kontur (2 kB)

Sudety
Góry Kamienne, Góry Krucze, Góry Kaczawskie

01.05.2014 - 04.05.2014 r.

Prowadzący: Stefan Jurkowski

Sudety

Zacznę od początku !! Stefan chyba się przyłożył, bo trasy były rozpisane OK.
Pogodę też załatwił - dla każdego coś miłego. Acha nie omieszkał napisać, że pierwszy dzień to idziemy lajtowo ( przebieżka). No to poszliśmy. Jak zwykle na starcie miałem falstart, a wataha poszła jak burza i tyle ich nie widziałem. Nie było czasu nawet narzekać, trzeba było uważać, żeby się wydrapać na górkę i jeszcze do tego się nie wypieprzyć. Schodzenie w dół było jeszcze lepsze, ktoś kto znaczył te trasy - miał fantazję! Ale z pieśnią na ustach przedeptaliśmy trasę, (pewnie to tylko Ja przedeptałem), pozostali przelecieli jak zwykle – dobrze im tak. Drugi dzień zamieniliśmy na objazdówkę, bo lało. Zaliczyliśmy Zamek w Książu Wielkim i Świdnicę. Okazało się, że co roku na Zamku w Książu odbywa się ogólnopolska wystawa kwiatów. Dla mnie bomba!
Następny dzień. Pogoda jak trza tzn. trochę deszczu, trochę słońca - no to idziemy na trasy, część leci, część jedzie, a mała grupka nawet nie jedzie. Stefan starał się dogodzić każdemu, nawet mnie. Oj, coś z nim niedobrze, ale niech mu tam. Ostatni dzień bez rewelacji, o dziwo nawet Ja zaliczyłem trasę. Stefan prosił mnie żebym był tzw. czerwoną latarnią –a że szedłem na końcu, to nie udało mi się pomylić trasy. Muszę jeszcze nadmienić, że mamy w kole dwie rekordzistki i jednego rekordzistę Elę i Marysię i Marka, które przeleciały rozpisaną 30-tkę, wielkie brawa ! To tyle na dziś! Konkurencja nie śpi. mam na myśli siebie i już wiem kto mi będzie zazdrościł. Teraz część rozrywkowa [NIE PRZEPADAM]. Odbyła się impreza imieninowa Zygmunt i Bogusi, raz na drugi dzień impreza urodzinowo - imieninowa aż 6-osób - no, no ale się sypnęło. Były tańce, śpiewy, czytaliśmy literaturą piękną (– ale towarzystwo żądne wiedzy), a że byli nie zmęczeni, bo po czym, to zasilali imprezy w komplecie, tak trzymać! Boguś starał się muzyczką jak mógł dogodzić każdemu. Prezes zaś pilnował porządku mimo, że był senny ( jego czytanie literatury usypia, u mnie odwrotnie, ja bym balował) ostatni wychodził z imprezy. U mnie plusik ! Warunki tzn, zakwaterowanie, wyżywienie, dla mnie OK. Jeszcze widoki na trasach były, każdy mógł widzieć co chciał. Ja tam nie narzekam!

Krytykus d. Tytus.

