Czasopismo: "Na Szlaku"
Data publikacji: Marzec 2000
Autor: Stanisław Grabowski
W listopadowym numerze natknąłem się na artykuł Pana J. Andrusikiewicza, opisujący perypetie turystyki narciarskiej w Polsce. Dla mnie, jako mieszkańca Małopolski, Przodownika GOT, turystyka narciarska łączy się przede wszystkim z górami, gdzie zimą raczej nie brakuje śniegu, a sezon trwa od listopada do kwietnia, w przeciwieństwie do pięknych, nizinnych części naszego kraju, gdzie bywa różnie.
Blisko od Krakowa, najatrakcyjniejsza grupa górska, to Gorce. Pan Andrusikiewicz raczył stwierdzić, że właśnie w Gorcach były podejmowane w latach 80-tych, śmieszne próby turystyki narciarskiej na nartach śladowych.
Muszę zaprotestować przeciw takiemu określeniu, ponieważ od około 20 lat, głównie w Gorcach, w towarzystwie zaprzyjaźnionych narciarzy, uprawiam turystykę i bieganie na nartach. Faktem jest, że preferujemy narty biegowe - węższe od śladowych, co podnosi poprzeczkę wymagań, a dlaczego, to wyniknie za chwilę z tekstu.
Dla kilkudziesięciu znanych mi ludzi, to właśnie ma sens i nie jest śmieszne. Wystarczy znajomość topografii Gorców, dostosowanie się do warunków śniegowych, i oczywiście sprzęt narciarski, a można zaczynając najlepiej w Koninkach, Lubomierzu - Rzekach, czy w Rdzawce, odbywać wycieczki w górne partie uroczych gór, gdzie nie brakuje zaśnieżonych hal i polan z widokami na okoliczne Beskidy a także Tatry.
Na nartach biegowych byłem wielokrotnie na szczytach Turbacza, Jaworzyny Kamienickiej, Kiczory, Kudłonia, Gorca, Obidowca, Tobołowa, Bukowiny Miejskiej.
Oczywiście nie wszystkie szlaki turystyczne nadają się do turystyki narciarskiej, ale w Gorcach jest sporo kilometrów leśnych dróg, nazywanych popularnie stokówkami, które wznoszą się łagodnie do góry, umożliwiając nie tylko podejście, ale i bezpieczny zjazd z powrotem do samochodu czy autobusu. Trudno w tym miejscu opisywać wszystkie warianty, odsyłam raczej do dokładnej mapy "Gorczański Park Narodowy w skali 1:30000.
Szczególnie polecam wyprawę z Rzek, początkowo dziką doliną rzeki Kamienicy, niebieskim szlakiem ok. 2 km, by na rozstajach, przed mostkiem, podążyć prosto ok. 0,8 km, i dojść do następnych rozstajów, gdzie są 2 warianty:
Można oczywiście cały czas iść niebieskim szlakiem, przez mostek, aż do przeł. Borek, skąd wracać zjeżdżając, albo piąć się ku Turbaczowi, jeżeli siły i pogoda pozwolą.
Zjazdu z Turbacza żółtym szlakiem do Borku, jednak nie polecam mniej wprawnym narciarzom. W ten sposób, przebycie na nartach w ciągu 1 dnia, dystansu 10 - 30 km jest możliwe, przyjemne i wcale nie śmieszne. A zawsze czeka obszerne i przytulne schronisko na Turbaczu, gdzie można się posilić, przenocować i już mamy wycieczkę 2 dniową.
Dla mnie i części narciarzy biegowych, gorczańskie drogi i szczyty stały się doskonałym środkiem do zdobywania kondycji ułatwiającej starty w narciarskich biegach masowych, np. w Szklarskiej Porębie-Jakuszycach, w znanym Biegu Piastów, gdzie co roku bierze udział ok. 1,5 tys. narciarzy , również takich którzy nie liczą na medal, ale chcą się spotkać i zmierzyć ze szlakami zimowymi w Górach Izerskich.
Gorczańskie drogi wyprowadziły mnie także wraz z przyjaciółmi, skrzykniętymi w klubie narciarzy biegowych "Kraków-ski poza kraj, i zachęciły do wzięcia udziału w wielkich biegach narciarskich w Alpach i Skandynawii. W najpopularniejszych z nich, bierze udział jednorazowo nawet 12 - 13 tys. biegaczy narciarzy, od medalistów olimpijskich począwszy, a na przeciętnych amatorach, czasami w sędziwym wieku, skończywszy.
Myślę że to sprostowanie jest potrzebne również czytelnikom "Na Szlaku", których zachęcam do szeroko pojętej turystyki narciarskiej, posiadającej wiele odmian, a którą wybiorą, to zależy od nich samych.
Z narciarskim pozdrowieniem