kontur (2 kB)

Saska Szwajcaria

15 - 23.08.2014 r.

Prowadzący: Stefan Jurkowski

saska-szwajcaria01 (91 kB)

Piątek 15.08.2014

Meldujemy się w Decinie. Dojechaliśmy szczęśliwie, zgodnie z planem z małym odstępstwem, mieliśmy w miejscowości Kamenicky Senov pochodzić po wychodni bazaltu, ale trafiła się burza z solidnym deszczem, więc pojechaliśmy dalej. Jak dobrze pójdzie to zaliczymy ją w drodze powrotnej. Hotel w którym śpimy "U Kaple", bardzo ładny, wygodny. W budynku mieścił się dawno temu żeński klasztor, teraz można to poznać po grubych kamiennych murach. Stoi na przeciwko pięknej, gotyckiej kaplicy, niestety zamkniętej. Wieczorkiem poszliśmy pospacerować po Decinie. Ładne miasto, Łaba dzieli go na dwie części, zamek posadzony na skale - robi wrażenie. Jak pan kierowca będzie miał wolny dzień, wówczas będziemy mieli czas na dokładniejsze zwiedzenie. Do jutra :)

Sobota 16.08.2014 r.

Wróciłam z sąsiedniego pokoju, jeszcze mi się śpiewa " ...zostań księżycu zostań, pozłoć się jeszcze ..." .Obiecałam sobie codzienną notatkę, więc do rzeczy. Rano wybywamy na Jetrichovicke Steny. Mamy to podzielone na dwa dni. Dziś wysiadamy w miejscowości Studeny. Przeszliśmy doliną potoku Chribska Kamenice, najpierw wąziutkiego, potem zrobiła się spora już rzeczka. Dolinka urocza, z jednej strony wysokie skały, idziemy wąska ścieżką, szkoda tylko, że pada. Z dolinki zrobiła się taka fajna rozbiegówka, łatwa do przejścia, a nogi się rozgrzały. Humory dopisywały. Doszliśmy do Jetrichivic, tam dopiero zaczęły się górki. Najpierw pięliśmy się na Marinna Skala, na punkcie widokowym wyszło słoneczko, odsłoniły się piękne widoki :) A jak pięknie wyglądały wrzosy przycupnięte przy kamieniach. Potem była jeszcze Veliminina Stena, Roudolfa Kamen, jedno piękniejsze od drugiego. Na platformy widokowe prowadzą schody, belki, wyrąbane w skałach schodki. Sporo się nawchodziliśmy i pozchodziliśmy, ale było warto. Doszliśmy do Velkej Lipy skąd nas zabrał autokar. Piękny dzień mimo brzydkiej pogody, jutro prognozy są lepsze. Przed kolacją poszliśmy zobaczyć gotycką kaplicę stojącą praktycznie na podwórku naszego hotelu. Jest w trakcie renowacji, wysoka, strzelista zbudowana z piaskowca. Jeszcze sporo jest tam do zrobienia, ale pomału ją remontują.

saska-szwajcaria02 (129 kB)

Niedziela, 17.08.2014

Dziś dalszy ciąg Jetrichovickych Sten. Wysiadamy tam gdzie wczoraj zakończyliśmy, czyli w Velkiej Lipy. Najpierw idziemy w górę, bo trzeba osiągnąć jakąś wysokość i przed nami wyrasta olbrzymia skala, Saunstein, na górze jest taras widokowy. By tam wejść, trzeba pokonać wąskie schodki, drabinki. Jest tak ciasno, że po drodze zostawiamy plecaki, kije tylko przeszkadzają. Wchodziłam z duszą na ramieniu, ale było po co się tam wspinać. Przy pięknym słoneczku widać całą rozległą dolinę i ściany skalne chyba mające ze 200 m. Delektowaliśmy się tam długo, bo było naprawdę pięknie i ruszamy dalej w kierunku Małej Pravcickej Bramy. Tam też troszkę schodków, ale tam strasznie nie było. A ta brama to fajna dziura w skale. Porobiliśmy zdjęcia i ruszamy dalej. Idziemy trawersem w połowie zbocza. Po prawej stronie ogromne bloki skalne, o prześlicznych białorudych kolorach, z dziureczkami jak w szwajcarskim serze, po lewej stronie przepaść. Idziemy i zachwycamy się. Dochodzimy do Wielkiej Pravcickiej Bramy, z zachwytu otwieramy buzię, to dopiero perełka ten drewniany hotel wbudowany w skały. Spędziliśmy tam ze dwie godziny, obeszliśmy wszystkie możliwe zakątki i ciągle było nam mało. Przyszedł czas na zejście w dół, więc trzeba było się zebrać i pójść w kierunku Hrenska. A teraz siedzimy na piwku i śpiewamy :)