Śnieżka

Czterodniowa wyprawa w Sudety Środkowe zapowiadała się ciekawie pod kątem tras turystycznych, natomiast prognozy pogody dotyczące tego regionu nie były optymistyczne. Cóż, prawdziwy turysta jak podejmie decyzję to z pełną determinacją dąży do celu nie licząc się z konsekwencjami, bez względu na to co dzieje się w pogodzie. Pierwszy dzień, podróż przebiegła spokojnie. W południe wszyscy wyszliśmy na trasę i szlakiem niebieskim z Wałbrzycha spod Domu Wypoczynkowego PTTK Harcówka przez Przełęcz Szypka, Przełęcz Kozią, Przełęcz Borową zeszliśmy do Rybnicy Małej i tam oczekiwaliśmy na autobus. Aura nam sprzyjała, nie było zimno, tylko przelotnie spadały krople deszczu, a na końcu szlaku zza nikłych chmurek wyłoniło się słońce. Szlak okazał się nie przewidywalnym, długi na 12,8 km o przewyższeniu 746 m. Wiódł po stożkowych górach ze stromymi podejściami i mieliśmy wrażenie z jeszcze bardziej stromymi, na końcu prawie pionowym, bardzo długim zejściem. Prawie wszystkim udało się przejść tę karkołomną trasę bez szwanku, oprócz Danusi - niestety doznała kontuzji nogi. Na szczęście przy pomocy niezawodnych w takich sytuacjach kolegów, oraz skróconej wersji trasy, dotarła do celu. Szacunek i wielki podziw dla Tytusa, za hart i wyśmienitą kondycję - szczególnie z mojej strony, bo jestem Jego fanką - sądzę, że reszta grupy - również! Sokołowsko czasy świetności ma na razie za sobą. Piszę na razie, bo może coś się tam ruszy i świetne walory przyrodnicze zostaną wykorzystane dla dobra ludzi. Było najstarszym na świecie uzdrowiskiem chorób płucnych. Jest pięknie położone w paśmie Gór Wałbrzyskich, zwanymi też Alpami Bawarskimi, o wyjątkowych walorach klimatycznych. Nocujemy w domu wypoczynkowo-szkoleniowym "Radosno". Warunki noclegowe i żywieniowe bez zarzutu. Drugi dzień, pada deszcz i prowadzący wybiera wariant awaryjny i zabiera nas do Książa. Zamek robi wrażenie, nie tylko z racji gabarytów (trzeci co do wielkości w Polsce, po Wawelu, Malborku), ale różnorodności stylów architektonicznych. W szczegóły nie wnikam, bo zajmą zbyt dużo miejsca. Na stronie internetowej bogactwo informacji na temat Książa - polecam! Komnaty nie posiadają bogatego wyposażenia, ale XXVI Festiwal Kwiatów i Sztuki wypełnił artystycznymi, różnobarwnymi kompozycjami z kwiatów wszystkie przestrzenie zamku. Ogrody pałacowe w pełnym rozkwicie, toną w majowej zieleni. Kolejne miejsce do którego zmierzamy to Świdnica. Miasto liczące ok. 60 tys. mieszkańców, leży nad Bystrzycą na wysokości 250 m n.p.m. Zwiedzanie zaczęliśmy od Kościoła Pokoju ewangelicko-augsburskiego, zbudowanego w systemie szachulcowym, wzniesiony na planie krzyża greckiego w 1657 r. Kubatura świątyni wynosi 1090 m3 , o szerokości 30,5 m i długości 44 m. Materiał budulcowy to glina, słoma i drewno. Układ balkonowy 4 piętrowy, dzięki takiemu rozwiązaniu architektonicznemu świątynia może pomieścić 7,5 tysiąca wiernych, w tym jest 3 tysiące miejsc siedzących. W układzie ramion krzyża umieszczono cztery hale: chrzcielną ślubną, pogrzebową, polną. Nad wejściem głównym mieści się bogato zdobiona loża Hochbergów (dobroczyńców kościoła). Ołtarz i ambona są dziełem Gotfrieda Augusta Hoffmana. Bogata w rzeźby i inne piękne barokowe ozdoby. Empory z 78 tekstami wersetów z Biblii oraz 47 malowanymi scenami alegorycznymi. Kościół Pokoju wpisano na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Następna świątynia godna uwagi