kontur (2 kB)

SZCZAWNICA - JAWORKI
7 maja 2011 r.

Kierownik wycieczki: Janina Pałka i Lech Gilewski
Pogoda: wiosenna

Wąwóz Homole - Wysoka (1050 m n.p.m.)
- Biała Woda

Do Jaworek przyjechaliśmy dopiero o 9:40. W miarę jak zbliżaliśmy się do Jaworek niebo stawało się co raz bardziej zachmurzone. Jeszcze przed Szczawnicą błękit nieba zupełnie zaniknął, choć w Krakowie o poranku nie było ani jednej chmurki. Utrzymuje się jednak bardzo turystyczna aura, jest dość pogodnie, nie jest gorąco i co najważniejsze nie pada.

[Rozmiar: 110984 bajtów]

Zasadniczym celem grupy turystycznej z Koła przy Oddziale PTTK, z którymi mieliśmy przyjemność wyruszyć na górskie szlaki jest łemkowska wieś Litmanová, gdzie na początku lat 90-tych, na południowym zboczu Eliaszówki, na Polanie }vir powstało sanktuarium Matki Boskiej Litmanowskiej. Miały tam wtedy miejsce objawienia Matki Boskiej tamtejszym dziewczynkom: 13-letniej Katce i 12-letniej Ivetce. Przeto podstawowa grupa wędrowców naszej grupy ruszyła trasą z Jaworek, przez dolinę Białej Wody, Przełęcz Rozdziele do Litmanowej, a my... no cóż, plany mieliśmy od początku zupełnie inne i z naszą sympatyczną grupą przyszło nam rozstać się zaraz po wyjściu z autokaru, i ruszyć w kierunku obranych wcześniej celów, o których pokrótce chcemy Wam opowiedzieć.

Wejście do Wąwozu Homole.
Wejście do Wąwozu Homole.

Z parkingu do wylotu Wąwozu Homole (pierwszej dzisiejszej atrakcji) idziemy krótko chodnikiem wzdłuż szosy. Wąwóz Homole o długość około 800 m wcina się w północne stoki Wysokiej - najwyższego szczytu Pienin, który mamy zamiar dziś zdobyć inaugurując nim zdobywanie szczytów Korony Gór Polski. Do Wąwozu Homole wchodzimy o 9:45, kierując się zielonym szlakiem turystycznym, który nas przez niego poprowadzi. Mijamy tablice informacyjne oraz punkt pobierania opłat za wstęp (dziś nieczynny) i przekraczamy pierwszy mostek nad potokiem Kamionka. Od razu wchodzimy w bardzo głęboki i wąski kanion o bardzo stromych ścianach, których wysokość dochodzi do 120 m. Po lewej mijamy skałę zwaną Wapiennik. Za nią wznosi się prawie pionowa skała Grzebienia, naprzeciwko której znajduje się równie stroma Prokwitowska Homola. Dalej za skałą Grzebienia znajduje się Niska Skała o wysokości 70 m, a następnie Wysoka Skała, mającą aż 120 m wysokości. Widzimy na nich czerwone zabarwienie, które świadczy o dużej zawartości żelaza.

W Wąwozie Homole

Wielokrotnie przechodzimy przez drewniane i metalowe mostki nad wartkim potokiem Kamionka, który wije się dnem wąwozu, niemal odbijając się od jego ścian. Jego szum miesza się ze śpiewem ptaków. Od samego początku nie możemy nasycić się szczególną osobliwością Wąwozu Homole. O godzinie 10:05 zaczynamy wchodzić na strome zbocze po metalowych stopniach, zostawiając z prawej potok Kamionka, który w tym miejscu opada w kaskadach po zawalonym rumowisku dużych głazów skalnych.

W Wąwozie Homole

Na górze ścieżka nasza wchodzi w las, pnąc się w dalszym ciągu stromo. Podejście ułatwiają nam zainstalowane poręcze. Maszerując bardzo wolnym krokiem po około 10 minutach trasa nasza wypłaszacza się i wprowadza nas na Dubantowską Polanę, położoną na wysokości ok. 640 m n.p.m.

Rumowisko głazów skalnych na końcu Wąwozu Homole
Rumowisko głazów skalnych na końcu Wąwozu Homole.

