kontur (2 kB)

SŁOWACKIE WYSOKIE TATRY
SMOKOWIEC

26 - 29 lipca 2007

Linia
Wycieczkę zorganizował i poprowadził Kol: Robert SZYNAL
Akcja ratunkowa

Przebyte trasy górskie:

Pakuła Grzesiek:

Dzień 1.
Trasa na rozgrzewkę: Lodowa Przełęcz a że mi było mało to na deser Czerwona Ławeczka. Widoki niesamowite a Javorowa Dolina okazała się miejscem, które każdy szanujący się turysta powinien zwiedzić!!

Dzień 2.
Meteorolodzy zapowiadają pogorszenie pogody. Cel: Krywań, spokojnie bez pośpiechu, bo MAMY CZAS!! Zdobywamy górkę narodową Słowaków. Pozycja obowiązkowa, ale pod jednym warunkiem, wyruszyć trzeba jak najwcześniej, bo później na szlaku się robi jak w hipermarkecie:). Pogoda na szczęście naszym fachowcom się nie sprawdziła.

Dzień 3.
Meteorolodzy dalej uparcie zapowiadają deszcz. Cel: Koprova Dolina i Koprovy Wierch. Przemierzając z Kasią Koprową Dolinę pierwszych ludzi spotykamy dopiero po godz. 11 co we wakacje i weekend jest pewnym szokiem. Tatry jednak są najpiękniejsze bez ludzi i to nam potwierdziła ta trasa.

Dzień 4.
Meteorolodzy... Wiadomo:). My zmęczeni?? No, co wy:) Cel: trasa dla niewyżytych - Łysa Polana przez Polski Grzebień. Przemierzając w śmiechu i fotografowaniu bohaterowie "Alei Gwiazd" znów udowodnili, że szczęście jest w dążeniu a nie w posiadaniu. Podziękowania dla Bartka za zaplanowanie nam tras. Brawa dla meteorologów za 0 % skuteczności prognozy.

Agata Banach:

Wyjazd do Starego Smokowca wpisał się w moje wakacyjne plany bardzo niespodziewanie, ale decyzję o wyjeździe podjęłam bardzo szybko. Wskoczyłam na miejsce mego kochanego kuzyna, który z powodów osobistych nie mógł udać się na tą wyprawę. Nie była to moja pierwsza wyprawa w góry, gdyż właśnie kończę studia na Wydziale Geologii, Geofizyki i Ochrony Środowiska na AGH i miałam dużo możliwości do uprawiania turystyki pieszej górskiej. Natomiast nie miałam przyjemności wybrać się z Waszym kołem. Atmosfera bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła, wszyscy uczestnicy zapisali mi się pozytywnie w pamięci. Stali "bywalcy" służyli radą i ciekawymi opowieściami i wspomnieniami. Oczywiście głównym bohaterem został pan Boguś Borowiecki, który w drugim dniu wycieczki miał okazję skorzystania z lotu ratunkowym helikopterem, na trasie Krywań- Poprad. Myślę, że ta przygoda na pewno zostanie opisana przez pana Borowieckiego, więc ja się nie zagłębiam w jej treść.

Na trasie w Tatrach Słowackich

Jak już wspomniałam o uczestnikach to oczywiście muszę dodać, że należą się brawa dla sir Roberta Szynala, czyli organizatora, który dopinał wszystko na ostatni guzik? Trasy, które udało mi się przejść zaplanował mój kochany wuj Marek Prostacki. Pierwszy dzień, nie był bardzo męczący, ale wprowadzający nas w rytm marszu górskiego. Nasza mała grupka, czyli wuj, kuzyn i ja udała się kolejką z Tatrzańskiej Łomnicy na Skalatne Pleso, następnie bez przeszkód dotarła na Wielką Świstuwkę. Z tego szczytu udaliśmy się do Zielonego Jeziorka, tu słońce nie dało nam spokoju, po prostu nam dopiekło. Nad jeziorkiem spotkaliśmy paru uczestników grupy w tym panią Grażynkę i pana Bogusia Borowieckich i ich ekipę. Po naradzie i krótkim opalaniu zdecydowaliśmy, że wracamy doliną Keżmarskiej Białej Wody do Tatrzańskiej Łomnicy. Drugi dzień to wyprawa na Krywań, bardzo wczesnym rankiem by uniknąć tłumów na trasie. Na szczycie pojawiliśmy się około godziny 12. Piękny, trudny, wymagający skupienia szlak, którym warto przejść. Na szczycie udało mi się spotkać znajomą twarz, aktualnie przewodnika beskidzkiego, który był właśnie na kursie przewodników tatrzańskich, Szymona Ciapałę. Także pogoda, towarzystwo w drugim dniu dopisało, a o akcji z panem Bogusiem dowiedzieliśmy się dopiero wieczorem, i nie uczestniczyliśmy w akcji ratunkowej, więc nie będę opisywać całej przygody. Zeszliśmy do Sztyrbskiego Plesa wraz, z Kasią, Grześkiem i Izą, którzy byli tak kochani i zaczekali na naszą brygadę, by razem przejechać się kolejką elektryczną.

Nad jeziorem

Dojechaliśmy do naszej kwatery, i w te pędy pojechaliśmy na relaks do Aqua City Poprad, na wspaniałe hydro-przygody. Trzeci dzień dla naszej grupki był bardzo spokojny, bez zdobywania dwutysięczników, regeneracyjny. Trasa to kolej linowa na Hrebienok, dojście do Śląskiego Domu nad Wielicki Staw. Tutaj bez przeszkód pokonany szlak i popołudnie spędzone w Aqua City Porad, który bardzo nam się spodobał. Czwarty dzień, czyli ostatni to zdobycie Zbójnickiej Chaty oraz Chaty Rainerowej i widoki na przepiękne wodospady. Po drodze mieliśmy okazję zobaczyć i usłyszeć dwie ciekawostki ornitologiczne, a dokładnie to krzyki orłów nad Zbójecką Chatą oraz pary czarnych dzięciołów, które oczywiście już znajdowały się w niższej partii w paśmie lasu. Całe cztery dni spędzone w górach, w takim przyjaznym towarzystwie dają porządną dawkę energii i napełniają optymizmem, mimo zmęczenia fizycznego, które jest oczywiście nieuniknione. Pogoda dopisała, uczestniczy oraz dobry humor również. Plusem tej wyprawy była dowolność wyboru tras na każdy dzień.

Na szczycie

Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś będę miała okazję pojechać z Waszym kołem i zdobywać coraz większe doświadczenie związane z wyprawami w góry i inne tereny. Pozdrawiam wszystkich uczestników wycieczki bardzo gorąco!!!!

Chwila odpoczynku Linia Powrót
copyright