Poniedziałek 18.08.2014

W dalszym ciągu wędrujemy po tym samych terenach. Dziś chodziliśmy po Małych i Welkich Stenach w Tysie. Małe są trudniejsze do przyjścia, a ile w nich kryjówek, dziur do schowania, ciasnych przejść. Bardzo się nam podobały. Później przechodzimy na stronę Welkich Sten i te nie mieszczą się już w kadrze aparatu, co nie znaczy, że są mniej piękne. Tam mamy wybór, powrót do autokaru albo czerwony szlak na Decinski Śnieżnik. Grupa podzieliła się prawie na pół. Część poszła do autokaru, a reszta w dalsza drogę. Decinski Śnieżnik z daleka wygląda jak płaskowyż, z wieżą na środku. Szlak łatwy, ale malowniczy. Miało być ostro, ale nie było. Tu następny wybór, albo do autobusu, albo na butach do Decina. Wybieram buty. Szlak spacerowy, lasem, trochę szosą. Przed Decinem Jagoda potknęła się, na szczęście w grupie były fachowe siły, opatrzyły koleżankę jak należy. Doszliśmy do hotelu jeszcze przed przyjazdem autokaru.. Po kolacji Jagoda z Marysię pojechały do szpitala. Na szczęście to tylko poważne potłuczenie, mnie łatwo to mówić ... Jutro pan kierowca ma wolne, my wędrujemy po Decinie.

saska-szwajcaria03 (99 kB)

Wtorek 19.08.2014 r.

W dniu dzisiejszym autobus stał pod hotelem, my na piechotke zwiedzamy Decin. Prawie całą grupą ruszyliśmy na Pasterske Steny z najwyższym Cerwenym Vrchom, potem zeszliśmy na zamek. Tam spędziliśmy więcej czasu. Część zwiedzała komnaty, część tylko różane ogrody. Później Stefan poprowadził spragnionych natury na okoliczne wzgórza, a reszta poszła na miasto, w tym i my. Przeszwędaliśmy się po mieście i zmęczeni wróciliśmy do domu. Mieliśmy lekki niedosyt więc po południu wsiedliśmy w autobus nr 10 pojechaliśmy na pętlę i tam ruszyliśmy na " horku", też było fajnie :)

Środa 20.08.2014

We środę było zaplanowane zwiedzanie Drezna. Oczywiście zdecydowanie było mało na to czasu, to takie pierwsze zapoznanie się z miastem. Teraz wiemy po co tam mamy wrócić, by dokładnie zobaczyć i poznać to piękne miejsce. Zabytki odbudowane, zrekonstruowane, tylko podziwiać. Trafiła nam się bardzo dobra przewodniczka, przekazała nam kilka ciekawostek np. zobaczyliśmy podobno najpiękniejszy na świecie sklep nabiałowy, cacuszko. Najpierw pojechaliśmy do Parku Pillnitz, pochodziliśmy po pięknych alejkach, staraliśmy się odgadywać nazwy roślin. Rabaty kwiatowe zachwycały. Kiedyś było to królestwo hrabiny Cosel. Wijąca się nie opodal Łaba dodaje jeszcze uroku temu miejscu. Po raz drugi przejechaliśmy przez miasto, na starówkę. Tam zobaczyliśmy najważniejsze zabytki, oglądaliśmy Zwinger. Piękne dzieło sztuki architektonicznej baroku i przykład dworu książęcego. Brama Koronna ze złoconą kopułą uchodzi za symbol miasta. Obejrzeliśmy Galerię Dawnych Mistrzów, salon matematyczni – fizyczny, muzeum porcelany, podczas pełnych godzin zegar na bramie wygrywał melodyjkę na porcelanowych dzwonkach. Większość budowli w mieście jest wykonana z piaskowca. To co jest autentykiem jest prawie czarne, a to co rekonstrukcją jasno- beżowe. Bardzo dużo pracy i nakładów finansowych włożono w odbudowanie tego miasta. Piękny dzień.