Pozdrawiamy odpoczywających tu innych wędrowców, a następnie rozglądamy się wokół, gdyż trawiastą polankę otaczają bardzo ekscytujące twory skalne. Najbardziej niesamowite wrażenie wywierają tzw. Kamienne Księgi, znajdujące się tuż przy wyjściu szlaku z Wąwozu Homole. Tworzą one płaskie skały "poukładane" jedna na drugiej, w których zapisane są (wedle przekazów najstarszych wśród miejscowej ludności) wszystkie losy ludzkie. Jest to zaszyfrowane pismo, którego nikt dotąd nie dał rady odczytać, poza pewnym starym popem z Wielkiego Lipnika na Słowacji. Jednak Pan Bóg nie chcąc, by ludzie poznali koleje swojego przyszłego życia, odebrał mu mowę. Dubantowska Polana wznosi się w kierunku Czajkowskich Skał sięgających 707 m n.p.m. Są to bardzo oryginalne skały, miejscowo zabarwione na czerwono i zielono.

Kamienne Księgi na Dubantowskiej Polanie
Kamienne Księgi na Dubantowskiej Polanie.

Ruszamy dalej, nieco szybciej, gdyż zaplanowana przez nas trasa nie posiada dużego marginesu czasowego. Kamienista ścieżka prowadzi nas w dalszym ciągu w górę, przewijając się wśród świerków. Wyprowadza nas na polanę z kolejnymi skałkami. Przed tymi skałkami biegnie droga gruntowa, na którą skręcamy w prawo. Mimo, że lekko się teraz idzie, nie jest to prosty odcinek, bowiem pokryta jest błotem zmieszanym z odchodami zwierząt. Po pozostawionych śladach (odchodów nie badamy) dochodzimy do wniosku, iż drogą tą pędzone było stado owiec.

O godzinie 10:40 droga nasza krzyżuje się ze strumieniem, a za nim rozstajemy się z drogą gruntową. Zaczynamy dość intensywnie wchodzić na trawiaste zbocze górskiej hali, nazywane Polaną pod Wysoką. Na tej otwartej przestrzeni odczuwamy porywistość i chłód wiatru. Przez chwilę pojawia się delikatna mżawka i śnieg. Mijamy kilka pojedynczych szeroko rozrośniętych drzew. Pod zasłoną jednego z nich zatrzymujemy się na łyk mineralnej. Po naszej lewej dostrzegamy kamienne ruiny dawnej bacówki. Idąc dalej dochodzimy na skraj lasu, gdzie zaczyna się rezerwat przyrody "Wysokie Skałki". Zaraz potem, pod osłoną lasu zaczynami dość mozolne podejście, które ułatwiają na pewnym odcinku zainstalowane poręcze. Dochodzimy do rozstaju, gdzie dołączają do nas niebieskie znaki szlaku. W dalszym ciągu wspinamy się w górę i po kilku minutach, o 11:15 dochodzimy do Kapralowej Wysoka - niewielkiej przełęczy znajdującej się na wysokości 935 m n.p.m., tuż pod wierzchołkiem Wysokiej. Biegnie przez nią granica polsko-słowacka. Stąd na lewo bieg swój rozpoczyna udostępniona turystycznie, nieoznakowana ścieżka prowadząca na wierzchołek Wysokiej. Póki co jeszcze na niego nie wchodzimy, skręcamy w prawo zgodnie z niebieskimi znakami szlaku, w kierunku Durbaszki, na której zlokalizowane jest schronisko. Tam zamierzamy chwilkę odpocząć i wygodnie zjeść posiłek.

Ruszamy na zachód wzdłuż granicy polsko-słowackiej. Zejście z Kapralowej Wysokiej zaskakuje nas swoją stromością. Dobrze, że jest tu drewniana barierka. Po deszczu musi tu być niezła ślizgawica. Nawet dziś, gdy jest sucho chcąc nie chcąc zsuwamy się po tej stromości. W głowie krząta się myśl: ciekawe jak tu z powrotem wyjdziemy?

Tym sposobem docieramy do kolejnej przełęczy położonej na wysokości 908 m n.p.m. o nazwie Stachurówki. Chwilę potem stajemy przed górą Borsuczyny wznoszącą się na wysokość 939 m n.p.m. Dosłownie stajemy, bo na tą niewybitną górkę prowadzi wyjątkowo strome i skaliste wejście - nie dlatego, żebyśmy nie dali rady, lecz dlatego, że czas nas pogania. Decydujemy się na obejście szczytu wydeptaną ścieżką po północnej stronie. Jesteśmy zadowoleni z takiej decyzji bowiem zejście z drugiej strony Borsuczyny jest równie karkołomne, a przecież w planie mamy jeszcze dość długą trasę. Można oczywiście pokonać całą trasę na wysokim tempie, ale przecież nie o to chodzi. Nie po to wchodziliśmy tak wysoko, by nie mieć czasu nacieszyć oko widokami.