to gotycka katedra pod wezwaniem św. Stanisława i św. Wacława. Budowę zaczęto w 1330 r. a ukończono w 1546 r. Legenda głosi, że książę Bolko osobiście położył pierwszy kamień pod jego budowę. Wewnątrz bogactwo stylów, od gotyku po barok. Szkoda, że nieustannie brakuje funduszy na dokończenie renowacji katedry, ponieważ jest to znaczący zabytek sakralny na Śląsku. Najwyższa wieża kościelna na Śląsku wysokości 103 m, to piąte miejsce w Polsce. Nad głównym portalem największe gotyckie okno. Jest co podziwiać wewnątrz jak i zewnątrz. Starówka Świdnicy z barokowymi rzeźbami i mieszczańskimi kamienicami, suto zdobionymi płaskorzeźbami i oryginalnymi detalami architektonicznymi. Po renowacji są wyraźnie wyeksponowane, więc robią duże wrażenie, nadając miastu wyjątkowy charakter. Wróciliśmy do Sokołowska, jeszcze tylko spacer po miasteczku, by choć pobieżnie zapoznać się z jego historią. Kolejny dzień witał nas drobnym deszczem, mgłą i ziąbem. Część grupy realizowała program przygotowany przez prowadzącego, lecz kilka osób (w tym ja) wyłamało się i zielonym szlakiem udało się do schroniska Andrzejówka zaliczając (w tak niemiłej aurze) ścieżkę przyrodniczą z interesującymi informacjami o roślinności i zwierzynie tego terenu. Było też miejsce na ognisko, ale bez odpowiednich akcesoriów wypadało jedynie rozpalić wirtualne ognisko i upiec wirtualne kiełbaski. Dotarłyśmy do Andrzejówki leżącej na wysokości nieco powyżej 800 m n.p.m. Niestety widoczność kiepska, bo gęsta mgła nadal dominowała. Schronisko choć zbudowane w 1933 r. z zewnątrz nie zrobiło większego wrażenia, natomiast to co wewnątrz, wprost oszołomiło, bo z tak pięknym wnętrzem schroniska górskiego jeszcze się nie spotkałam. Stropy podparte filarami zakończone rzeźbami, żyrandol drewniany, misternie rzeźbiony. Schronisko ma szczególną atmosferę, jest wyjątkowo atrakcyjne i imponujące. Ostatni dzień, pogoda diametralnie inna niż dotychczas, słońce, bezchmurne niebo, dość chłodno, zaledwie kila stopni powyżej 0. Kilku kilometrowy szlak do Krzeszowa wiódł w przepychu bujnej zieleni, w woni kwitnących roślin, z rosą mieniącą się subtelnymi, tęczowymi, kryształkami - upiększał trasę. 2 km przed Krzeszowem przeszliśmy przez Betlejem, leży nad potokiem Cedron, jest przysiółkiem Krzeszowa. Największą atrakcją Betlejem to drewniany pawilon zbudowany na rzucie ośmiokąta, postawiony na wodzie na drewnianych palach, a całą budowlę okala ganek. Służył on opatom z Krzeszowa do kontemplacji. Wnętrze jest puste, malowidła na ścianach nawiązują do Starego Testamentu. W Krzeszowie zwiedziliśmy Zespół pałacowo klasztorny opactwa pocysterskiego. Najcenniejszym skarbem opactwa jest XIII wieczna Ikona Matki Boskiej Łaskawej - najstarszy wizerunek Maryjny w Polsce a piąty w Europie. Budowę klasztoru datuje sie na 1242 r. Fundatorką jest Anna Przemyślidzka. Kościół klasztorny pod wezwaniem Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny zbudowany w stylu barokowego przepychu. W pobliżu znajduje się kościół pod wezwaniem św. Józefa, a na tyłach kościoła głównego mieści się mauzoleum poświęcone księciu Bolkowi. Na tym obiekcie pocysterskim skończyliśmy zwiedzanie i naszą wyprawę w Sudety Środkowe. Do Krakowa wróciliśmy pełni wrażeń i zadowoleni z tego co przeżyliśmy i zobaczyliśmy.

Marylka

Zdjęcia: Irena, Tytus, Monika, Andrzej, Halinka, Ziuta, Marysia

sudety03 (79 kB)
Relacja fotograficzna - Koło ZA
Powrot
copyright