saska-szwajcaria04 (164 kB)

Czwartek 21.08.2014

Dzisiejszy dzień miał odrobinę zmieniony program. Tym razem Niemiecka Saksonia - Bastei Schweizer. Bardzo tłumnie oblegana przez turystów, lepiej niż nasze Krupówki. Byliśmy tam rano więc było całkiem dobrze. Wypiętrzone skałki, olbrzymie przepaści, mostki z których widać na wszystkie możliwe strony. Widoki zapierają dech w piersiach i podobno był tam kiedyś gród obronny. Nie wiem jak było to możliwe, ale widocznie było. Zdecydowanie można tam z wielką przyjemnością spędzić cały dzień.
My mamy jeszcze do zwiedzenia bardzo ważny obiekt, twierdzę Königstein. Po drodze podziwialiśmy miasteczka z domkami z pruskiego muru, wijącą się malowniczo Labę, wielkie łany zbóż. Twierdza robi ogromne wrażenie. Jest olbrzymia, usytuowana na bardzo wysokich skałach. Najbardziej podobały mi się obrazy Canalletta, z ciepłym popołudniowym świetle, malowane z taką precyzją, że fotografia lepiej nie odda detali.
Z otaczających twierdzę murów widok na 360 stopni wkoło, tylko nie było to budowane dla widoków. Wielu ludzi tam cierpiało i straciło życie.

Piątek 22.08.2014 r.

Dziś zwiedzaliśmy Miśnię. Na miejscu czekała na nas pani przewodnik, ta sama. Opowiedziała nam historię miasta, odprowadzała po kilku rynkach. Podziwialiśmy piękny ratusz, kamieniczki, katedrę. Bardzo ładnie prezentowały się dachy budynków, wszystkie z dachówek ceglanego koloru i wijąca się Laba. I jeszcze ciekawostka dla rowerzystów – na całej długości Łaby, jeszcze na terenie Czech i potem Niemiec, wzdłuż jej brzegu wiedzie ścieżka rowerowa, aż do samego Hamburga, tylko jechać :) Najważniejszym punktem programu to muzeum miśnieńskiej porcelany. Pięknie pokazana produkcja, na żywo, a potem zachwyty nad gotowymi wyrobami. Dla mnie najpiękniejszy był bukiet bzów za drobiazg 100000 euro. Ceny wszystkiego nie dla takich śmiertelników jak my, ale warte to wszystko zobaczenia. Później pojechaliśmy do zamku Stolpen, gdzie dożyła swoich hrabina Cosel. Powspinaliśmy się po krętych schodach trzech wież, porobiliśmy masę zdjęć i z lekkim opóźnieniem dojechaliśmy na ostatnią obiadokolację. Teraz czas na pakowanie, jutro kierunek dom.

