kontur (2 kB)

TATRY
5.02.2011 r.

Wycieczka dla narciarzy i piechurów

Linia
Prowadzący: Agata Karwowska
Pogoda: zimowa
Przy Schronisku Ornak

Kolejna zimowa wycieczka zorganizowana przez Klub Turystyki Górskiej "WIERCH" odbyła się 05.02.2011 r. Jest to dzień imienin Agaty i wigilia imienin Doroty, a takie osoby, o tych imionach były na pokładzie naszego autobusu i zebrały miłe, serdeczne życzenia, za co bardzo, bardzo wszystkim dziękują.

Trasa naszej wycieczki rozpoczęła się w Dolinie Chochołowskiej w naszych Tatrach Zachodnich. Po przejściu parokilometrowego odcinka piękną doliną, w miejscu gdzie żółty szlak odbija w lewo na Przełęcz Iwaniacką, rozpoczęliśmy wspinanie, aby przejść do drugiej równie pięknej Doliny Kościeliskiej. Jak pisał o niej Stefan Żeromski, że to "majstersztyk przyrody". Z przełęczy zeszliśmy do Schroniska PTTK "Ornak" - tam odpoczęliśmy. Byliśmy pełni wrażeń i zadowolenia, że mimo pochmurnego dnia zaświeciło na chwilkę słoneczko na Przełęczy Iwaniackiej. W dalszej części wycieczki przeszliśmy Dolinę Kościeliską, podziwiając ją w warunkach zimowych.

Część osób wybrała swoje warianty tras na ten dzień. Były to: przejście z Kir do Schroniska na Hali Ornak, część odwiedziło Schronisko w Dolinie Chochołowskiej, tym samym wydłużając trasę, część podeszło do Stawu Smreczyńskiego, 3 śmiałków przeszło jaskinię Smocza Jama w Wąwozie "Kraków". Ważne, że wszyscy miło i zdrowo spędzili ten czas z naturą.

Wszystkim serdecznie dziękuję.
Agata Karwowska

Linia

Trasa piesza:

Linia

IWANIACKA PRZEŁĘCZ (1459 m npm.)
Tatry Zachodnie

Mamy dziś sobotę, 5 lutego, czyli 36 dzień roku. Do końca roku pozostało jeszcze 329 dni. Prognozy pogody nie są na dziś zbyt dobre. W naszym rejonie spodziewane jest duże zachmurzenie, a także silne i porywiste wiatry, możliwy jest również deszcz lub deszcz ze śniegiem. Imieniny obchodzą Adelajda i... Agata. Oj, joj, joj, znamy przecież to imię, toż to nasza dzisiejsza, przesympatyczna, opiekuńcza i wspaniała przodowniczka oraz kierowniczka dzisiejszej wyprawy. I tak jedyny przystanek na trasie naszej podróży stał się okazją do złożenie serdecznych życzeń, ale też na skosztowanie przepysznego chrustu imieninowego. Dzisiejszy dzień już od świtu stał się natchnieniem dla bardów i poetów. Również znany nam Zbyszko stanął na wysokości zadania opowiadając w swoim liryku o naszej solenizantce:


Piękne nasze miasto, piękna ma uliczka,
ale najpiękniejsza nasza Przodowniczka.
Wszyscy dobrze wiecie, o kim teraz myślę,
jeśli Was cyganię niech utonę w Wiśle.
Niech Krzysiek posłucha, niech będzie zazdrosny;
chodzimy z Agatą, od lata do wiosny.
Niech siedzi w Krakowie i mecze sędziuje,
że nie chodzi z nami, potem pożałuje.
A okazja dzisiaj jest nie byle jaka,
imieniny dzisiaj, ma nasza Agata.
Więc śpiewajmy sto lat, niech żyje Agata,
będziemy z nią chodzić, aż do końca świata.

