kontur (2 kB)

BIESZCZADY
4 - 7 października 2008 rok.

linia

W dniach 4-7 października 2008 roku wycieczkę w Bieszczady przygotował i poprowadził: Przodownik Turystyki Górskiej - Robert Szynal

Ilość uczestników - 46 osób

Na trasie Linia

Dorotka Boczarska:

Cztery dni w Bieszczadach. Dni przepełnionych pięknem, grą jesiennych barw. Smerek, Bukowe Berdo, Jasło - to tam podziwiałam cuda jesiennej natury. Wszystkie odcienie żółtego, rudego, brązowego koloru liści drzew liściastych poprzeplatane zielonymi wysepkami iglaków. Tarnica z wyniosłym krzyżem przy tak doskonałej widoczności uświadomiła nam, w czym tkwi urok Bieszczadów. Długie, trudne trasy, po których bardziej czuło się zachwyt, niż zmęczenie. Do tego wspaniały ośrodek wypoczynkowy, wyjątkowi gospodarze stwarzający ciepłą rodzinną atmosferę. Posiłki wyczarowane przez szefa kuchni cieszyły oko, a jeszcze bardziej zmysły, przywodząc na myśl smaki dzieciństwa. I na zakończenie wycieczki, jako dopełnienie całości -wiersz J. Harasymowicza "W górach jest wszystko, co kocham". Piękny i wzruszający, zawarł komplet przeżyć tego pobytu.

E... R...:

Niedziela rano, spieszne sprawdzenie, czy nie pada (noc była ulewna). Za oknem mleko mgły, ale wyruszamy na trasę! Nasza grupa pobiegnie z Przełęczy Wyżnej na Połoninę Wetlińską, a może i na Smerek? Na Przełęczy chwila wzruszenia przed symbolicznym grobem Poety, który ukochał te góry jak my, ale o ile piękniej o nich potrafił mówić! Po drodze złoto i brąz jesiennych buków zachwycają, mimo, że dzisiaj nie ożywiają ich barw jasne promienie słońca. Buty ślizgają się po błocie, ale co tam... Na górze gęsta mgła; ledwie widać zarys schroniska. Ukłucie zawodu i tęskne spojrzenie w stronę, gdzie za świetlistą zasłoną chowa się "Carynka" (tak dla siebie nazywam Połoninę Caryńską). W "Chatce Puchatka" gorąca herbata i nasze twarze dziwnie ożywione spełniającym się właśnie marzeniem o bieszczadzkich wędrówkach. A potem marsz granią, na której grasuje potężny wiatr, sprawiający, że sznur zakapturzonych postaci z trudem utrzymuje równowagę. Za jakiś czas niebo przejaśnia się, i wyrastają wokół zarysy gór, które z chwili na chwilę robią się wyraźniejsze, rozpoznawalne! Uśmiechy radości. Na przełęczy Orłowicza część grupy odbija do Wetliny, a część biegnie jeszcze na Smerek, aby tę wędrówkę przedłużyć o kilka chwil, aby zachłannie ucieszyć się pięknem tej majestatycznej góry. Droga powrotna... no cóż, przecież uprzedzano nas, że będziemy tonąć w błocie... Tym przyjemniejszy był powrót do ciepłego, gościnnego ośrodka "Smerek", w którym zostaliśmy zakwaterowani. Gospodarze przywitali nas smaczną, obfitą obiadokolacją, i tak już było przez całe trzy dni. Serwowali nawet na życzenie dania wegetariańskie. Bardzo im za tę miłą, domową atmosferę dziękujemy.

Bieszczadzkie krajobrazy

Jola Łabuz:

...gdy w pierwszym dniu wyjazdu w ulewnym deszczu zwiedzaliśmy skansen w Sanoku, zastanawiałam się skąd w ikonach jest tyle ciepłych kolorów? ...a potem przeszłam "bukowe berdo"... i już wiedziałam.. że w ikonach jest cała paleta barw bieszczadzkiej jesieni.. Ozłocona promykami słońca...

Linia
Relacja fotograficzna
Linia Powrót
copyright