Święta Bożego Narodzenia, to szczególny czas w tradycji chrześcijańskiej.
Jakże piękny, wzniosły, przepełniony światłem i radością. I chociaż czas oczekiwania na ich nadejście jest okresem naznaczonym praktykami pokutnymi, to jednak jest czasem radości, nadziei, czasem zadumy, przemiany, refleksji a może nawet i harmonii wewnętrznej.
Ostatnim dniem kończącym ten okres Adwentu - a będący jednocześnie poprzedzającym dniem Boże Narodzenie jest Wigilia Wigilia to czas wielu rodzinnych spotkań, życzeń i wspomnień.
Właśnie my - "Klub Wierch" jako ta jedna wielka turystyczna rodzina, choć charakterna w ciągu roku, to zgodnie przy stole spotykamy się w każdy świąteczny czas.
Każdego roku w innym składzie, gdyż jedni odeszli już od nas bezpowrotnie,- "Odeszli po to by żyć i tym razem będą żyć wiecznie", - a innym los po prostu pokrzyżował plany.
Natomiast wszyscy ci, którzy uczestniczyli w tym opłatkowym spotkaniu, przyszli napełnieni radością, chociaż parę osób z troszeczkę przygaszoną, ale z życzliwością i wiarą w dobre jutro, oraz optymizmem w realizację wszystkich zaplanowanych wycieczek na rok następny.
Na początku spotkania nasz prezes Zdzisław, wspomagany przez wiceprezes Agatę i członka zarządu Jana, przedstawili krótki zarys funkcjonowania naszego "Klubu Wierch", w strukturze Hutniczo-Miejskiego Oddziału PTTK w Krakowie na rok następny. Ponieważ sytuacja nie jest całkiem klarowna, to i atmosfera troszeczkę była "zagęszczona".
Ale była to tylko krótka chwila, po której przystąpiono do wręczania odznaczeń honorowych oraz odznaczeń dla osób zasłużonych i aktywnych.
Po tych oficjalnych urzędowych formalnościach przystąpiliśmy do tradycji chrześcijańskiej jaką jest łamanie się opłatkiem. To najbardziej wzruszająca chwila spotkania, podczas której kreatywność składania życzeń dawała wiele zadowolenia.
I tak duchowo napełnieni życzeniowymi serdecznościami, przystąpiliśmy do kolejnej fazy spotkania, czyli biesiadowania. Od niepamiętnych czasów wieczerza wigilijna składała się z postnych dań. My wierni tej tradycji zastawiliśmy stół potrawami z płodów: pól, lasów, sadów, rzek i stawów, zapewniając sobie w ten sposób (według dawnych wierzeń) dostatek na przyszłość.
A konwersacje towarzyskie którym się oddawaliśmy przy biesiadnym stole, nabierały tempa w miarę nabywania "płynnej kultury", którą to kultywowaliśmy aż do ostatniej fazy spotkania.
Halina K