kontur (2 kB)

Gorce - Zlot Gwieździsty na Turbaczu
18 kwietnia 2015 r.

Prowadzący: Bogumił Borowiecki

Droga na Turbacz

Monika

Dziś niedziela, zmęczenie po wczorajszej wycieczce minęło. Góry jeszcze w śniegu, tam gdzie słonko stopiło śnieg wyszły krokusy. Główki mają pozamykane, w nocy jeszcze mróz a za dnia tylko kilka trzy cztery kreski powyżej zera.

Od początku, jak przebiegała wycieczka. Najpierw autokar odmówił posłuszeństwa, coś stało się chyba ze skrzynią biegów, na szczęście byliśmy jeszcze w Krakowie. Piotr ściągnął tatę z drugim autokarem i po godzinie pojechaliśmy dalej. Mieliśmy dość czasu i program nie uległ zmianie. Doszedł jeszcze jeden wariant, bo nie wszyscy mieli ochotę drapać się na Turbacz: Obidowa – Stare Wierchy i dalej do Koninek.

Szłam trasą z Klikuszowej, czarnym szlakiem potem żółtym, już do schroniska na Turbaczu. Czarny szlak w większości prowadzi lasem, od czasu do czasu są polany z których można podziwiać widoki. Początkowo nie ma śladu śniegu, ale im wyżej zaczynają pojawiać się jego łaty, potem coraz większe, aż nie wiedzieć kiedy wchodzimy w obszar, gdzie jest biało. Mimo wszechobecnej bieli czuć nadchodząca wiosnę, gdy zboczy się na brzeg ścieżki wpada się po kolana w nie ubity śnieg, tam nie ma zmrożonej grubej warstwy lodu. W takiej śniegowej dziurze na dole płynie woda z topniejącego śniegu. Na polanach wyszły krokusy, mają nie rozchylone główki, przebiły się przez zbite, zeszłoroczne trawy. Fajne są takie fotki, jak robiący położy się na trawie, ma się takiego krokusika na wysokości obiektywu a w dali widać piękną panoramę ośnieżonych gór, wczoraj było za mokro i fotograf nie chciał się poświęcić dla sztuki. Warunki dosyć ciężkawe, na trasie miejscami bardzo ślisko.

Schronisko na Turbaczu, jak zawsze pełne ludzi, odnowione czeka na turystów. Po odpoczynku , wyruszamy na powrotny szlak na czoło Turbacza i dalej do Koninek. Tam zrobiliśmy wielką gafę, ktoś wypruł do przodu, cała grupa za nim na Halę Długą. Przy samym wyjściu z terenu schroniska Gienek do nas się zwrócił, że chyba powinniśmy iść na ołtarz Jana Pawła, ale gdzie tam jak owieczki prujemy do przodu, dopiero na końcu hali, któryś stwierdził, że jednak nie ten kierunek, no i wróciliśmy już na właściwa drogę. W okolicach szczytu Turbacza zrobiła się zawierucha, wiało, padał śnieg, widoczność bardzo marna, ale przeszliśmy. Przy schodzeniu kilka osób miało bliskie spotkania z matką ziemią, na szczęście nikomu nic się nie stało. Po zejściu z góry idziemy od razu do autokaru, tam już czekała zadowolona grupa, która szła przez Stare Wierchy. Wszyscy zadowoleni, uśmiechnięci więc można ruszać do Krakowa usmiech (1 kB)

Maraton

Jeszcze trochę prywaty. W maratonie krakowskim startował Piotr, mój syn (też członek naszego koła, więc może nie całkiem to prywata). Przebiegł go w czasie 3 h i niecałych 7 min, o 2 min poprawił swoją życiówkę. Brawo !!!! Był 171 na 4570 startujących usmiech (1 kB)



Marylka

Wybieram wariant lekki, łatwy i przyjemny - czyli wyjście z Rdzawki na Obidową szlakiem niebieskim na Stare Wierchy (powód tej decyzji okryję rąbkiem tajemnicy). 18 osób decyduje się na tę trasę. Mnie to nie dziwi, że jest tak liczna, przecież Stefanek - guru naszego Koła tę grupkę poprowadzi! Pogoda sprzyja, chociaż ciężkie ołowiane chmury przetaczają się nad nami i nie wróżą niczego dobrego - złego właściwie też nie, bo za niska temperatura na deszcz. Nie wzięłam peleryny, ba, nawet parasola a ochraniacz mam tylko jeden, drugi chciał odpoczywać w domu - "ładnie" wybrałam się w góry, przy tak kapryśnej pogodzie?! No cóż, za roztrzepanie "późno młodzieńcze" być może trzeba będzie zapłacić? Wracając do trasy, jest nam znana z innych pór roku i zawsze pokonywana w spacerowym tempie. Tym razem krajobraz nawiązuje do zimy, pod stopami trzeszczy zlodowacony śnieg, pojawiają się kałuże albo breja śnieżna. Na szczęście trafiają się też odcinki bezśnieżne które z lekkością pokonujemy. Idziemy większymi lub mniejszymi grupkami, (jak to w za zwyczaju u nas bywa) pogaduchom na serio czy żartując nie ma końca, a właściwie jest, gdy dochodzimy do schroniska. Niestety schronisko na Starych Wierchach nie należy do okazałych, dlatego musimy rozdzielić biesiadowanie w dwóch salkach. Po sutym posiłku i długim odpoczynku trzeba zbierać się do powrotu. Wiadomo prowadzi nas Stefanek, więc idę ufnie, zwracam uwagę jedynie na to co pod nogami, by nie wyrządzić sobie krzywdy ponieważ warunki pogodowe zmieniają się jak w kalejdoskopie; wzmaga się wiatr, momentami sypie śniegiem, a mnie nie obchodzi jaki kolor ma szlak, wiem jedno, wracam do Koninek - czuję się pewnie, bezpiecznie pod przewodnictwem naszego guru. Przy wyciągu nad Koninkami rozchodzimy się - 12 osób pod opieką Michała schodzi nartostradą. Wybór trafiony, zejście dużo dłuższe, za to łagodne w porównaniu do stromego pod wyciągiem. Wracamy szczęśliwi, zachwyceni tym co przeżyliśmy a najbardziej zadowoleni, że tak szybko udało się opuścić dokuczliwą zimę, w zamian Kraków wita nas bujną zielenią i okwieconymi drzewami.

Na trasie

Proponowane trasy piesze na Turbacz:
A)

B)

C)

Trasa piesza wspólna z Turbacza:

Zdjęcia: Koło ZA

Relacja fotograficzna - Koło ZA
Relacja fotograficzna - Paulina Zakręcka
Powrot
copyright