Sobota 23.08.2014 r.,

Bezpiecznie wróciliśmy do domu, dzięki świetnej jeździe Piotra Mazeli, nie było korków i żadnych niezaplanowanych zdarzeń. Wcześniej, 20 km od Decina podjechaliśmy zobaczyć wychodnię bazaltu, Pańską Skałę, której nie zobaczyliśmy w pierwszym dniu.. Dowiedziałam się, że lawa wulkaniczna nie wydostała się na zewnątrz, tylko zastygła wewnątrz i tam zastygła, na skutek ciśnienia skrystalizowała, dopiero później na skutek ruchów tektonicznych nastąpiło wypiętrzenie skały na zewnątrz. Skała jest piękna, skrystalizowane sześciokąty równiutko ułożone pną się w górę na kilkanaście metrów. To był ostatni punkt naszego programu, reszta to powrót do domu.
Cały wyjazd bardzo udany, dużo zobaczyliśmy, zwiedziliśmy, wyjścia w góry z pięknymi widokami, było po co tam jechać. Monika Szwajcaria Saska Jak mam opisać wycieczkę jak już to zrobiła Moniczka wyśmienicie. To może trochę historii!! Jak wiecie Prezes z początku nie był chętny na organizacje wyjazdu, ale pod naciskiem wiadomych sił politycznych zdecydował się. Tu muszę niechętnie przyznać, że moim zdaniem [każdy może mieć inne] dojazd, powrót i trasy logistycznie opracowane bardzo dobrze. Uczestnicy mogli wędrować po trasach nawet samodzielnie. Poza tym wykazał się dużą skromnością słowną w komunikatach nic dodać nić ująć. Tyle ciepłych słów.
Składam oficjalnie skargę w imieniu mojego przyjaciela Zygmunta, że miałem lepiej wyposażony pokój od niego. Nie ma sprawiedliwości !!! Za to widok z okna to miałem na autobus Piotrka, a uprzywilejowani z trzeciego piętra widok na Decinski Śnieżnik. Wyżywienie w hotelu bez zarzutu - trzymając dietą można było stracić nawet 2 kg o czym z radością informuję. Acha, uczestnicy informowali mnie, że nie było integracji, bo po co? Wszyscy się znają od wieków. Donoszę, że były integracje pokojami.
O cukierkach to już nie piszę, że nie było, tańców, ogniska i pieczonych w nim kiełbasek też – z czego uczestnicy bardzo się cieszyli. Idzie nowe!!! Ja starą metodą na ten temat wstrzymuję się od głosu. Reasumując, mimo mojego permanentnego niezadowolenia, Stefan spisał się bez zarzutu, wycieczka bardzo udana na co miała wpływ dobra logistyka i siły wyższe. Już trzeba myśleć na przyszły rok o podobnej wyprawie i mobilizować Prezesa do jej przygotowywania.

Krytykus d. Tytus

saska-szwajcaria05 (82 kB)

O naszej wycieczce do pięknej Szwajcarii Saksońskiej nie będę się rozpisywać. Powiem krótko, WSPANIAŁA!!! Muszę też zastosować wazeliniarstwo, dotarło do mnie, że jestem w tym specjalistką. Cóż, dla mnie dzień bez wazeliny, dniem straconym, więc zacznę od podziękowań i wyrażenia ogromnego uznania dla drogiego nam Stefanka za zorganizowanie wyjątkowej wyprawy w najatrakcyjniejsze zakątki Saksonii.
Dla Piotrka - szefa kierownicy, za fantastyczne poczucie humoru, życzliwość, cierpliwość oraz bezbłędną, szybką i bezpieczną jazdę. Obaj panowie; Stefan i Piotrek porozumiewali się nadzwyczaj bezkonfliktowo przy wybieraniu tras przejazdu. Szacunek za to wielki! Moniczko i Tytusie, wszystko barwnie i dowcipnie opisaliście, dla mnie pozostało jedynie zachwycać się tym wszystkim co zobaczyłam, dotknęłam, przeżyłam... Och i ach!!! Opisy, zdjęcia powiedzą wszystko o wycieczce i nie skłamią - faktycznie tak nam tam było. Szczególne podziękowanie dla paczki od "remi", współtowarzyszy wędrówek po trasach, podczas zwiedzania zabytkowych, najważniejszych miejsc, obiektów muzealnych. Dzisiaj pustka, jak ją wypełnić? Bagaż ze wspomnieniami jest bardzo bogaty i ciężki, więc zabieram się za rozpakowanie i segregowanie, a uczestników bardzo serdecznie pozdrawiam.

Marylka

Relacja fotograficzna - Halinka, Monika, Andrzej, Marylka
Powrot
copyright