<
kontur (2 kB)
matragona01 (7 kB)

Szlak Warowni Jurajskich etap 7

Glanów - Skała
24.04.2022 r.

Linia
Kierownik Wycieczki: Helena Grzywacz
skala (160 kB)

odznaka-warownie-jurajskie (9 kB)
REGULAMIN
ODZNAKI TURYSTYCZNO-KRAJOZNAWCZEJ
„SZLAKIEM WAROWNI JURAJSKICH”
  1. Z okazji 100-lecia Oddziału PTTK w Zawierciu, 40-lecia wyznakowania Szlaku Warowni Jurajskich, 45-lecia powstania Klubu Turystycznego „Ostańce”, Oddział PTTK im. Aleksandra Janowskiego w Zawierciu ustanawia Odznakę Turystyczno-Krajoznawczą „Szlakiem Warowni Jurajskich” celem popularyzacji szlaków pieszych na Jurze.
  2. Odznaka posiada jeden stopień.
  3. Zdobycie odznaki następuje po przejściu pieszo, na nartach lub rowerem Szlaku Warowni Jurajskich między Rudawą a Mstowem.
  4. Przebycie szlaku może być jednorazowe lub etapami w dowolnej kolejności.
  5. Dopuszcza się przebycie tylko częściowo szlaku niebieskiego Warowni Jurajskich, minimum 60 km, uzupełnione do 160 km innymi szlakami Jury.
  6. Przebycie można udokumentować potwierdzeniami w książeczkach OTP lub KOT.
  7. Weryfikację odznaki prowadzi Oddział PTTK w Zawierciu, ul. Władysława Sikorskiego 6, tel. (0-32) 672-18-41.
  8. Po weryfikacji można zakupić metalowy znaczek w cenie 8 złotych.
  9. Linia

    Trasa:

    Glanów - Skała 5.10 h, 17.4 km

    mapka-skala (49 kB) Linia warowniw01 (197 kB)

    "Bez tłoku"

