Tak dziwnie się składa, że dziś na śniadanie brak newsa.
Docieramy do Okrzeszyna po strasznie dziurawej drodze przy granicy Czeskiej (1042 m). Z tej miejscowości na krańcu świata wyruszamy niebieskim szlakiem do końca wsi, następnie ścieżką wśród wysokich traw, by następnie wkroczyć w pas graniczny. Idąc wzdłuż linii energetycznej i słupków granicznych docieramy na szczyt. Po drodze o dziwo spotykamy turystów. Szczyt zalesiony i oznakowany tabliczką przy wąskiej ścieżce.
Kilka kroków dalej otwiera się przestrzeń z panoramą na czeską stronę. Tradycyjne foto i idziemy dalej. Pojawiają się skałki i teren staje się coraz ciekawszy. Pasmo Jańskiego Wierchu od południowej strony jest bardzo strome (pionowe skały) a od północy łagodne i podejście nie sprawia problemu. Schodzimy zielonym szlakiem, tuż za szczytem jest jaskinia ,,Niedźwiedzia doupe” wysoka na 1m i głęboka na 10m ale jakoś dziwnie nikt nie miał ochoty na eksplorację.
Idąc dalej szlakiem dochodzimy do punktu widokowego – Krausowa Wyhlidka - tworzy go malownicza skała nad urwiskiem. Robiąc pętlę opuszczamy Okrzeszyn mijając po drodze ruiny w Uniemyśla.
Przemieszczamy się w kierunku Chełmska, by po 4 km za jego rogatkami zaparkować na leśnym parkingu(1308). Tutaj czerwonym szlakiem idziemy na najwyższy szczyt Zaworów, północnej części Gór Stołowych – Róg.
Szczyt nieopisany, porośnięty pięknym czystym lasem. Poszukujemy słupka lub czegokolwiek co potwierdzi, że to tu jest najwyższy punkt. Marek odnajduje betonowy słupek wysokościowy i przy nim się fotografujemy. I rozpoczęło się !! ktoś znalazł prawdziwka i wszyscy ruszają na łowy – a grill?.
Chełmsko Śląskie, tutaj w zespole zabytkowych drewnianych domów tkaczy tzw. 12 apostołów podbijamy nasze książeczki. Co niektórzy załapują się na prelekcję co powoduje kilkudziesięcio-minutowe opóźnienie i nerwową atmosferę. Upał daje się we znaki czekającym. Jedziemy do Lubawki na ostatnią zaplanowaną górę Szeroką.
Co będzie z naszym grillem? Z parkingu, na którym jest kantor i zarazem Punkt Informacji Turystycznej czynny całodobowo (godzina 15:33) wyruszamy zielonym szlakiem na naszą górkę, która jest dokładnie przed nami. Chcąc skrócić trochę drogę decydujemy się na totalną wyrypę stromym zboczem. Oj polał się wszystkim pot po plecach podejściem i presją wywieraną przez motocyklistów enduro, którzy wybrali sobie trasę taką samą jak my.
Kolejny szczyt nieoznakowany, szukamy, szukamy tzn. znaleźliśmy 3 wierzchołki, 3 słupki, 3 x foto dokumentacje, tylko wybierać na granicznym szlaku.
Godzina 17:40 opuszczamy parking i "biegiem" do naszego najlepszego sklepu po wiktuały na nasz pożegnalny grill. Koszyki zapełniają się produktami i o godz. 18:55 jesteśmy po zakupach. Trwa aneksja i okupacja kuchni przez Adama i Agatę (coś smażą). Ela kroi sałatkę, Marek patrzy jej na ręce czy równo kroi. Piotr jak zawodowiec od jednej zapałki rozpala grilla i układa kolorowe kiełbaski. A ja i Mirek kosztujemy smalczyk z ogóreczkiem pod pergolą (gdzie jest i co robi Janek ?).
Udał nam się ten wieczorny grill przy zachodzie słońca. Wszyscy się zmieścili na ławeczce pod pergolą – pełny relaks do momentu gdy ktoś krzyknął komary atakują – chodu !!!.
Na salonach Agatka kończy książkę o historii naszego domu , znalazły się karty więc gramy w remika. Czas kończyć zabawę, bo jutro koniec wypoczynku i wracamy do Krakowa a bagaże nie spakowane.