Zbigniew Sieja

O godzinie 920 podjeżdżamy na parking przy Siwej Polanie. Startujemy na wysokości 910 m n.p.m., w miejscu, gdzie nasz zielony szlak wbiega na Siwą Polanę, za którą rozpoczyna się Dolina Chochołowska. W tym właśnie miejscu, chyba jak w żadnym innym przytłacza nas ogrom Doliny Chochołowskiej , która jest najdłuższą i największą w polskich Tatrach. Przy wejściu na Siwą Polaną część turystów zatrzymuje się przy stoiskach z oscypkami i innymi tradycyjnymi wyrobami góralskim, które ściśle wiążą się właśnie z miejscem w którym znajdujemy się. Dolina Chochołowska była kiedyś największym ośrodkiem pasterstwa w Tatrach. Teraz mimo, że ma ono charakter kulturowy, to w krajobrazie doliny nadal charakterystyczne są pasterskie szałasy, czy bacówki. Dawniej Dolina Chochołowska miała również inne znaczenie. Od XVI wieku w Dolinie Chochołowskiej prowadzone były prace górnicze i hutnicze. Wydobywano tu głównie rudy żelaza, które początkowo wytapiano na miejscu, a w późniejszych czas zwożono tzw. drogą pod reglami do huty w Kuźnicach.

Siwa Polana wznosi się w głąb Doliny Chochołowskiej do wysokości 935 m n.p.m. Po jej przejściu, o godzinie 9.50 wchodzimy na teren Tatrzańskiego Parku Narodowego. Wciskamy się w ładny świerkowy las, a po chwili z naszej prawej strony pojawia się Chochołowski Potok.

Za plecami zostawiamy Siwą Polanę.
Za plecami zostawiamy Siwą Polanę.

Przed godziną 10.30 wchodzimy na Polanę Huciska, za którą mijamy skalne przewężenie zwane Niżnią Bramą Chochołowską (987 m n.p.m.). Na skałach tej bramy mamy tablicę poświęconą ks. Józefowi Kmietowiczowi przywódcy Powstania Chochołowskiego z 1864 roku w czasach zaboru austriackiego w obronie hal i łąk położonych w Tatrach. Obok znajduje się medalion upamiętniający pobyt w dolinie papieża Jana Pawła II w 1983 roku.

Polana Huciska.
Polana Huciska.
Niżnia Brama Chochołowska.
Niżnia Brama Chochołowska.

Dolina, którą idziemy robi się teraz zdecydowanie węższa, gdyż wciska się pomiędzy dwie granie skalne Bobrowca od zachodu i Kominiarskiego Wierchu od wschodu. Zwężenie skalne pomiędzy tym graniami tworzą Wyżnią Bramę Chochołowska. Brama ta otwiera na wysokości 1030 m n.p.m. drogę do wyższego piętra i odgałęzień Doliny Chochołowskiej.

Wyżnia Brama Chochołowska.
Wyżnia Brama Chochołowska.

Tuż za Wyżnią Bramą Chochołowską, nieopodal leśniczówki TPN, o godzinie 10.50 stajemy w miejscu, w którym do Doliny Chochołowskej wpada Dolina Starorobociańska. Tu zmieniamy kolor szlaku na żółty, który przez kilkanaście minut marszu wiedzie wspólnie z czarnym przez Dolinę Starorobociańską. Potem żegnamy się ze szlakiem czarnym prowadzącym na Siwą Przełęcz i odbijamy w lewo do Doliny Iwaniackiej za żółtymi znakami. Niebawem kończy się nam sielankowa wędrówka i rozpoczyna mozolna wspinaczka po stromych, ośnieżonych zboczach, wąską i miejscami wyślizganą ścieżką. To też powoduje, że grupa zaczyna się stopniowo coraz bardziej rozciągać.

Mozolna wspinaczka po stromych, ośnieżonych zboczach.
Mozolna wspinaczka po stromych, ośnieżonych zboczach.