Teraz maszerujemy lekko do góry na Durbaszkę, wznoszącą się na wysokość 934 m n.p.m. Po północnej, polskiej stronie zaczynają się pojawiać prześwity leśne, a niedługo potem otwierają się wspaniałe widoki poprzez wielkie połoniny opadające do doliny Grajcarka.

Marsz na Durbaszkę.
Marsz na Durbaszkę.

Na opadających połoninach wybudowano tu wyciąg orczykowy o długości 560 metrów i różnicy wzniesień 112. Obok niego biegnie 200-metrowa ścieżka do Schroniska pod Durbaszką, a właściwie do Górskiego Ośrodka Szkolno-Wypoczynkowego MDK, spełniającego funkcję schroniska turystycznego. Zejście do niego zajmuje nam tylko kilka minut, podczas którego obniżamy swoją bezwzględną wysokość do 834 m n.p.m. Do bardzo stylowego budynku schroniska wchodzimy o godzinie 11:55 i spędzamy w nim pół godziny. Spotykamy tu znajomych z naszej grupy turystycznej, Piotra i Elżbietę z córką Anną, którzy pokonują dziś trasę od Szczawnicy do Jaworek przez Wąwóz Homole.

Podejście na Wysoką.
Podejście na Wysoką.

O godzinie 12:30 wychodzimy ze schroniska i kierujemy się z powrotem na przełęcz Kapralową Wysoką. Wędrujemy dokładnie tą samą trasą, którą tutaj przyszliśmy. Wejście na Kapralową Wysoką, okazuje się łatwiejsze niż zejście z niej i o godzinie 13:00 wracamy do miejsca, w którym już byliśmy 1 godzinę i 45 minut temu. Bez zwłoki rozpoczynamy mozolne podejście podszczytowe nieoznakowaną ścieżką na Wysoką. Na stromych skalistych odcinkach, tworzących swego rodzaju garby wapienne, zainstalowane są metalowe stopnie z poręczami. Grzbiet Wysokiej jest zalesiony, ale ścieżka momentami wyprowadza na południowy brzeg przepaścistych skał Wysokiej. Dwukrotnie napotykamy na niewielkie galerie widokowe ubezpieczone stalowymi poręczami. Krótko zatrzymujemy się na jednej, potem na drugiej, bo rozciągające się nich widoki powalają (oczywiście w przenośni, a nie dosłownie, choć osoby z lękiem przestrzeni i wysokości zapewne mogą czuć tu dyskomfort). Potem ścieżka wiedzie przez chwilkę skalistym, zalesionym i dość wąskim grzbietem, doprowadzając nas do kolejnych schodów. Te wyprowadzają na skalną kopułę wierzchołka Wysokiej, znanej też powszechnie pod nazwą Wysokie Skałki (słow. Vysoké Skalky), na wysokość 1050 m n.p.m. Najwyższy szczyt Pienin zdobywamy około godziny 13:20.

Na Wysokiej.
Na Wysokiej.

Na szczycie galeria widokowa ubezpieczona jest poręczami. Widok z niego jest oszałamiający, choć może pogoda nieco go gasi. Zawiesina chmur zakrywa trochę najodleglejsze zakątki, ale i tak panorama jaką widzimy jest imponująca. Pieniny i pasma Beskidów wydają się być jak na dłoni. Na południowym zachodzie uwagę przyciągają obielone jeszcze Tatry Bielskie, zza których połyskują równie majestatycznie Tatry Wysokie. Ich wierzchołki giną w chmurach, co wygląda jakby sięgały aż do samego kosmosu. Mimo wietrznej aury chce się tu gościć jak najdłużej, bo choćby jak człowiek wpatrywał się w otaczającą panoramę, to i tak nie ma dość. Nie można nasycić się otaczającą panoramą. Na tej niewielkiej, strzelistej kopułce szczytowej, wystającej ponad wierzchołki drzew, wydawać się może, że jesteśmy zawieszeni w powietrzu ponad wszystkimi lądami. Po kilkunastominutowej nieprawdopodobnej, ale prawdziwej jawie na wierzchołku Wysokiej, niestety schodzimy w dół. Podczas zejście uraczamy się jeszcze widokami przy galeriach widokowych i o 13:40 jesteśmy ponownie na przełęczy Kapralowa Wysoka.

