dróg w Gorcach. Na mapie /Beskid Wyspowy, WZKart. 1992/ oczywiście nie ma jej zaznaczonej. Jako narciarz biegacz, natychmiast oceniam jej przydatność w warunkach zimowych. To jest to! Z mapy wynika, że przecinana droga może się łączyć z inną, leśną, górską drogą, łączącą Jurków i Półrzeczki z Bukówką i Szczawą. Takie drogi, które łagodnie przecinają poziomice, umożliwiają przyjemną wędrówkę na nartach i w jedną i w drugą stronę.
A więc można być Kolumbem - odkrywcą i przodownikiem GOT, we własnych górach! Przed szczytem niebieski szlak krótko, ale mozolnie pnie się pod górę i na pewno nie nadaje się na narty. Po zejściu kilkudziesięciu metrów ze szczytu, dech zapiera panorama Beskidów z łańcuchem Tatr zawieszonym na horyzoncie. Tu trzeba wrócić zimą, przy słonecznej pogodzie.

Zejście wzdłuż całej hali podszczytowej szlakiem niebiesko - żółtym do przełęczy między Mogielicą, a Krzystonowem, przez którą przechodzi wypatrzona wcześniej na mapie droga Jurków - Szczawa. Jest wreszcie pierwszy napotkany turysta, który od razu rzuca pytanie: czy widzieliście niedźwiedzia? Miał on krążyć po stokach Mogielicy i Łopienia. Rozmawiamy o niedźwiedziu i o drodze; jest to przedwojenny strategiczny odcinek, dzisiaj zamknięty dla ruchu drogowego, więc postanawiam nim zejść do Półrzeczek. Droga jest bita, w dobrym stanie, cały czas prowadzi lekko w dół, a po pokonaniu trzech ostrych zakrętów sprowadza do doliny potoku o wdzięcznej nazwie Dziadówka. Za chwilę zabudowania i asfalt; tutaj niedźwiedzia na pewno nie będzie.

Widok ze szczytu na Gorce i Tatry.

Grudzień 1998 - z perspektywy Krakowa zachęca Mogielica dobrymi warunkami: śniegu nie za dużo, nie za mało, słońce i mróz. Sześciu narciarzy w dwa pojazdy mechaniczne i jesteśmy rano w Półrzeczkach. Na sześciu parach nart biegowych rozpoczynamy wędrówkę doliną Dziadówki. Szybsza trójka: Staszek, Andrzej i Władek, po ok. 4 km na rozgałęzieniu idzie w lewo, a ja z żoną i synem postanawiam nie skorzystać z przetartych śladów, tylko iść w prawo, drogą poznaną w jesieni, aby przeciąć szlak żółty i niebieski. Następnie mozolnie drapiemy się na halę podszczytową i znowu panorama, jeszcze piękniejsza niż w jesieni! Ślad narciarski kładziemy obok tropu zająca. Robię kilka zdjęć, posiłek na stojąco i na dół zjazd - szlakiem ostrożnie, a potem drogą po swoich śladach sama przyjemność!
Na dole w Półrzeczkach czekamy chwilę na pozostałą trójkę; są! Nie wyszli na szczyt, ale droga, którą odkrywali, okrążała Mogielicę. Przecięli szlak niebieski z Jurkowa, zielony z Dobrej i doszli do żółtego z Tymbarku. Wrócili szybko po swoich śladach, bo krótki dzień zimowy miał się ku końcowi. Za tydzień ta sama trójka podjechała do Bukówki leżącej przy drodze z Lubomierza do Szczawy i wykorzystując wspomnianą wcześniej mapę "Beskid Wyspowy", zaatakowała Mogielicę od południa, początkowo doliną potoku o tej samej nazwie - ok. 1 km i potem na rozstajach w prawo i po niespełna 1 km znowu w prawo; cały czas lekko pod górę w kierunku wschodnim, aż do spotkania z zielonym szlakiem zdążającym do lub z Mogielicy. Jeszcze krótki wypad w kierunku przeł. Słopnickiej i powrót - przecieranie szlaku zimowego nie jest sprawą łatwą.
Rozmawiam potem ze Staszkiem Tytanem, liderem tamtej grupki i postanawiamy razem wykorzystując dotychczasowe wiadomości o drogach Mogielicy, wykonać trzecie podejście, aby połączyć poznane odcinki w całość.
W najbliższy weekend znów zima sprzyja i w czwórkę, po dojeździe samochodem do Bukówki, już na nartach biegowych suniemy do góry (ale nie niebieskim szlakiem!) Po niecałych 2 km, na drugich rozstajach tym razem w lewo, piękną stokówką, południowymi zboczami Mogielicy zdążamy ogólnie w kierunku zachodnim. Stokówka wije się i łagodnie wznosi, a potem lekko opada i spotyka znane już przecięcie szlaku żółtego i niebieskiego. Skręcamy w prawo i znaną już drogą "strategiczną okrążamy górę od zachodu. Po ok. 1 km od przecięcia w/w szlaków, kierujemy się w prawo, aby nie zjechać do Półrzeczek. Cały czas na wysokościach ok. 850-950 m npm przesuwamy się drogą jakby po obwodzie babki wielkanocnej, której ścięto wierzchołek, a która posiada kilkanaście na przemian następujących żlebów i ramion, bo trudno w beskidzkim przypadku mówić o graniach.
Przed polaną Cyrla, co kawałek nadziewamy się na członków koła łowieckiego, którzy rozstawieni w tyralierę, z grzmiącymi kijami, z tępym wyrazem twarzy, najwyraźniej chcą poczęstować zwierzynę porcją ołowiu. Na szlaku zwierzyny staje człowiek...

Turystom narciarzom zdarza się przecinać szlaki saren czy jeleni, ale jakże inne są to przecięcia!
Tymczasem nasza czwórka przecina szlak niebieski, potem zielony - od północy góry i żółty już na wschodnim jej zboczu. Droga zaczyna się obniżać, czujemy, że do zielonego od przeł. Słopnickiej już niedaleko, gdy nagle niespodzianka! Droga się kończy. Przechodzimy kilkadziesiąt metrów przez koryto potoku, jest płytki wąwóz i w nim ścieżka ze śladami - która prowadzi w dobrym dla nas kierunku południowym, kilkaset metrów pod górkę, a na jej grzbiecie kieruje się w lewo i wkrótce spotykamy zielony szlak. Ale uwaga, opuszczamy go, gdy dochodzi do wyraźnej drogi, skręt w prawo i stąd tylko ok. 2 km do zamknięcia naszej pętli. Niestety, mimo, że droga prowadzi w dół, walczymy ze śladami, jakie pozostawił niedawno pojazd na gąsienicach; on przejechał, a dziury i doliny w śniegu zostały.
Już po swoich śladach zjeżdżamy do Bukówki. Obejście Mogielicy dokonane, sądzę nawet, że było to pierwsze zimowe obejście Mogielicy w historii turystyki narciarskiej, na wąskich nartach biegowych oczywiście. Możliwe było dzięki kilku wcześniejszym wycieczkom, oraz korzystnej pokrywie śniegowej w dniu wyprawy. Cała trasa liczy ok. 20 km, zapewnia wgląd na wszystkie strony świata z licznych miejsc; m.in. z jednej z przecinek wyłoniły się nawet Tatry.
Wycieczkę polecam również kolarzom górskim, tyle, że będzie to nie obejście, a objazd Mogielicy.
A więc do zobaczenia na następnym szlaku!

Linia
Powrót
kontur (2 kB)
copyright