Na szczęście utrzymuje się dobra pogoda wbrew wcześniejszym prognozom. Jest ciepło jak na tę porę roku i wysokość na której jesteśmy. Rękawiczki praktycznie są nie potrzebne, a kilka osób rozpięło swoje kurtki. Przy ewentualnym deszczu, czy też deszczu ze śniegiem podejście na Przełęcz Iwaniacką mogłoby być naprawdę bardzo trudne. Gęste zachmurzenie wiszące ponad naszymi głowami nie wróży jednak niczego optymistycznego.

Granie skalne
Ponad drzewami piętrzą się potężne, majestatyczne granie skalne, chowające swoje wierzchołki
w mgielnej chmurze...

Zimowa sceneria
a wokół nas piękna zimowa sceneria leśna, choć zima ostatnio oszczędza się. Zimowy las

W miarę nabierania wysokości szlak łagodnieje, a bardziej puchaty śnieg tworzy piękną zimową scenerię leśną. Może nie do końca taką, jakiej należałoby się spodziewać, bo zima trochę się ostatnio oszczędza. Świerki zielenią się wokół, zamiast zimować w śnieżnobiałym okryciu, ale i tak jest pięknie. Jednak tę harmonię, czy też kontemplacyjny spokój zaburza widok ponad naszymi głowami. Ponad wierzchołkami drzew, gdzie potężne, majestatyczne granie skalne, chowają swoje wierzchołki w wiszącym nad nimi zachmurzeniu wzbudza w nas uczucie grozy.

Na Iwaniacką Przełęcz (1459 m n.p.m.) wchodzimy o godz. 12.25, w grupie zamykającej naszą wyprawę górską, ok. 30 minut od czołówki. Zaraz po naszym wejściu przez chmury przedzierają się delikatne promienie słońca, które przez kilka minut oświetlają górujący tu od północy Kominiarski Wierch. Ładny to widok i nagroda za trud wspinaczki. Gratulacje należą się wszystkim zdobywcom Iwaniackiej Przełęczy w warunkach zimowych. Szczególne gratulacje należą się naszej Elżbiecie, najmłodszej turystce w naszej grupie, ale też z ogromnym uznaniem należy odnieść się do seniorek z naszej grupy pani Barbary i Cecylii. Taki hart ducha każdy chciałby mieć.

Na Iwaniackiej Przełęczy.
Na Iwaniackiej Przełęczy.

Na Przełęczy Iwaniackiej następuje krótka, ale intensywna wymiana ognia śnieżnego, w którym prym wiodą główne prowokatorki tego zajścia - Dorota i Agata. Wokół nich zaczyna się unosić tuman śniegu. Ależ te dziewczyny mają w sobie energii, ileż sił wkładają w ten bój zacięty. Nikt nie śmie powiedzieć: pax! pax! Dopiero po chwili słowa naszego Prezesa trafiają do uszu walecznych turystek. Po raz kolejny uroczyste życzenia imieninowe dla Agaty, ale też... Doroty, bo faktem jest (choć do tej pory tego nie zdradzaliśmy), że to lada moment, za niecało 12 godzin - kolejna solenizantka.

Widoki z Iwaniackiej Przełęczy - Kominiarski Wierch.
Widoki z Iwaniackiej Przełęczy - Kominiarski Wierch. Widoki z Iwaniackiej Przełęczy - Tomanowy Wierch Polski.
Widoki z Iwaniackiej Przełęczy - Tomanowy Wierch Polski.

O godzinie 12.50 trzymając się w dalszym ciągu żółtego szlaku, rozpoczynamy zejście z Przełęczy Iwaniackiej do Doliny Kościeliskiej, a może raczej zjazd po ubitym śniegu na stromej ścieżce. Praktycznie cały czas poruszamy się w gęstym lesie.

O godzinie 13.35 wchodzimy na Małą Polankę Ornaczańską, na której przekraczamy Pyszniański Potok. Dziesięć minut później jesteśmy przy Schronisku Górskim PTTK na Hali Ornak na wysokości 1100 m n.p.m. Tu oczywiście odpoczywamy oraz posilamy się, a na dalszą drogę parzymy kolejny termos ciepłej herbaty (w schronisku tym wydawany jest bezpłatnie wrzątek, a Krysia częstuje nas "suchą" herbatą).