    24 kwietnia 2022 Jura Krakowsko - Częstochowska Glanów - Imbramowice - Tarnawa - Grodzisko
    Mimo mało atrakcyjnej pogody w niedzielny poranek spakowałem swój plecak i wyszedłem z domu na miejsce zbiórki kolejnej w ten weekend wycieczki. Tym razem celem była Jura Krakowsko - Częstochowska i kolejne w tym roku bezgotowe dreptanie tym razem z Kołem Matragona.
    Na parkingu przy "mechaniku" na nowohuckim osiedlu Szkolnym zebrało się raptem piętnaście osób nie bojących się padającego deszczu i nie lubiących tłoku na szlakach. Wskutek tego, że było nas tak dużo to tym razem na trasę zawiózł nas mały bus, a przejazd do Glanowa gdzie był początek trasy trwał krócej niż moja codzienna droga do pracy. W busie czekała mnie jeszcze niespodzianka, wycieczkę w zastępstwie Jacka który zdezerterował na Turbacz miała poprowadzić moja Kumpela Marzena zwana Frelką. W skrócie opowiedziała nam o czekających nas atrakcjach na szlaku i rozdała nam malutkie plany wycieczki gdzie było wszystko wypisane dla tych którzy nie słuchają i ich pamięć jest wybiórcza.
    O godzinie dziewiątej dojechaliśmy pod sklep w Glanowie gdzie kończyliśmy w listopadzie zeszłego roku poprzednią wycieczkę po Jurze. Jeszcze szybkie zdjęcie grupowe i poszli. Ja przezornie trzymałem się "Pani Prowadzącej" żeby nie stracić nic z wycieczki. Co miało się okazać naprawdę dobrym pomysłem. Ja jako zatwardziały turysta górski przygotowując się do wycieczki wyszukałem sobie na mapie wszystkie potencjalne punkty do których zdobycia trzeba na coś wleźć czyli różne skałki i inne pagórki, a jak miało się okazać to nie one były głównymi gwiazdami tego dnia. Dość szybko prowadząca została zamykającą razem z Heleną i Jej wnuczką Natalią no i mną bo zostaliśmy wyprzedzeni przez wszystkich "szybkobiegaczy". Idąc niespiesznie niebieskim szlakiem opuściliśmy Glanów i cały czas gadając z Frelką opuściliśmy cywilizację i weszliśmy w malowniczą dolinę rzeki Dłubni. Ta pięknie meandruje pośród pól uprawnych czasami dzięki pracy bobrów tworząc nieduże rozlewiska. W kilku miejscach wzdłuż jej brzegów rosną takie archetypiczne polskie wierzby. Brakowało tylko żeby te sielankowe widoczki zostały dodatkowo podkreślone melodiami polonezów Fryderyka Chopina. W pewnym momencie Marzenie włączył się tryb poszukiwaczki. Zaczęliśmy szukać pierwszego tego dnia źródełka zasilającego w wodę Dłubnię. Żeby zobaczyć dość mało spektakularne źródło Aleksandry musieliśmy sforsować rzeczkę "wezbraną" po deszczu. Cała nasza czwórka miała z tego mnóstwo radości. Chyba nawet najmłodsza z nas Natalia która przemoczyła buty. Poszukując źródełka kompletnie zapomniałem o zdobywaniu swoich skałek. Jedyną skałą po drodze którą zdobyłem była skała z krzyżem upamiętniająca tragicznie zmarłego ponad sto lat temu studenta który w zimie wspinał się na nią i spadł. Bez komentarza. Chwilę i trzy momenty później znaleźliśmy drugie tego dnia źródło zwane Źródłem Strusi. To już wyglądało bardziej okazale bo ktoś na jego bazie stworzył nieduży staw i przygotował przy nim pole namiotowe. No ale najbardziej spektakularna atrakcja wodna była dopiero przed nami. Prawie w samych Imbramowicach było przy dawnym młynie Źródło Hydrografów. No to było chyba clu dzisiejszej wycieczki. Takiego czegoś nie miałem nigdy okazji zobaczyć no może w telewizji na Discovery czy innym Planet. Źródło było wielkie i rozlewało się w nieduży staw z którego dna tryskało z różną intensywnością kilkaset miniaturowych źródełek. Moja wyobraźnia podpowiedziała mi, że to wypływa moja najbliższa domowa kawa, herbata czy wieczorna codzienna kąpiel, a dlatego, że Dłubnia zaopatruję w wodę moją część Krakowa. Przy tym cudzie spędziliśmy dobre kilkanaście minut. W końcu zachwyceni ruszyliśmy w dalszą drogę. W Imbramowicach zdobyliśmy malutki kościółek pod wezwaniem świętego Benedykta do którego nawet udało się wejść mnie i Marzenie bo na chwilę otwarła go pani która przyniosła świeże kwiaty. Kolejną zdobyczą w miejscowości był klasztor Norbertanek. Tu o jego historii dla naszej malutkiej grupy opowiedziała Prowadząca. Później zrobiliśmy sobie przerwę śniadaniową której gwiazdą był domowy keks pełen przeszkód w postaci bakalii. A przyjechał on do nas aż z Koszalina razem z Marzenką.
    Po nabraniu nowych sił ruszyliśmy w dalszą drogę. Kolejną miejscowością na trasie była Tarnawa, a w niej nieduży dworek szlachecki. W sumie brama była otwarta, a tabliczki teren prywatny mogliśmy nie zauważyć no i na szczęście nie mieszkamy we Francji gdzie właściciel posesji ma pełne prawo zastrzelić takich intruzów jak my. No i weszliśmy na czyjąś posesję, ale do budynków za bardzo się nie zbliżaliśmy. Tutaj dołączyła do nas jeszcze jedna osoba Ela która trochę zmitrężyła czasu na lokalnych atrakcjach. Po zaliczeniu dworku czekał nas fajny spacer przez piękny las który został oświetlony przez chwilę słońcem które wyjrzało z za chmur. Doszliśmy na przedmieścia Skały gdzie trafiliśmy na drobny problem w postaci obwodnicy przecinającej nasz niebieski szlak. Na szczęście ktoś pomyślał o turystach i wytyczył szlak od nowa niestety nadkładając nam drogi.
    Niestety słoneczko tak szybko jak się pojawiło równie szybko zniknęło i znów szliśmy w takiej szaroburej bardziej jesiennej niż wiosennej aurze. Cały czas rozmawiając doszliśmy do Grodziska i ostatniej atrakcji tej wycieczki Pustelni Błogosławionej Salomei. Fajnego miejsca w którym można się mocno wyciszyć. Pod pustelnią spotkaliśmy resztę wycieczki która mocno się wynudziła. Nasi "szybkobiegacze" przebiegli trasę omijając wszystkie atrakcje i teraz siedzieli od godziny pod pustelnią. Żeby ich nie dołować jeszcze bardziej szybko skończyliśmy zwiedzanie świętego miejsca i poszliśmy na miejsce zbiórki w dolinie Prądnika skąd zebrał nas w stronę Krakowa nasz bus.

    Andrzej

    chyba1 (119 kB) Linia
    Relacja fotograficzna - Helena Grzywacz
    Relacja fotograficzna - Marzena Chyba
    Linia
copyright