kontur (2 kB)

Mirów i okolice
13 - 14.02.2010 r.

Prowadzący - Nalepka Jan
Igrce w Mirowie

Koło PTTK ZA zorganizowało w dniach 13-14 lutego wycieczkę karnawałową na Jurę.

Program wycieczki:

Karnawał w pigułce

Tytus:

Jeśli chodzi o trasy, to wyrazy współczucia Jasiowi Z. za dwa nieudane wyjścia. Pochwała dla Bogusia, który jako DJ spisał się znakomicie i mimo, że tekstylny bawił się wspaniale - aż dziw. Nasze Panie miały nie tylko piękne kreacje, były duszą towarzystwa, ale i bawiły się. że hej! Grażynka J. - cud nie zaległa. Bawiła się do końca. Jedynie tylko nie pamiętała z kim - tuż piknie. Zabawa trwałaby do rana, gdyby ktoś jej nie rozpędził. Tu już trzeba tu nadmienić o "skupinie" Jasia którzy bawili się wybornie na zabawie, jak również w autobusie, rozwiązując problemy sexualno - towarzyskie. Zabawiała gawiedź, do której moja skromna osoba się zaliczała. Nasza miła Marylka zapodała patent na zdrowe spanie (tylko po zabawie) - w czapce, szaliku i w butach - żeby się nie przeziębić. No no. Polecam gorąco naszym Paniom. Monika zrobiła furorę w pięknej różowej pidżamce. Wykosztowało się-biedactwo ale co się nie robi dla zrobienia wrażenia? Ze względu na to, że Prezes był incognito nic o nim nie piszę, a byłoby co. Ho ho. Nie mogę się też narażać bo mamy wspólny biznes - do wiosny. Takie to czasy - ręka rękę myje. Więcej grzechów nie pamiętam - ta moja skleroza. Wybaczcie! No jak nigdy pewnie zauważyliście udało mi się napisać same superlatywy o imprezie (udało się należy podkreślić wężykiem) co z bólem wyznaję. Wasz towarzysz wycieczek.

Monika:

Zima w tym roku trzyma zdrowo i wcale nie zamierza odpuszczać. Karnawałowy wyjazd miał bardzo rozbudowany program, niestety z przyczyn zależnych od pani Zimy, plenerowe punkty programu nie do końca zrealizowaliśmy. W Mokrej pokłoniliśmy się bohaterom poległym w obronie ojczyzny w 1939 r. Zwiedziliśmy Wieluń, pierwsza miejscowość w Polsce zaatakowana przez Niemców 1 września. Przewodnicy z dużym zaangażowaniem i dumą pokazywali nam swoje miasto, jego osiągnięcia, opowiadali o jego historii. Później przyszedł czas na troszkę konkretnego marszu. Podjechaliśmy do Bobrownik i stamtąd mieliśmy dojść na Górę św. Genowefy. Dotarliśmy do linii lasu i trzeba było się wrócić. Śnieg po kolana, trasa nie przetarta, zmrok czai się już w lesie, a przecież dzisiaj najważniejszy punkt programu jeszcze czeka. Górę św. Genowefy zostawiamy na następny raz !O fantastycznej zabawie pisać nie będę, bo i tak Tytusa nie przebiję. Wszyscy bawili się znakomicie i to najważniejsze.

W niedzielę, lekko zmęczeni po nocnych tańcach, wstajemy na śniadanie. Dzisiejszy dzień ma również obfitować w wiele atrakcji. Zaraz po śniadaniu, pierwsza & trzeba było pchać autobus. Potem ruszyliśmy na trasy. Jedna grupa na ścieżkę dydaktyczną, druga ze Zrębiec w kierunku Olsztyna. Niestety warunki były bardzo trudne i niewiele dało się przejść. Przeszliśmy zasypaną śniegiem łąkę, zapadając się w śniegu po kolana, szlaku nie widać, więc wróciliśmy. Janek zdecydował, warunki są za trudne by kontynuować marsz. Wróciliśmy na drogę i podeszliśmy pod pustelnię św. Idziego, tak samo jak poprzednio brnąc po kolana w śniegu. Teraz mieliśmy jednak cel w zasięgu wzroku, więc było już inaczej. Wystraszyliśmy zajączka, który podszedł pod zabudowania, bardzo było nam go żal i jednocześnie podziwialiśmy go jak szybko śmigał po śniegu. Ciężkie życie mają teraz zwierzęta.
Później autokarem pojechaliśmy do Mstowa. Tam o kościele i św. Walentym opowiadał nam jeden z kanoników regularnych. Już z okien autokaru oglądaliśmy Skałę Miłości i ogród rzeźb. Sprawdziliśmy jeszcze , że mają się dobrze ruiny zamku w Ogrodzieńcu i wróciliśmy do Krakowa.

Bardzo mile będę wspominać ten wyjazd, fantastyczna zabawę i piękne ruiny zamków Jury otulonych śniegiem.

Powrot
copyright