Mostek na Pyszniańskim Potoku
Mostek na Pyszniańskim Potoku (Mała Polanka Ornaczańska). Schronisko Górskie PTTK na Hali Ornak.
Schronisko Górskie PTTK na Hali Ornak.

Ent przy drodze nad Smreczyński Staw.O 14.30 organizuje się tu grupa, która wyrusza nad Smreczyński Staw. Dołącza do niej Alicja. Szlak nad Smreczyński Staw wyznaczają czarne znaki rozpoczynające się kilkanaście metrów od schroniska. Wznosi się on nieznacznie ku południowemu wschodowi przez dorodny las. Spostrzegawcze oko Alicji znajduje w tym lesie ślady Entów:) - wywodzących się z pradawnego tolkienowskiego lasu Fangorn (co widać zresztą na dołączonej fotografii).

Krótka, półgodzinna wędrówka doprowadza nad ogrodzony barierkami brzeg Smreczyńskiego Stawu. Cały staw otoczony jest lasem, ponad którym widoczne są szczyty Smreczyńskiego Wierchu, Kamienistej, Błyszcza i zbocza Starorobociańskiego Wierchu.

Smreczyński Staw.
Smreczyński Staw.

Górale uważali dawniej, że jezioro to nie ma dna. Dziś jednak w żaden sposób tego nie stwierdzimy, gdyż na powierzchni stawu nie widać kawałka tafli wody, tylko śnieg, a przecież według legendy, staw posiada tyle wody, że można nimi zatopić wszystkie miejscowości, aż do morza. Głos z wody stawu kiedyś już ostrzegł o tym pewnego gazdę, który chciał spuścić wodę ze stawu i zamienić go w łąkę.

Pozostała część naszej grupy, która pozostała nieco dłużej w schronisku wyrusza w drogę powrotną około godziny 15.00. Wracamy szlakiem zielonym przez Dolinę Kościeliską.

Wędrówka Doliną Kościeliską to jakby inna historia, jakże inna od tej z Doliny Chochołowskiej, o zupełnie innych walorach estetycznych. Było to dla nas niesamowite przeżycie wizualne - wspaniałe widoki na urwiste wapienne skały otaczające dolinę, tworzące niepowtarzalny krajobrazowo wąwóz skalny, a w nim Kościeliski Potok przez który co chwila przeprawiamy się poprzez malownicze mostki. Wokół mijamy znaki wskazujące drogę do licznych jaskiń, Wąwozu Kraków oraz innych atrakcji, na które niestety dzisiaj nie mamy czasu. Trudno to zresztą wszystko opisać. Cała Dolina Kościeliska to temat na zupełnie odrębną wycieczkę. Ładniejsze miejsce, jeśli jest na kuli ziemskiej - to niech sobie będzie. Dla mnie Dolina Kościeliska jest majstersztykiem przyrody - pisał o Dolinie Kościeliskiej Stefan Żeromski.

Dawniej Dolina Kościeliska była użytkowana gospodarczo. Często można tu było spotkać poszukiwaczy skarbów, a także górników wydobywających kruszce: srebro, miedź, antymon i rudy żelaza.

Gdzieś pomiędzy Polaną Smytnią a Wyżnią Polaną Pisaną.
Gdzieś pomiędzy Polaną Smytnią a Wyżnią Polaną Pisaną.

Wejście do Jaskini WodnejPo 25 minutach od Schroniska na Hali Ornak dochodzimy do wrót Wyżniej Kościeliskiej Bramy. Nieco wcześniej po naszej prawej spostrzegamy cudo przyrody - spod skał wypływa rwący strumień wodny. Początkowo myśleliśmy, że to może Lodowe Źródło, ale przecież leży ono 2 km niżej. Okazało się, że jest to ciąg wodny stanowiący odwodnienie Wąwozu Kraków, połączony podziemnymi szczelinami z Kościeliskim Potokiem. Miejsce wypływu wody to również wejście do Jaskini Wodnej po Skałą Pisaną.