Widok z Wysokiej w kierunku Trzech Koron. Widok z Wysokiej w kierunku Trzech Koron. Tatry widziane z Wysokiej.

Tatry widziane z Wysokiej.

Stąd za niebieskimi i zielonymi znakami schodzimy do rozstaju szlaków, skąd niebieskim szlakiem trawersujemy północną stroną skaliste, zalesione zbocza Wysokiej. Dalej ścieżka wchodzi na otwarte tereny. Prawie cały czas towarzyszy nam ładna panorama na północną stronę, z Dziobakowymi Skałami na zalesionych zboczach Repakowej. Za plecami coraz okazalej widać, oddalającą się smukłą sylwetkę Wysokiej. Chwilę później około godziny 14:15, tuż przed Smerekową (słow. Vysoká) ścieżka nasza zatacza łuk w kierunku północnym. To drugi co do wysokości, choć słabo wyróżniający się szczyt Pienin o wysokości 1015 m n.p.m. Jego wierzchołkiem jest wystająca skała wapienna, którą obchodzimy bokiem.

Idziemy dalej wygodną ścieżką chwilami przez las, chwilami przez polany, z których rozpościerają się ładne widoki. O godzinie 14:40 ścieżka nasza wznosi się pomiędzy skałami góry Watrisko. Jej szczyt położony jest nieco na wschód od nas i wznosi się na wysokość 960 m n.p.m.

[Rozmiar: 78605 bajtów]

Przed nami pozostaje ostatnia góra Wierchliczka (słow. Vrchrieky) - najdalej na wschód wysunięty szczyt polskich Małych Pienin, osiągający wysokość 964 m n.p.m. Omijamy go nieco poniżej, po północnej, polskiej stronie przez polanę Podskałkę. Potem wchodzimy w pas lasu, ale nie na długo, bowiem około 1500 zbocza Wierchliczki odkrywają się przed nami i opadają do doliny Biała Woda, w której widać już stąd Brysztańskie Skały. Niedługo pójdziemy w kierunku tych skał, ale póki co ścieżka sprowadza nas do położonej na wysokości 803 m n.p.m. Przełęczy Rozdziela. Nieco powyżej niej, na rozstaju szlaku nasze sokole oczy wypatrzyły znajome postacie odpoczywające na trawce. To grupa powracająca z Litmanowej. Za nami na zboczach Wierchliczki daje się dostrzec zrujnowany budynek dawnej socjalistycznej spółdzielni mleczarskiej. Dziś po tym wszystkim pozostał jedynie kulturowy wypas owiec i bydła. Na odkrytym zboczu widzimy kierdel wypasanych owiec, być może ten sam, który widzieliśmy podczas podchodzenia na Wysoką.

Przełęcz Rozdziela Znajome postacie odpoczywające na trawce ponad Przełęczą Rozdziela,
co widać na powiększeniu: od prawej Czesław, siedzący Prezes Eugeniusz,
w białych skarpetach - Lech, a dalej nich się wędrowcy sami rozpoznają.

Z Przełęczy Rozdziela kierujemy się na żółty szlak wprowadzający nas dalej w dół do rezerwatu "Biała Woda". Przechodzimy obok bacówki, w której kupić można oscypki, poniżej której ścieżka zaczyna trochę ostrzej opadać w dół, aż pod Kociubylską Skałę. O 15:35 jesteśmy już pod tą skałą i odtąd idziemy wzdłuż potoku Biała Woda, kilkakrotnie przecinając jego nurt. Po kilku minutach przechodzimy obok Czerwonej Skały, zwanej również Kornajowską Skałą. Tutaj nasza wysokość bezwzględna wynosi 630 m n.p.m., ale cały czas na widoku mamy bardzo wysokie wapienne skały i turnie, tworzące wyjątkowe formy przestrzenne. Musimy dzielić swoją uwagę, aby niczego nie przeoczyć, bowiem zachwycają zarówno piętrzące się formy skalne, jak też płynąca u ich stóp Biała Woda tworząca liczne progi, wodospady i baniory. Po 20 minutach wędrówki wzdłuż Białej Wody wchodzimy w krótki Wąwóz Międzyskały, który tworzą Czubata Skała (675 m n.p.m. wysokości) od północnej strony i wybitna Smolegowa Skała (715 m n.p.m. wysokości) od południowej strony. Wąwóz ten kończy nasz pobyt w rezerwacie Biała Woda.

