Trasa górska:
Data odbycia wycieczki |
Trasa wycieczki | Nr grupy górskiej wg reg. GOT |
Punktów wg reg. GOT |
Czy przodownik był obecny |
03.08.2024 | Kalwaria Zebrzydowska - Przytkowice PKP | BZ.04 | 4 | Tak |
03.08.2024 | Przytkowice PKP - Draboż | BZ.04 | 6 | Tak |
03.08.2024 | Draboż - Brzeźnica | BZ.04 | 5 | Tak |
RAZEM | 15 |
Kalwaria Zebrzydowska – miasto w południowej Polsce, w województwie małopolskim, w powiecie wadowickim, siedziba gminy Kalwaria Zebrzydowska, założone w pierwszej poł. XVII w. przez wojewodę krakowskiego Mikołaja Zebrzydowskiego. Jest jednym z ośrodków miejskich aglomeracji krakowskiej.
Brzeźnica – wieś w Polsce położona w województwie małopolskim, w powiecie wadowickim, w gminie Brzeźnica.
Niedawno rok minął, gdy cykl zaczęliśmy, Wtedy w szlak niebieski, pierwszy raz ruszyliśmy. Dwadzieścia kilka osób,ten cykl zaczynało, A tylko osiem osób do końca wytrwało. Ostatni etap z Kalwarii, dziś zaczynamy, Do końcowego celu - Brzeźnicy - zmierzamy. Dotąd było słonecznie, dziś jest „dopust Boży”, O opadach deszczu, mówią wszystkie prognozy. I niestety już od rana to się sprawdziło, Bo cały czas o szyby, deszczem bębniło. W pięć kwadransów do Kalwarii dojeżdżamy, Zwyczajowo na stację, na kawę wpadamy. Przez ten opad, dzisiaj będą w trasie męki, Peleryny na grzbiet, parasolki do ręki. Spod klasztoru świętego Michała ruszamy, W kierunku wioski Przytkowice zmierzamy. Dzisiaj nas czeka niestety butów darcie, Bo trasa w większości biegnie po asfalcie. I spod klasztoru właśnie asfaltem ruszamy, Przez pewien czas, poboczem do celu zmierzamy. Gdy wreszcie przejazd kolejowy mijamy, W ukrytą wśród domów, wąską drogę skręcamy. „Mapy cz” prowadzą - idzie nam jak z płatka, Na Złotym Potoku, czeka na nas kładka. Szlak biegnie asfaltem, choć trafia się czasem, Niedługi odcinek, gdy idziemy lasem. Ponieważ deszcz od rana, nieustannie pada, Choćby na chwilę, zatrzymać się wypada. Już po trzech kwadransach, odpocząć nieco chcemy, Więc przy prywatnej, drewnianej szopie stajemy. „Stoimy jak barany!” - ktoś z grupy powiada, Lecz jest zadaszenie, na głowy nam nie pada. Znów pół godziny w deszczu - nagroda sowita, W Stanisławicach, nowa wiata nas wita. W tej nowej wiacie, dłuższą chwilę odpoczniemy, Część oficjalną, tutaj odbędziemy. Bo Witek wymyślił, scenariusz właśnie taki, Wręczy zasłużonym - dyplomy i odznaki. Cykl Kacwin – Brzeźnica wielu zaczynało, Do dzisiaj tylko osiem osób wytrwało. Pół godziny pod wiatą, bardzo szybko mija, Po tym czasie, większa część grupy się zwija. Znowu po asfalcie dalej wyruszamy, Bardzo ładny mural na domu oglądamy. Osiągamy miejsce - ponoć punkt widokowy, Dzisiaj wszelkie widoki, mamy jednak „z głowy”. Człek miejscowy, widok Babiej stąd dobrze zna, My nic nie widzimy, jest deszcz i gęsta mgła. Dziś trasa niezbyt trudna, nie czujemy znoju, Jest kolejna wiata - przed deszczem - do postoju. Stąd już odcinkiem leśnym trasa meandruje, Wreszcie jest las - to cieszy, lecz i zaskakuje. Ciągle przy drodze kapliczki spotykamy, Oraz „poważny” szczyt Draboż zdobywamy. Takie „osiągnięcie” buduje napięcie, Na szczycie Draboż, robimy grupowe zdjęcie. Grzybów nie ma wcale, siatka nadal pusta, Dochodzimy do szosy, to Przełęcz Zapusta. Z tej przełęczy odbędziemy leśną turę, Zaliczymy znów „poważny” szczyt - Trawną Górę. To już ostatnie chwile gdy las widzimy, Po kładce do Marcyporęby wchodzimy. W kierunku Brzeźnicy w prawo wykręcamy, Na wprost kościół świętego Klemensa mijamy. Nie wiemy co dalej robić - „zagwozdka” spora, Czy to już pora, by iść do Domu Seniora! Ten rok jest urodzajny, stwierdzamy to sami, Drzewa obwieszone wszelkimi owocami. Toteż grupa, gdy przez Brzeźnicę wędruje, Śliwki, jabłka, gruszki prosto z drzew smakuje. (Bez zastanowienia te owoce jemy, A przecież po śliwkach, mogą być problemy …) Szlak się kończy przy dworcu, to każdy pamięta, Lecz w tym deszczu, ciągnie nas do Baru „Zachęta”. Grupa właścicielom dziś zarobić daje, Je: barszcze, krokiety, schabowe, de volaille! Jesteśmy zziębnięci - tu taka uwaga, Wszyscy piją piwo, lecz zimne nie pomaga. < Dzisiejsza włóczęga, tylko z deszczu winy, Z postojami trwała, sześć i pół godziny. Sprawdzony turysta nigdy nie zawodzi, Nawet w największym deszczu, po szlakach chodzi. To już koniec cyklu - zauważcie sami, 144 kilometry za nami! Może dlatego dzisiaj, gniewały się nieba? W kolejny długi dystans, wyruszyć trzeba! Waldemar Ciszewski 03.08.2024 |