kontur (2 kB)

BESKID ŻYWIECKI - BABIA GÓRA

Linia

W dniu 5 stycznia 2008 roku wycieczkę w Beskid Żywiecki przygotował i poprowadził Przodownik Turystyki Górskiej Koła PTTK ZA Hutniczego Oddziału PTTK Kol: Bartek FLORCZYK.

Trasy:

  1. Krowiarki - Hala Śmietanowa - Polica - Zawoja Centrum
  2. Krowiarki - Górny Płaj - Markowe Szczawiny - Sulowa Cyrhel - Markowa - Zawoja Widły
  3. Krowiarki - Sokolica - Diablak - Brona - Markowe Szczawiny - Markowa
  4. Zawoja Widły - Jaworskie - Przełęcz Klekociny - Kolisty Groń - Czatoża - Markowa - Widły

Kasia Krupnik:

,,...a ta BABA Jędzą była...?" :). hmmmm - O Sz(czę)eściu Takich Co Wrażeń Szukali.
Szliśmy długo...
Weszliśmy na krótką mroźno - wietrzną chwilkę...
Zeszliśmy... Czy też raczej nas zmiatało i zwiewało...
A jak było...
1.dla umysłów ścisłych -
- parcie wiatru na ściankę z człowieka, i początkowa założona pozycja pionu, płynnie przechodziła w radosną twórczość horyzontalną. :)
2.dla humanistów -
- ,,...dmuchawce, latawce, wiatr..." a raczej parafrazując - DIABLO dmuchało, latały czapki, rękawiczki i nawet trekingowe kije ! (chyba, że Nasz Bartek ma jakieś paranormalne zdolności...:) ), i oczywiście wiało, wiało, wiało... i robiło z nami co chciało:)
Wyglądaliśmy mniej więcej tak, jak Bohaterowie śmiesznego filmiku pt. "Taniec z gwiazdami" - http://www.asior.pl/Taniec-z-gwiazdami,1290f.html do obejrzenia którego w związku z tym BARDZO zachęcam !!!
Wprawdzie zadziałały inne czynniki, ale wizualny efekt był ten sam:)))
...i tak oto wzięliśmy udział w Sporcie Ekstremalnym... Dzięki za współpracę i pozdrawiam.

Uczestnicy wycieczki na Babią Górę

Grzesiek Pakuła:

A co mi tam, 16 raz na tej samej górze też może być super... i był:)
Miał być halny.... i był... i to jaki:). Najbardziej szalony "spacer" na Babią Górę. Gdy gdzieś na 1500m przestałem czuć od wiatru i śniegu lewy policzek wiedziałem, że to nie będzie zwykłe zdobycie góry. Gdzieś w ukryciu ubraliśmy wszystko co mieliśmy na twarz i ruszyliśmy..... Co krok nasz chód przypominał coraz bardziej amatorszczyznę w tańcu na lodzie. Potykaliśmy się o własne nogi którymi sponiewierał nam wiatr, kijki ledwo co dało się utrzymać w dłoni, do plecaka nawet nie myślałem, żeby je przywiązać po tym jak jednemu z turystów z głowy zerwało czapkę i biedak musiał zawrócić. Gdy myśleliśmy że gorzej być nie może, co krok czuliśmy jednak coraz to mocniejszy wiatr. Ostatnie paręset metrów długo zapamiętamy... idąc w stylu "wiódł ślepy kulawego" co chwilę trzeba było się kłaść na śniegu by czekać na warunki, w których można było zrobić choć krok do przodu, a stojąc na lodzie nie można mówić o pewnym stawianiu stóp. Jakimś cudem w końcu zdobyliśmy szczyt, ale nawet nie wiem jaki był widok bo nie dało się popatrzeć pod ten wiatr. Pamiętam tylko poprzewracane i powyginane słupy ze znakami. Najciekawszy był skurcz, który mnie złapał tuż przed murem na szczycie i zmusił do leżenia na śniegu w tym hardcorze przez parę dobrych minut próbując ruszyć nogą:). Zejścia nie widziałem, gdyż co chwilę mi kominiarka zsuwała się na oczy więc szedłem prowadzony jak dziecko w dół:). Dobrym odzwierciedleniem warunków było zaskoczenie goprowców, gdy dowiedzieli się, że doszliśmy na szczyt (mówili ze wszyscy idący od Markowych zawracali) :). Pomijam fakt, że jedną osobę zdmuchało z góry i akcja ratunkowa była:). Jest ryzyko, jest zabawa czyli wariacko, anormalnie i ekstremalnie. Ale dość mam halnych na jakiś czas, to był mój trzeci w ciągu ostatnich 3 miesięcy, ale zdecydowanie najmocniejszy:)
Pozdrawiam Zapraszam na www.pikus20.go.pl

ODWAŻNI w TUNDRZE !!!
ODWAŻNI w TUNDRZE !!!

Franiu Janik:

Startowaliśmy z Krowiarek. Orły poleciały płajem prosto do Markowych Szczawin, za to grupa sokołów zaatakowała Diablaka. Na grani to nie był wiatr, to bardziej przypominało wylot z silnika olbrzymiego Boeinga. W dole w lesie drzewa się kłaniały a co dopiero tam u góry. W Markowych goprowcy nie byli gościnni więc krótko tam gościliśmy. Z Markowych grupa orłów się rozdzieliła część poszła czarnym, a część zielonym szlakiem. Z każdym krokiem w dół wiatr był coraz słabszy za to widoki przednie. Nasza grupa wylądowała w (STYRNOLU) bardzo ładnej karczmie. Po beskidzku Styrnol to trznadel - mały ptaszek podobny do wróbelka.

YETI - CZŁOWIEK ŚNIEGU !!!
YETI - CZŁOWIEK ŚNIEGU !!!
Linia Powrót
copyright