Niebawem przy naszej trasie gęstnieją zabudowania, a droga zamienia się na asfaltową. Idziemy jej poboczem zważając na przejeżdżające od czasu do czasu pojazdy. O godzinie 16:25 dochodzimy do centrum Jaworek, gdzie na wysokości ok. 570 m n.p.m. Biała Woda łączy się z Czarną Wodą tworząc rzekę Grajcarek. Drogą wzdłuż Grajcarka kierujemy się w stronę parkingu mijając wejście do Wąwozy Homole. Przed ostatnim zakrętem drogi dopada nas jeszcze jedna niespodzianka - kierdel owiec gnany wprost na nas. Uchodzimy na skraj szosy i zachwycamy się bliskością tutejszej regionalności.



]

Przed autokarem meldujemy się o 16:40, pozostawiając Grajcarek, który płynie sobie dalej, aż do Szczawnicy, gdzie na wysokości 430 m n.p.m., tuż powyżej charakterystycznej skały Kotuńka (z rzeźbą górala witającego przybywających gości) wpada do Dunajca.

Tak kończy się nasza dzisiejsza górska wędrówka. W radosnych nastrojach, zadowoleni ze zrealizowanych celów, wracamy do domu w gronie szczególnych turystów. W tym miejscu składamy podziękowania Pani Jasi za umożliwienie nam realizacji naszych planów. Jednocześnie składamy podziękowania Panu Czesławowi za interesujące wprowadzenie do świata Pienin oraz składamy specjalne wyrazy uznania dla Pana Lecha za ujmujące gawędziarstwo i porywający śpiew acapella podczas podróży powrotnej, jakże nieczęsto słyszany w dzisiejszych czasach, bo iluż współczesnych wokalistów odważy się śpiewać bez akompaniamentu. Gratulujemy talentu.

Dorota i Marek Szala


Jaworki - Biała Woda - Litmanová

Ruszamy troszeczkę z opóźnieniem, lecz droga do Jaworek szybko przeleciała i jak by zostało opóźnienie nadrobione, wysiadamy na parkingu w Jaworkach pogoda nam sprzyja. Przewodnictwo wycieczki obejmuje Kol: Czesiu Anioł wskazując na obiekty które warto zobaczyć i tak dochodzimy na przełęcz Rozdziele. Tutaj tylko dziewięciu członków wyjazdu decyduje się na udanie się do Litmanová i myślę że tego przejścia nie żałują.

Litmanová

Litmanová znajduje się w celu turystycznym Słowacja. Znajduje się w północnej części kraju. Zgodnie z podziałem administracyjnym miasto Litmanová należy do regionu Preaov. W najbliższej okolicy możemy wymienić kilka ciekawostek turystycznych, na przykład: Arena Narciarska Jaworki - Homole (Polska) oddalony w przybliżeniu o 7 km, Muzeum Zamagurské (Słowacja), około 7 km, =ubovniansky hrad. Litmanova święte miejsce dla słowackich chrześcijan, w którym dwójce dzieci objawiła się w sierpniu 1990 roku Matka Boża. Do 1995 roku, kiedy po raz ostatni nastąpiło objawienie Matka Boża pojawiała się regularnie w pierwsze niedziele miesiąca [po pierwszym piątku]. Objawienia miały miejsce na polanie góry Zvir, około 3 - 4 kilometrów od zwartej zabudowy miasteczka. W miejscu objawienia znajduje się źródełko z cudowną wodą. W oficjalnym komunikacie władz kościelnych z 1995 roku ogłoszono, że góra Zvir jest miejscem modlitwy i zaczęto wznosić kaplicę poświęconą Niepokalanemu Poczęciu Marii Panny. W każdą pierwszą niedzielę miesiąca, a szczególnie w sierpniu, w rocznicę pierwszego objawienia, w Litmanovej pojawiają się tysiące wiernych.
Autor filmu, Vit Janecek, na przestrzeni kilku lat wielokrotnie powracał do bohaterek zdarzeń: Katki Ceselkovej i Ivety Korackovej. Nie tylko, by zrekonstruować okoliczności doznanych przez nie objawień, ale przede wszystkim, by pokazać skutki, jakie w ich życiu pozostawiły te zdarzenia.