Wyżnia Kościeliska Brama.
Wyżnia Kościeliska Brama. Wyżnia Polana Pisana
Wyżnia Polana Pisana, a ponad lasem od lewej: Zdziary, Upłazkowa Przełączka, Upłazkowa Turnia (1640 m npm.), potem z bardziej z przodu Saturn (1391 m npm.), Ratusz (1296 m npm.). Na szlaku pomiędzy Polaną Pisaną a Pośrednią Kościeliską Bramą.
Na szlaku pomiędzy Polaną Pisaną a Pośrednią Kościeliską Bramą.

Lipy na polanieWspomniane Lodowe Źródło jest położone nieco dalej na trasie naszej wędrówki za Pośrednią Kościeliską Bramą. W skale tej bramy (po naszej prawej) wstawiona jest w niszy figurka św. Katarzyny, jako wotum dziękczynne za uratowanie życia leśniczemu, który spadł z wierzchołka tej skały podczas usuwania drzewa.

Pośrednia Kościeliska Brama wyprowadza nas na polanę Stare Kościeliska, gdzie stoi Kapliczka Zbójnicka., a także tabliczka upamiętniająca historię hutnictwa w Dolinie Kościeliskiej. W XVIII i XIX wieku funkcjonowała tu niewielka huta przerabiająca rudy srebra i miedzi, a później żelaza. Były tu też chaty, w których mieszkali robotnicy, karczma, tartak i leśniczówka, a przy niej lipy zasadzone przez ówczesnego leśniczego, z których dwie przetrwały do dzisiaj w surowych tatrzańskich warunkach.

Potem przechodzimy przez Cudakową Polanę, przeprawiamy się kolejnym mostkiem nad Kościeliskim Potokiem i wchodzimy na szeroką polanę - to Wyżnia Kira Miętusia. Od czasu do czasu słychać dzwoneczki nadciągających sań. Robi się szarówka, ale wciąż są chętni, którzy zmierzają w głąb przepięknej Doliny Kościeliskiej, choć już nie pieszo, ale na saniach góralskich ciągnionych przez konie.

Zbliżamy się powoli do końca naszej wędrówki - przed nami pojawia się Niżnia Kościeliska Brama, w której skałach umieszczono tablicę upamiętniającą polskiego patriotę i miłośnika Tatr Kazimierza Kantaka (1824-1886).

Niżnia Kościeliska Brama.
To już za nami - Niżnia Kościeliska Brama, za którą rozciąga się Wyżnią Kira Miętusia.

O godzinie 16.30 cała grupa turystyczna melduje się w autokarze. Wracamy z kolejnej bardzo udanej wycieczki zadowoleni, ale nie do końca nasyceni. W głębi nas pozostało pragnienie powrotu, bo z tej jednej wycieczki w naszych umysłach zrodził się zamysł na kolejne i to nie koniecznie związane z ambitnymi celami górskimi. Wycieczka ta uświadomiła nas, że obie odwiedzone przez nas doliny stanowią atrakcję na odrębne całodniowe lekkie wycieczki, o wysokich walorach rekreacyjnych i poznawczych. Gdzieś pomiędzy tymi typowo górskimi mogły by stanowić ciekawą odmianę i alternatywę. Już myślimy o wiosennych krokusach w Dolinie Chochołowskiej i o tym, aby dojść do przeciwległego jej krańca, być może pod samego Grzesia. Z kolei Dolina Kościeliska, to jak już wspomnieliśmy wcześniej przesyt różnorodnych skalnych atrakcji z Wąwozem Kraków na czele. To wszystko jest oczywiście w zasięgu każdego człowieka, no ale potrzeba na to trochę więcej niż kilka godzin czasu.

Dorota i Marek Szala

Linia
Relacja fotograficzna - Zbigniew Sieja
Relacja fotograficzna - Dorota, Alicja i Marek Szala
Linia
Powrót
copyright