Historia rozpoczyna się w niedzielę 5 sierpnia 1990 roku, gdy Matka Boska ukazać się miała 12 - letniej wówczas Katce i 11-letniej Ivetce z Litmanovej we wschodniej Słowacji. Dziewczynki spędziły dzień w niewielkiej górskiej drewnianej chatce i gdy już miały wracać do domu, usłyszały przerażające hałasy. - Nigdy w życiu nie przeżyłam większego stresu - pamięta po latach Iveta.
Przywołała na pomoc Maryję i zaczęła się modlić, choć jak wspomina - nigdy do tej pory tego nie robiła. Wkrótce hałas zaczął się zmniejszać, aż ucichło. A potem pojawiła się postać Pięknej Pani. - Po prostu tam była. Pamiętam tylko, że cały czas powtarzałam słowo: mamusiu - wspomina Iveta.
Takie zdarzenia miały jeszcze miejsce przez kolejnych pięć lat. Miejscowa wspólnota początkowo nieufna wobec relacji dziewczynek, coraz uważniej słuchała nastolatek opowiadających o spotkaniach z Matką Boską. Kościół nie zajął w tej sprawie stanowiska, lecz przyjeżdżało coraz więcej ludzi, by przekonać się, że w Litmanowej wydarzyło się coś niezwykłego. A dla Katki i Ivety zaczął się trudny czas - żyły pod coraz większą presją ludzi spragnionych rewelacji.

Tu zaczyna się właściwa opowieść, jej bohaterką jest Iveta. To ona przez wiele kolejnych lat zmagała się z odnalezieniem życiowej drogi. Wyrosła w domu, w którym religijność rodziców wynikała tylko z tradycji. Nie podobał się jej ten fałsz i obiecała sobie, że nie będzie chodziła do Kościoła. Niedługo potem przyszło objawienie i coraz trudniej było się wpasować w życie, jakie było udziałem jej rówieśników. Dziewczynie sugerowano, że powinna wstąpić do zakonu, by odpłacić się w ten sposób Matce Boskiej. W końcu - zdecydowała się. Szybko jednak okazało się, że nie jest to jej powołanie.

Robiła wszystko, by zrezygnowano z niej, ale siostry wraz z matką przełożoną były bardzo cierpliwe. Nie przeszkadzało im, że Iveta spóźnia się na wspólne modlitwy, alienuje od pozostałych. Nie chciały widzieć jej buntu. Dzień przed święceniami dziewczyna zrozumiała, że nie może do nich dopuścić.

- Mój opiekun nazywał to kuszeniem diabła - wspomina. Była zdezorientowana, zdesperowana, ale wiedziała, że chce wrócić do świeckiego życia. Nie było to proste - nie miała zawodu, ani pieniędzy. Podjęła się opieki nad niepełnosprawną kobietą w Austrii. Krok po kroku budowała własne życie, pojawił się też mężczyzna...

źródło: materiały prasowe

Kilka słów od uczestnika ten który tam był i zastanawiał się na ludzką istotom i sposobami objawień w różnych miejscach świata. W Klubie Turysty dowiedziałem że miejsce tak bliski jeszcze nie odwiedził było to w tym roku postanowiłem że muszę go odwiedzić. Jestem tego świadkiem. kiedyś Papieża Jana Pawła II, który w Preszowie w 1996 roku powiedział "Uczcie się od tego prostego ludu". Bogu niech będą dzięki, że dane mi jest podzielić się z czytelnikami moim własnym świadectwem o Litmanovej i Matce Bożej Niepokalanie Poczętej.
Prowadzisz górskimi ścieżkami jak w życiu nie oznakowanym szlakiem. Idziesz wciąż wyżej na sam szczyt wzniesienia, Wąskom i kamienistą Ścieszką. Tam Twoje zdroje nadzieja, chorych azyl dla pogubionych utulenie. Tak oto miałem takie wrażenie że jeszcze tu wrócę.

Pozdrawiam wszystkich uczestników.


Relacja fotograficzna
Relacja fotograficzna - Dorota i Marek Szala

copyright